stare

312 58 8
                                    

Kolejny dzień minął, uwieńczony przepięknym zachodem słońca.

— Tylko mi się wydaje, czy słońce zachodzi coraz szybciej? — Taehyung rzucił przechylając głowę, by móc spojrzeć na Jungkooka, który siedział tuż obok i z równie wielkim zafascynowaniem obserwował iskrzącą się taflę wody. 

Niewiele zmieniło się w ich życiu od jakże pamiętnej rozmowy, a jednak nawet prędkość z jaką jasna gwiazda kryła się za horyzontem zdawała się być inna.

Na twarzy młodszego pojawił się drobny uśmiech, a oczy powędrowały do samych kącików, by ukradkiem zerknąć na chłopaka siedzącego obok.

— Nie sądzę, Tae. Może to kwestia tego, że patrzysz dłużej na mnie, niż na sam zachód? — Jungkook zapytał, unosząc brew nieznacznie, chcąc jedynie niewinnie podroczyć się ze starszym, na którego twarzy dostrzegał teraz urocze zaróżowienia. Nawet niebo nad ich głowami zadawało się rumienić na tę, z lekka niezręczną, uwagę chłopaka.

Taehyung delikatnie uderzył piąstką w ramię Jungkooka, po czym jednak zachichotał, kryjąc usta za własną dłonią i spojrzał na ocean przed nimi.

— Zachodzi zdecydowanie szybciej — powiedział sam do siebie, jakby odpowiadając na własne pytanie. Nie mógł przecież przyznać głośno, że faktycznie od czasu do czasu, jego wzrok uciekał w stronę młodszego, a on sam tracił rachubę podczas obserwowaniu tej uroczej buzi.

Nie wiedział więc, czy przyglądał się Jungkookowi dwie sekundy, czy może dwie minuty. Z jakiegoś powodu nie wydawało się to istotne.

Jungkook również zaśmiał się i wzruszając ramionami, cicho przyznał drugiemu rację. Bo ostatecznie jaki sens miałoby dalsze sprzeczanie się, skoro prawdą było, iż czas w swoim towarzystwie zdawał im się mijać niebywale szybko? 

Żaden z nich nie był pewien dlaczego zaczęli nagle być bliżej niż dotychczas, a wspólne spędzanie czasu zdawało się stać ich codziennością.

Po chwili wpatrywania się w ciemniejące niebo, obydwoje postanowili położyć się na końcu, na którym dotychczas siedzieli. Taehyung przymykając oczy, zatopił swoją dłoń w chłodnym piasku, czując jak ten mozolnie przesypuje się pomiędzy jego palcami. Jungkook w międzyczasie jedynie obserwował jego zachowania, wciąż myśląc. Wciąż mało wiedział o życiu Taehyunga, a mimo to, nie czuł żadnego dyskomfortu spowodowanego tą niewiedzą. Był niemal pewny, iż byłby w stanie przeżyć bez tych informacji, gdyby mógł jedynie widzieć zadowolenie na twarzy starszego. Bez wątpienia mówienie o swoim życiu było dla Kima trudne, a Jungkook nie zamierzał naciskać, jednak nie mógł poradzić nic na rosnącą w nim ciekawość.

— Gapisz się — Taehyung mruknął, kiedy po uchyleniu powiek dostrzegł palący wzrok młodszego, tak uparcie wlepiony w jego osobę.

Na jego słowa Jungkook wzdrygnął się i z bladym rumieńcem spojrzał w zupełnie innym kierunku. Sytuacji nie poprawił wesoły chichot Tae, powodujący mocniejsze pieczenie na policzkach Jeona. Jednak pomimo całego tego zażenowania cieszył się, że starszy śmieje się. Nieważne z czego. Dopóki ten kanciasty wyszczerz gościł na pyzatej buźce Kim Taehyunga, Jungkook nie widział powodu, dla którego miałoby mu to przeszkadzać.

Zaskakujące jak niewiele trzeba było, żeby dla Jungkooka Taehyung przestał być jedynie irytującym i zbyt dziecinnym jak na swój wiek chłopakiem. W zamian stał się kimś, w kim Jungkook widział wsparcie, jak i najzwyczajniej w świecie towarzystwo, które mogłoby wypełnić te nudne, monotonne i przepełnione smutnymi refleksjami dni.

Taehyung pomógł Jungkookowi zrozumieć, że nie wszystko kończy się tam, gdzie brakuje nam chęci. Nie powinniśmy odpuszczać, kiedy przestajemy wierzyć, że może nam się udać. Bo jedyne, czego potrzebujemy, to nieznaczne pchnięcie nas naprzód, by znów móc z pełną mocą brnąć do celu.

Jungkook znalazł Taehyunga, który swoją nietypowością wyrwał go z bezpiecznej rutyny i własnych ograniczeń, które nastolatek nałożył na siebie, w obawie przed światem.

