Rozdział 1 - Wzrok

1K 48 5
                                    

Otwieram oczy i, jak przez mgłę, widzę biel sufitu. Próba podniesienia się z pozycji leżącej do siedzącej kończy się zawrotami głowy, a także ponownym ułożeniem mojego ciała w lini poziomej. Postanawiam wstawać stopniowo. Przewracam się na prawy bok, zrzucam z siebie kołdrę i stawiam stopy na ziemi. Leżę tak przez kilka chwil. Czuję się lepiej, krew efektywniej krąży w moich żyłach. Siadam na brzegu łóżka. Daję sobie minutę by wstać na nogi. Odzyskuję ostrość widzenia i zdolność do poruszania się. Przeżywam kolejny szok.

Stoję i patrzę na błękitne ściany, szerokie okno z widokiem na ulice Nowego Jorku i piękne meble ze starego drewna. Pościel łóżka, na którym spędziłam noc, pasuje do całego wystroju wnętrza. Mam na sobie swoje ubrania, a moja torebka leży na komodzie pod ścianą. Buty udaje mi się zlokalizować po drugiej stronie posłania. Nie jestem u siebie w mieszkaniu i muszę jak najszybciej stąd uciekać.

Biorę swój jedyny bagaż i delikatnie uchylam drzwi pokoju, aby sprawdzić czy nikogo nie ma. Jedyne co udaje mi się usłyszeć to cicha rozmowa dwóch osób. Nie mogę wyłapać szczegółów, ale wiem, że nie opuszczę tego miejsca po normalnemu, nie przez główne wyjście. Nie chcę zostać usłyszana i zachowując pozory, że śpię, cicho, jak mysz, otwieram okno na oścież. Na mojej twarzy gości uśmiech. Drabina przeciwpożarowa. Staram się upchnąć obuwie do torebki, ale nadal z niej wystaje. Siadam na parapecie przerzucając nogi na zewnątrz. Jedną ręką łapię się zimnego metalowego szczebla i pozwalam aby moje ciało bezwładnie opadło w dół. Przeniesienie całego mojego ciężaru na jedno ramię sprawia, że przez bark przechodzi impuls nerwowy wywołujący ból. Ostrożnie zsuwam się po szczeblach, nie przewiduję upadku z trzeciego piętra. Taka wysokość mnie nie przeraża.

Gdy już moje stopy, odziane jedynie w skarpetki, dotykają ziemi, czuję ulgę. Wsuwam buty na nogi i rozglądam się, by zorientować się gdzie jestem. Widok z mieszkania ukazywał mniejsze sklepiki i budynki usługowe, które składają się na panoramę tej części Brooklynu, ale gdy tylko znajduję się na poziomie parteru przed swoimi oczami mam śmietniki na papier i plastik, niewidoczne z okna. Zaułek jest ślepo zakończony, ale idąc w drugą stronę odnajduję wyjście na ulicę.

Wcześniej nie zapuszczałam się w te tereny Nowego Jorku, ale nie różnią się one zbytnio od tej części, w której mieszkam. Chodniki są tak samo zaśmiecone. Witryny sklepów zdobią kolorowe, rzucające się w oczy plakaty lub reklamy. Nawet powietrze zdaje się być identycznie przesycone spalinami samochodów ludzi spieszących się do pracy.

Dwie kobiety, idące na przeciwko, krzywo się na mnie patrzą. Chwytam się delikatnie za bolący bark, aby go rozmasować. Pod opuszkami palców czuję przerwany materiał bluzki i charakterystyczną strukturę opatrunku. Moje włosy muszą być w nieładzie po przespanej nocy, choć wciąż są związane. Pod oczami prawdopodobnie zebrał mi się makijaż, co podkreśla sińce ze zmęczenia po pracy w barze. Uświadamiam sobie, że wyglądam jakbym została napadnięta.

Spacerując w poszukiwaniu przystanku autobusowego usiłuję przypomnieć sobie co wydarzyło się podczas powrotu do domu, ale jedyne co pamiętam to mój upadek na chodnik po niespodziewanym ataku. To wszystko, co udaje mi się odkopać z czeluści mojej podświadomości. Co miało miejsce dalej i jak znalazłam się w tamtym mieszkaniu? Nie mogę znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Mam pustkę w głowie.

Pytam napotkanego przechodnia o wskazówki do znalezienia punktu odjazdu autobusu. Mężczyzna wskazuje palcem za siebie, a ja dostrzegam oznaczenie przystanku za grupą nastolatków z plecakami.

Z rozkładu jazdy wynika, że nie czeka mnie przesiadka. Autobus przyjeżdża szybciej niż oczekiwałam.

Zegar wskazuje godzinę za piętnaście ósmą. Siadam przy oknie, zanim zrobi to ktoś inny. Nie chcę narażać swoich nóg na kolejne obciążenie, a czeka mnie półgodzinna podróż.

All of the signs ~ ShadowhuntersWhere stories live. Discover now