=5=

2.6K 136 59
                                    

*Pov Seb*

Gdy wracaliśmy złapała moją dłoń. Drżała lecz wciąż się uśmiechała. Teraz to pewne ona to robi z strachu. Albo boi sie Powrotu Claude. O głąbie mowa. Gdy byliśmy coraz bliżej bramy oboje dostrzeliśmy pana Amebe który właśnie został wykopany z auta Gabi wraz z swoimi szpargałami. Podeszłem wraz z nią bliżej. Jej mina odrazu spoważniała, a mi zachciało się wymiotować.

-Stęskniłeś się?-Zapytał a mi aż przypomniało się śniadanie.

-Ta, weź nie błaźnij się.

-A jednak się wytrzymał, kto by sie spodziewał.

*pov narrator*

Claude chciał do ciebie podejść lecz ty schowałaś się za Sebastiana. Był zdziwiony twoim zachowaniem i stopniem przerażenia który coraz łatwiej było mu wyczuć. Popatrzył z pogardą na okularnika po czym zacisnął żeby ukazując ich biały kolor.

-Odsuń się od niej.-Syknął ostro.

-Zluzuj kapciu. Tylko ją ogladam.

-To nie eksponat.

-Przecież jej nic nie zrobię.-Odpysknął.

-Nie bój się, do puki jesteś na tej posiadłości, jesteś bezpieczna.

-Ogólnie nie musisz się mnie bać,może sprawiłem tylko złe pierwsze wrażenie ale cóż. Pomimo wszystko dziękuję że za mnie się wstawiłaś...

-Proszę.-Wydusiłaś

-A więc całkiem normalnie jestem Claude Faustus, bardzo miło mi ciebie poznać. Wybacz mi moje poprzednie zachowanie, to instynkt który będę starła się powstrzymać.

-(t/i) mi również miło. Postaram się zapomnieć, w końcu nie istnieje nikt zły. Istnieją tylko ci którzy poznajemy od złej stron.-Odparłaś uśmiechnięta wystawiając dłoń.

Sebastian przez całą waszą rozmowę szperał coś na telefonie, nie był zadowolony gdy wsunął go ponownie do kieszeni kurtki. Demon wzdychnął ciężko po czym popatrzył na was z ulgą na sercu i przeczuciem że wszytsko powinno być już z górki.

-No amebo, będziesz miał okazję wykazać się.-Powiedział a uścisk twój i Claude zakończył się.

-Wyjeżdżasz?

-W rzeczy samej.

-Imprenova?

-Yep, znów są problemy. Anioły zbyt bardzo ingerują w nasz świat. Demony złoszczą się i domagają się wypędzenia ich całkowicie stąd. Nie chcą ich nadzoru w administracji i tym podobne.

-Skrzydlate skurwysyństwa... Tfu.-Wybełkotał pod nosem złotooki.

-Weź mnie ze sobą! Chcę zwiedzić z tobą to i owo.-Wyrywałaś.

-Kochanie, tam nie ma co zwiedzać...

-Skoro mnie nie chcesz wziąć to zapewne jest tam niebezpiecznie.-Przerwałaś a mężczyźni zdziwili się jak szybko wszystko rozgryzłaś.

Ściągnęłaś z ręki drobną ręcznie robioną branzoletkę twojej matki. Była to twoja najcenniejsza rzecz jaką posiadałaś gdyż na ziemi nie rozstawłaś się na krok. Wzięłaś rękę Sebastiana po czym nałożyłaś na nią ową biżuterie.

-Ale...

-Zawsze przynosiła mi i mojej mamie szczęście. Miała ją na sobie gdy się rodziłam, potem dała mi a ja daję ją tobie.-Rzekłaś zapatrujac się na przyozdobiony nadgarstek.

-Dziękuję, to zbyt wiele.-Odparł zbliżając się do ciebie i całując cię w czubek głowy i mieżwiąc włosy.

-Dobra styknie wam tej słodyczy bo rzygnę.-Wrzucił naburmuszony Claude przewracając oczami.

"Demon"-Sebastian Michaelis x Reader Where stories live. Discover now