Rozdział 39: Na ratunek

425 40 65
                                    

Hermiona

Było grubo po dwudziestej trzeciej, kiedy siedziała samotnie w salonie prefektów, zawalona różnymi książkami. Wiedziała, że może sobie pozwolić na dłuższą naukę w nocy, ponieważ następnego dnia była niedziela i będzie mogła dłużej pospać.

Wokół niej panowała niczym niezmącona cisza. Pozostali prefekci już spali w swoich pokojach. Hermiona też już zamierzała się położyć, bo oczy same jej się zamykały. Zebrała swoje notatki dotyczące nie tylko lekcji, ale też Przepowiedni, którą analizowała wspólnie z Annabeth. Dużo nad tym myślała, ale nie udało jej się dojść do tego, kto będzie musiał wykonać następne zadanie. Była pewna, że znajdowało się w tej jaskini, której pilnowała mantykora. Będą musieli obmyślić plan, żeby się tam dostać i pokonać potwora.

Zaczęła zbierać swoje książki, kiedy niespodziewanie drzwi otworzyły się i do środka wpadła zdyszana Ginny. Wyglądała, jakby przebiegła maraton. Przeraziła się, kiedy spojrzała na jej twarz. Płakała. Upuściła książki i podbiegła do ewidentnie rozstrzęsionej przyjaciółki. Złapała ją za ramiona, a ruda wtuliła się w nią, rozszlochując się na dobre.

— Ginny, co się stało? — zapytała, starając się zachować spokój.

Chwilę jej zajęło, zanim się uspokoiła. Spojrzała na Hermionę, a jej oczy przepełnione były strachem.

— Leo, on... — nie mogła się wysłowić.

— Co z nim? Opowiedz mi wszystko po kolei.

— Jest w Zakazanym Lesie. Razem z Percym i Hazel.

Teraz już kompletnie nic nie rozumiała. Co ta trójka miałaby robić o tej porze w Zakazanym Lesie? Przecież dobrze wiedzieli, że nie można tam wchodzić. Zmarszczyła brwi. Wtedy Ginny jakby się otrząsnęła. Złapała Hermionę za rękę i zaczęła ją ciągnąć w stronę drzwi.

— Musimy im pomóc! I to szybko!

— Ginny, co...

— On może w każdej chwili umrzeć! — wydarła się panna Weasley, kompletnie spanikowana.

Hermiona zdębiała. Miała nadzieję, że się przesłyszała. Rzuciła się do swojego dormitorium po różdżkę i woreczek. W błyskawicznym tempie ubrała się i gotowa wróciła do Ginny, która nerwowo chodziła po salonie. Wtedy ze swojego pokoju wyłonił się zaspany Malfoy. Powiódł zdziwionym wzrokiem po dziewczynach.

— Czego się drzesz, Weasley? — burknął, niezadowolony. Hermiona wywróciła oczami, ale wtedy ją olśniło. Przyda im się pomoc.

— Biegnij po Łucję —powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu. — Najlepiej też po Jasona, Annabeth, Nica...

— Zwolnij, Granger, bo nie rozumiem... — zaczął, ale nie dała mu skończyć.

— Chcę was widzieć w Sali Wejściowej za pięć minut.

Po tych słowach złapała za nadgarstek panikującą przyjaciółkę i wybiegła z nią z salonu, zostawiając zaskoczonego Ślizgona samego. Pozostawało jej liczyć na to, że zrobi to, co mu kazała. Chyba jeszcze nigdy tak szybko nie biegła. Nawet nie przejmowała się tym, że może się natknąć na Filcha albo panią Norris. Nie to było teraz najważniejsze. Liczył się tylko Leo. Nie docierało to do niej, że mogli go stracić. Dotarły już na umówione miejsce i pozostało czekać na resztę. Hermiona pokręciła głową, starając się odrzucić czarne scenariusze. Nie dopuści do tego, żeby Leo umarł. Uspokajała przerażoną Ginny, chociaż sama też się bała.

— Gdzie oni są?! — denerwowała się ruda. — Mieli zaraz przyjść! Nie możemy tyle czekać!

Właśnie w tym momencie pojawił się zdyszany Malfoy, a zaraz za nim Jason, rodzeństwo Pevensie, Annabeth, Piper i Nico. Edmund natychmiast podbiegł do niej, zaniepokojony.

Klucze cierpienia [wolno pisane]Where stories live. Discover now