Rozdział 24

117 13 14
                                    

Tobias

Pierwsze co widzę po przebudzeniu to trzy kruki nad obojczykiem Tris. Uśmiecham się pod nosem I całuję każdy po kolei.

Dziewczyna uśmiecha się leciutko, po czym otwiera oczy.

- Dzień dobry - mówi.

- Dzień dobry - odpowiadam i odgarniam z jej twarzy kosmyk włosów, zanim ona zdąży to zrobić. - - Mówiłem ci już dzisiaj, że jesteś piękna?

Tris rumieni się lekko.

- Dzisiaj nie. Dopiero co się obudziłeś!

- Mówię ci to zdecydowanie zbyt rzadko.

Pochylam się nad nią i całuję ją w usta, podczas gdy ona podciąga kołdrę tak, by całkowicie się nią zasłonić.

- Żartujesz? - pytam, a ona unosi brwi. - Chyba mi nie powiesz, że się wstydzisz?

- Nie, no co ty... - dziewczyna rumieni się jeszcze bardziej i cała wpełza pod kołdrę.

Przewracam oczami i wstaję z łóżka. Podchodzę do szafy i wyciągam z niej świerzą bieliznę, żeby nie paradować po nagu. Zerkam do lustra, które widzę przez otwarte drzwi łazienki. Uśmiecham się jak idiota i nie mogę nic na to poradzić.

Podchodzę z powrotem do łóżka, gdzie Tris dalej chowa się pod kołdrą. Ostrożnie, tak, żeby niczego nie zauważyła, chwytam za brzeg kołdry i gwałtownie zrywam ją z dziewczyny.

Tris piszczy i zakrywa się rękami, ale równocześnie się śmieje.

- Zimno! - woła. - Oddawaj kołdrę!

- Nic z tego - mówię. - Musimy iść na śniadanie.

Obchodzę łóżko dookoła i biorę Tris na ręce.

- Ej! - krzyczy i wymachuje rękami. - Postaw mnie na ziemi!

Dziewczyna wygląda, jakby nie mogła się zdecydować, czy ma się zakrywać czy wiercić.

- Trzeba było samej wstać - wchodzę do łazienki i odstawiam ją na ziemi.

- Taa, bo bardzo mi się śpieszy, żeby spotkać się z innymi - prycha blondynka.

- Przepraszam - odwracam się do niej plecami - Myślałem, że tak właśnie jest. Że, no wiesz, będziesz chciała się pochwalić Christinie albo...

Słyszę, jak Tris rusza w moją stronę, więc odwracam się do niej, trzymając w ręce prysznic, drugą dłoń trzynam na kurku z zimną wodą.

Tris piszczy i wybiega z łazienki, cudem unikając strumienia wody. Wbiega do pokoju i zaczyna wyciągać z szafy swoje ubrania.

- No wiesz ty co? - patrzy na mnie z wyrzutem i rzuca we mnie koszulką. - Sam byś się ubrał, zamiast polewać mnie wodą!

- Dobrze, już dobrze - wciągam koszulkę przez głowę. - Coś taka drażliwa, kochanie?

Tris tylko kręci głową i zakłada na siebie bluzkę z długim rękawem i ciemne dżinsy.

- Dobra, chodźmy - podchodzi do drzwi, chociaż ja jeszcze nie ubrałem butów.

- Ej, zaczekaj na mnie - zawiązuje drugiego buta i podchodzę do dziewczyny. - Spokojnie, nie zjedzą nam wszystkiego. Nawet Uriahowi by się to nie udało.

Mimo wszystko Tris też się uśmiecha, więc po pierwsze wiem, że nie jest na mnie zła, a po drugie mogę być pewien, że pozostali od razu domyślą się, co jest powodem naszych uśmiechów.

Otwieram drzwi i od razu zauważam dwie osoby. Pierwsza to Peter, ale drugiej nie znam. Dziewczyna, na oko w wieku Tris, ma ciemne, niemal czarne włosy, z kilkoma fioletowymi pasemkami.

- O! - zaskoczona Tris odsuwa się od drzwi. - Cześć.

- Cześć - odpowiada Peter. Chłopak zwraca się do dziewczyny i pokazuje po kolei na Tris i na mnie. - Nancy, to Tris i Cztery. Cztery, Tris - to jest Nancy.

Niepewnie podaję dziewczynie rękę, która ta niemal natychmiast ściska.

- Miło mi was... - zaczyna, ale Peter jej przerywa.

- Nancy przyjechała do nas z peryferii. Należy do rebeliantów, którymi dowodzi Nita.

- Należała - poprawia go Nancy świadomość Dziewczyna ma bardzo miłą twarz, mam wrażenie, że powinna się cały czas uśmiechać.
Mimo to pozostaje poważna, niemal smutna. - Przyjechałam was ostrzec.

Safe ✔Where stories live. Discover now