Rozdział 63: Cisza przed burzą

323 28 44
                                    

Hermiona

Ich zebranie przeciągnęło się aż do obiadu. Omawiali poszczególne etapy misji, a zwłaszcza miejsca, w których udało im się znaleźć klucze. Próbowali wydobyć z tego jakiś schemat, który pozwoliłby ustalić, gdzie znajduje się następne zadanie. Jednak nie doszli do żadnych wniosków. Hermiona była już tym wszystkim znużona, nie rozumiała, po co mają o tym dyskutować kolejny raz, ale Reyna się uparła. Dziewczyna miała mieszane uczucia co do Rzymianki. Reyna wydawała się odpowiedzialna i surowa, ale też dziwnie zdystansowana. Może dlatego nie wzbudzała w niej zaufania. Ona, Reyna i Annabeth spotkały się jeszcze po obiedzie, żeby ustalić terminy treningów. Według Reyny źle się stało, że je zaniedbali. No i ktoś musiał nauczyć Pansy posługiwać się bronią.

Rzymianka wymusiła na Ślizgonce złożenia mnóstwa obietnic, że będzie trzymała język za zębami. Dziewczyna z kamienną twarzą zgodziła się na wszystkie warunki. Naprawdę jej zależało, żeby dołączyć do ich Drużyny. Co nią kierowało?

Hermiona postanowiła nie wracać jeszcze do Pokoju Prefektów. Zamiast tego poszła do Wieży Gryffindoru. Wiedziała, że nie będzie w stanie skupić się na lekcjach. Potrzebowała się odstresować i zająć myśli czymś innym, niż zniknięciem przyjaciół. Nie mogła cały czas zamartwiać się, że coś im się stało, inaczej by zwariowała. Pogrążona w myślach, dotarła na miejsce. Przeszła przed portret Grubej Damy i weszła do środka.

Pokój Wspólny jak zwykle był przepełniony gwarem. Gryfoni najpewniej wciąż odczuwali euforię z powodu wygranego meczu. Dziewczyna zaczęła rozglądać się za znajomymi twarzami. Dostrzegła rudowłosą czuprynę Ginny wciśniętą w fotel. Otoczona była wianuszkiem koleżanek. Ginny opowiadała coś, gestykulując rękoma. Hermiona uśmiechnęła się do siebie pod nosem. Nie chciała jej przeszkadzać.

– Hermiona! – przyjaciółka zauważyła ją i pomachała. Zaraz potem pożegnała się z koleżankami i podbiegła do niej. – Po co przyszłaś? Coś się stało? – zasypała dziewczynę pytaniami.

– Nie, spokojnie – zaśmiała się, ale rozumiała niepokój Ginny. Nigdy nie wiadomo, czy nie stało się coś złego. Ostatnio dość często to się im przytrafiało. – Przyszłam was odwiedzić. Dawno mnie tu nie było.

– Też prawda. – przyznała, przypatrując się uważnie Hermionie. – Chciałaś o czymś pogadać?

– Nie widziałaś może Harry'ego i Rona?

– Nie wiem, gdzie się podziewa mój brat – pokręciła głową. – Ostatnio w ogóle ze mną nie rozmawia. Mam wrażenie, że coś kombinuje.

– Może ci się wydaje.

– Nie! Poważnie mówię! Nawet widziałam niedawno, jak kręcił się przy Astorii.

Skrzywiła się teatralnie na dźwięk imienia znienawidzonej Ślizgonki. Uniosła brwi, zdziwiona. Od kiedy niby Ron zadawał się ze Ślizgonami? To było do niego niepodobne. Przecież sam wielokrotnie wypominał to Hermionie. Nic z tego nie rozumiała. Postanowiła, że z nim porozmawia, jak tylko go spotka. Ginny omiotła wzrokiem pomieszczenie, najpewniej w poszukiwaniu wolnego miejsca. Kiedy nic nie znalazła, złapała Hermionę za nadgarstek i pociągnęła ją do swojego dormitorium. To był dobry pomysł. Stały praktycznie na środku Pokoju Wspólnego. Przez panujący hałas ledwo słyszały siebie nawzajem. W środku zastały Alex, drugą ścigającą. Dziewczyna uśmiechnęła się do nich na powitanie. Leżała na swoim łóżku i coś czytała. Usiadły na łóżku rudowłosej.

– Alex? Będziesz tu? – zapytała Ginny, zwracając się do koleżanki.

– Mogę sobie iść, jak chcecie pogadać czy coś – brunetka wzruszyła ramionami. – Mnie to obojętne.

Klucze cierpienia [wolno pisane]Where stories live. Discover now