Kolejny raz budzę się w nieznanym mi miejscu. Jasne światło lamp na suficie razi mnie w oczy, intensywnie mrugam. W ustach mam sucho, jestem spragniona. Podpieram się, trzymając ręce za plecami. Domyślam się gdzie aktualnie przebywam. W Instytucie.
Przestrzeń jest oddzielona od korytarza przez ścianę zbudowaną z drewnianej konstrukcji i po części transparentnych, mlecznych szyb. Podłogę pokrywają kafle w trzech kolorach- ułożone, tworzą symetryczne wzory. Łóżko, na którym leżę, ustawione jest w poprzek, przez co widać je zaraz po wejściu do środka. Wokół mnie stoi kilka krzeseł i jeszcze dwie leżanki, przypominające te ze szpitali. Oświetlenie dopełnia lampka na stoliku nocnym.
Mam na sobie jeden ze swoich T-shirtów, które zabrałam ze sobą. Owiewa mnie chłodne powietrze.
Wstaję z łóżka i porywam bluzę z jednego krzesła. Nie dbam o to, do kogo należy. Podchodzę do okna w gotyckim stylu, które stanowi niemal całą frontową część budynku. Musi być środek nocy. Przez przyciemniane szkło widzę drzewa i ścieżkę prowadzącą do kościoła, w którym przebywam. Musi być opuszczony, skoro ludzie tak po prostu tu nie przychodzą. Byłam już w tej części miasta. Bardzo dawno temu, ale poznaję ten mały park przed wejściem i bloki mieszkalne dookoła.
Do moich uszu dobiega czyjaś rozmowa. Wytężam słuch i rozpoznaję kto zaraz wejdzie i zobaczy mnie stojącą w tym miejscu.
Isabelle trzyma tacę z jedzeniem i kubkiem parującego napoju. Za nią pojawia się Jace. Uśmiechają się na mój widok. Odwzajemniam się tym samym.
-Jak się czujesz? Pamiętasz co się wczoraj stało? Jesteś głodna?- dziewczyna zasypuje mnie gradem pytań.- Spałaś cały dzień.
-Wygląda na to, że jestem zdrowa. Tak i tak- odpowiadam, wyliczając odpowiedzi na palcach.
Siadam z powrotem na łóżku i oglądam zawartość tacy z pożywieniem. Isabelle przyniosła mi coś co wyglądało jak owsianka z bakaliami i kilka kromek chleba z masłem. Nie zdążam zapytać czym jest brązowy płyn w porcelanowym kubku, bo Jace odpowiada mi, jakby czytał w moich myślach:
-Musisz to wypić. To specjalna mieszanka ziół Hodge'a, która doda ci energii.
Trzymając kawałek pieczywa w prawej dłoni, kiwam głową na znak zrozumienia, ale nic nie powstrzymuje mnie od zapytania kim jest wspomniany mężczyzna.
-Jest naszym mentorem i pomaga młodym Nocnym Łowcom w treningach- wyjaśnia Isabelle.- Pewnie będzie chciał z tobą porozmawiać.
-O czym?- Nie jestem pewna czy dobrze słyszą, bo mówię z pełnymi ustami.
-Pomyślmy- zaczyna Jace sarkastycznym tonem.- Masz Wzrok, serafickie ostrze świeci kiedy go dotykasz, rysujesz runy, choć nigdy ich nie widziałaś. Co więcej, nie zamieniłaś się w Wyklętą, kiedy sama nakreśliłaś sobie jedną z nich, i zabiłaś demona.- Pauza.- Chyba będzie chciał spytać kiedy ostatnio byłaś w kinie.
-Jace!- Isabelle karci go za jego żart, ale zaraz przedstawia prawdziwy powód.- Jesteś Nocnym Łowcą, tak jak my.
Wracam do wydarzeń poprzedniej nocy. Zabiłam potwora błyszczącą bronią w obronie dziewczyny. Namalowałam swoją stelą uzdrawiający znak na skórze.
Podwijam lewy rękaw. Czarne linie różnej grubości zdobią wewnętrzną część mojego przedramienia. Według mnie jest idealna. Perfekcyjna wielkość i umiejscowienie. Nigdy nie myślałam, że będę miała tatuaż.
-Iratze- mówi Isabelle.- Tak się nazywa. Leczy uszkodzenia ciała i pomaga wrócić do pełnej sprawności.
-Czyli...- Chwytam się za miejsce, w którym jeszcze kilkanaście godzin temu odczuwałam ogromny ból. Nie czuję opatrunku, nie ma tam nawet zaschniętej krwi.- Moja rana się zagoiła.
VOCÊ ESTÁ LENDO
All of the signs ~ Shadowhunters
Fanfic"Moje palce natrafiają na metalowy przedmiot, który jest ze mną odkąd tylko pamiętam. We wspomnieniach przywołuję jego nieregularny kształt i piękny kamień mieniący się na fioletowo pod wpływem światła słonecznego, wbudowany na jednym z końców. I te...