Taehyung znalazł Jungkooka, który po prostu pozwolił mu być blisko. Nie wyśmiał i nie odrzucił.

Więc teraz, gdy znaleźli już siebie, mogą w spokoju podziwiać zachody słońca, jeździć na deskorolce i na przekór zimnemu światu, żyć w tym beztroskim skrawku wszechświata, który sami stworzyli i któremu sami nadali tak żywe kolory.

I gdy tak obydwoje leżąc obok siebie myśleli, a pojedyncze gwiazdy zaczynały jawić się na nieboskłonie, nic innego nie miało znaczenia. Byli tylko oni, szum delikatnych fal i ich splątane spojrzenia, skierowane ku sobie jakby wszystko, co chcieli widzieć, znaleźli w oczach drugiego.

— Masz ochotę na jakąś kolację? — Taehyung spytał nagle, delikatnie unosząc kąciki ust, widząc skinięcie głowy młodszego.

— Zamierzasz gotować? — Jungkook zapytał śmiejąc się cicho na co Taehyung wywrócił oczami i prychnął.

— Czyżbyś wątpił, że jestem w stanie to zrobić? — odparł starszy, po czym naburmuszył się, słysząc wymowne westchnięcie Jungkooka. Pomimo iż był świadomy, że młodszy jedynie znów chciał się z nim droczyć, nie mógł powstrzymać tej niewinnej złości, którą niczym dziecko okazywał wydęciem ust i krzyżowaniem chuderlawych ramion na klatce piersiowej.

Jungkook jak zwykle rozczulił się na takie zachowanie, więc delikatnie poczochrał włosy starszego.

— Powiedzmy, że nie jestem do końca przekonany — Jungkook odpowiedział dokuczliwe, obserwując jedynie, jak Taehyung zatrzymuje powietrze i nadął policzki, po czym odwrócił się na drugą stronę.

Nie był obrażony, w żadnym wypadku, jednak lubił, gdy po strzeleniu pokaźnego focha Jungkook przymilał się do niego, żartował i robił wszystko, co mógł, żeby przywrócić uśmiech na twarz Taehyunga. Takie zabawy nigdy im się nie znudzą.

Tak jak starszy przewidywał, już chwilę później młodszy przyległ do jego pleców niczym koala i przytulił go ciasno, na co Taehyung ostatkami sił zwalczał cichy chichot kręcący się w gardle i uparcie pragnący rozbrzmieć głośno. Kim jednak nie dawał za wygraną. Niech się Jeon pomęczy. W końcu Kim Taehyung to wciąż rozkapryszony dzieciak, potrzebujący masy czułości i uwagi.

Nie widząc reakcji ze strony starszego, Jungkook przytulił go mocniej, wydając cichutki jęk zawodu. Taehyung jednak, wciąż pozostawał niezłamany i nie odezwał się ani słowem.

To natomiast zmusiło Jungkooka to podjęcia bardziej drastycznych środków.

Jego dłonie szybko powędrowały na boki Taehyunga, a palce zaczęły łaskotać wrażliwe miejsca, oczywiście przynosząc natychmiastowe efekty. Starszy zaczął wiercić się i śmiać, nie mogąc dłużej hamować śmiechu. Przewrócił się na plecy a Jungkook przeniósł się na jego biodra, by mieć lepszy dostęp do tego obrażalskiego chłopca.

— Jungkook, stop! — Taehyung wydukał wciąż śmiejąc się jak szalony, a Jungkook zdawał się wcale go nie słuchać. Kontynuował swoje tortury, a Taehyung naprawdę zaczynał żałować, że niegdyś sam zdradził mu swoje najczulsze na takie katusze miejsca.

Po kilku minutach śmiechów i próśb Tae o zaprzestanie, Jeon przestał, a Taehyung starał się uspokoić niespokojny oddech i zaczął masować obolałą od chichotów przeponę.

Jungkook wciąż siedział na Taehyungu, a ciszę wypełniały jedynie ich rozdzalałe od tych zabaw oddechy. Każdy również słyszał swoje tak głośno i szybko bijące serce.

Jednak nie wiedzieli, czy to wina ich niewinnej szarpaniny, czy może tego, iż ich spojrzenia ponownie zostały połączone, a ostatnie blade promienie słońca zdawały się przygasać, a dookoła nich zaczynała roztaczać się ciemność.

— Gapisz się — powiedział cicho Jungkook, powtarzając to co padło z ust Taehyunga kilka minut wcześniej.

Starszy jedynie uśmiechnął sie, wciąż sapiąc nieznacznie, po czym z całkowitą szerością odpowiedział słowami, które spowodowały dziwne mrowienie w klatce piersiowej Jungkooka.

— Na ciebie mógłbym gapić się całe życie.

Twice; vkookWhere stories live. Discover now