Rozdział 3

13 0 0
                                    

Nastolatek pchnął rzeźbioną furtkę i zaczął kroczyć po kamiennej ścieżce prowadzącej na posesję. Chłopak stąpał powoli ,tak jakby nie chciał żeby ktokolwiek go usłyszał. Chwilę potem pokonywał już schodki prowadzące do drzwi wejściowych. Mahoniowa barwa dodawała im mroku,jednak witrażowe okienko zdawało się niwelować ten stan. Wpadało przez nie światło popołudniowego słońca tworząc na schodkach lekki poblask. Jasnowłosy przystanął na chwilę , jakby zawahał się przez moment,rzucił wzrokiem na pobielaną,drewnianą budę po czym ostrożnie przekręcił mosiężną klamkę i powolutku zaczął otwierać drzwi. Wiedział bowiem że ich skrzypienie zniweczyłoby jego plany na ciche wejście do domu. Gdy już znalazł się w środku zaczął powoli zdejmować swoje czarne buty i zaczął odkładać je na miejsce z niezwykłą starannością. Rozejrzał się dookoła,omiótł wzrokiem hall rozświetlony przez słońce i zaczął kroczyć po ciemnej wykładzinie w stronę znajdujących się naprzeciwko schodów prowadzących na piętro. Szedł cicho,wręcz na palcach,krok po kroku,gdy nagle..

TRZASK! Z jednego z sąsiednich pomieszczeń,z prędkością konia wyścigowego wyleciało coś,co wyglądem przypominało skrzyżowanie komety z miotłą.Rzekomą "kometą" był długowłosy chart. Gdy zwierzę dojrzało chłopaka rzuciło się radośnie powalając go przy tym na czarno-białą posadzkę w stylu szachownicy. Niewiele brakowało aby chłopak zrzucił przy upadku stojący na małym rzeźbionym stoliczku szklany wazon pełen białych lilii. Pies przyglądał się mu z rozanielonym wyrazem pyska,potrząsając przy tym lekko łbem który okalały zewsząd starannie wypielęgnowane,długie włosy o lekko miodowej barwie i popielatych końcówkach.

-Daisy spokój,przestań! -Chłopak próbował uspokoić rozentuzjazmowanego psa,spoglądając przy tym raz po raz na szarą torbę leżącą nieopodal. Dawało to jednak efekt zupełnie odwrotny.

-Kyle ,czy to ty? -Z pomieszczenia obok rozległ się spokojny kobiecy głos.

-T-tak ciociu -Odparł z wysiłkiem chłopak,próbując podnieść się po upadku jaki zafundował mu chart.

Z salonu wyszła drobna,szczupła,niewysoka kobieta. Ubrana była w prostą,nieco wyblakłą błękitną sukienkę z lekko bufiastymi rękawami,sięgającą praktycznie do kostek. Popielate włosy upięte były w koronę ,a bladą szyję przyozdabiał połyskujący naszyjnik z przezroczystym można by rzec klejnotem,oprawionym w srebro.Suknia podkreślała kolor szarych oczu,które patrzyły właśnie na chłopaka. Kobieta zrobiła w jego stronę krok stukając przy tym czarnymi,zapinanymi na kostce butami nieprzerwanie ogarniając wzrokiem rozgardiasz powstały w hallu.

-Kyle ,nareszcie! Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłam-To mówiąc podeszła do nastolatka i pomogła mu wstać.Gdy ten stanął wreszcie na nogi,przytuliła go.

-Spokojnie ciociu,przecież jest jeszcze jasno a poza tym tu nic się nie dzieje,nie w tej okolicy-Odpowiedział odwzajemniając uścisk.Daisy radośnie spoglądała na tę dwójkę wesoło merdając przy tym ogonem.

-Nigdy nic nie wiadomo,No dobrze odśwież się i odpocznij,niedługo kolacja-Odpowiedziała kobieta z lekkim uśmiechem na ustach.

-Chodź Daisy,ty zawsze znajdziesz Kyle'a ,nawet gdybyś miała go wyciągnąć z pod ziemi-Dodała odchodząc lekkim krokiem do salonu wciąż delikatnie się uśmiechając. Pies już miał kroczyć za swoją panią,jednak jego uwagę przykuła torba.Podszedł do niej i zaczął ją obwąchiwać. Kyle jak pantera doskoczył szybko do torby i zabrał ją Daisy sprzed nosa.

-Nie dzisiaj moja panno-Uśmiechnął się i zaczął się wspinać w górę po schodach. Daisy spojrzała zdezorientowana na chłopaka,po czym uznawszy, że nie ma tu nic ciekawego do roboty udała się do salonu drepcząc z prawdziwą gracją,ukazując przy tym lekko połyskujący na złoto medalik swej obroży. Kyle zatrzymał się na schodach i przy świetle wpadającym z witrażowego okna otworzył torbę i lekko ją rozchylił. Kontynuował swoją wędrówkę do pokoju podtrzymując się drewnianej balustrady.

"To jedno wspomnienie"Where stories live. Discover now