Rozdział 15: Odwiedziny bogini i wyjawiona prawda

895 60 52
                                    

Hazel

Sny herosów mają to do siebie, że bardzo często mają jakieś znaczenie. Ciężko też rozróżnić, czy to sen, czy rzeczywistość. Tak też teraz miała Hazel.

Zorientowała się, że stoi na wzgórzu. Za nią znajdował się las, a naprzeciwko zamek Hogwartu. Zauważyła stojącą niedaleko niej ciemną postać. Jej długie włosy rozwiewał wiatr. Coś kazało dziewczynie podejść do niej. Zrobiła to, zupełnie bezwiednie, mimo że powinna zachować ostrożność. Przyjrzała się nieznajomej i zamarła.

— Tyche? — wydusiła z siebie, zaskoczona.

— Miło cię znów widzieć, droga Hazel. Szkoda, że w takich okolicznościach.

— O czym ty mówisz?

Poczuła, jak wzbiera w niej złość. Sam fakt, że bogini postanowiła złożyć jej wizytę, nie wróżył nic dobrego.

— Wiem o waszej misji. Nie wykonacie jej, nie wiedząc, co macie zrobić, prawda?

Miała rację. Minęło już tyle czasu, a oni nadal tkwili w miejscu. Potrzebowali rady. Bez tego nie ruszą dalej.

— Dobra, mów, czego chcesz.

— Chcę wam tylko pomóc — oznajmiła bogini, po czym zmarszczyła brwi. — Potrzebujecie sześciu kluczy, które musicie niestety znaleźć sami.

Już kompletnie nic nie rozumiała. Po co bogom jakichś sześć kluczy? Czyżby... Czyżby o wszystkim było wiadomo od początku i właśnie po to wysłano ich do Hogwartu? Co prawda Chejron wspominał o misji, ale nie wiadomo, co dokładnie mają zrobić. Nawet nie znają Przepowiedni!

Hazel miała mnóstwo wątpliwości, ale nie potrafiła zadać sensownego pytania. W głowie jej szumiało od natłoku pytań. Obraz zaczął się zamazywać.

— Mam mało czasu — mruknęła Tyche. — Wygląda na to, że zaraz się obudzisz. Powinnaś jeszcze wiedzieć, że twoja przyjaciółka potrzebuje pomocy. Będziesz wiedziała, gdzie iść.

Zaczęła się zapadać w ciemność. Krzyknęła, zrywając się z łóżka. Rozejrzała się niespokojnie. Znów była w swoim dormitorium. Odetchnęła z ulgą. Przez chwilę zupełnie zapomniała o śnie. Naprzeciwko niej na łóżku siedziała rozczochrana Ginny, wpatrując się w nią uważnie.

— Hazel? Wszystko okej? — zapytała młodsza Gryfonka.

— Tak, tak — mruknęła mulatka, wstając.

Zabrała z szafki różdżkę i skierowała się do wyjścia.

— Gdzie idziesz? Jest środek nocy! — zawołała za nią.

Zignorowała ją i wyszła. Nie wiedzieć czemu, ale była pewna, że Tyche mówiła o Hermionie. Nie wiedziała, co groziło Gryfonce. Miała wrażenie, że nie poradzi sobie z tym sama. Postanowiła wziąć do pomocy chłopców. Zabębniła pięścią w drzwi dormitorium, gdzie spali Percy i Leo. Potrzebowała ich. Gdy nikt nie odpowiedział, uderzyła raz jeszcze, tyle że głośniej. Zdenerwowana przestąpywała z nogi na nogę.

— No szybciej! — mruczała do siebie, czując narastający niepokój.

Wreszcie zza drzwi usłyszała szuranie i pojękiwania, aż w końcu otworzył jej zaspany Harry.

— Hazel? — zapytał zdziwiony Potter, zakładając okulary. — Co ty tu...

Nie dała mu dokończyć, tylko wparowała do środka. Podbiegła do łóżka Percy'ego i zaczęła tarmosić chłopaka.

— Wstawaj, Percy! — krzyknęła.

Wymamrotał coś w poduszkę, co brzmiało mniej więcej podobnie do "Mamo, jeszcze pięć minut!", na co wywróciła oczami i spróbowała z Leonem. Z nim poszło nieco lepiej, bo od razu zerwał się z łóżka, krzycząc:

Klucze cierpienia [wolno pisane]Where stories live. Discover now