- Pssst... - ktoś mnie budzi. Przecieram oczy. - To ja, obiekt 536 - rozpoznaję tą rudowłosą dziewczynę.
- Co jest? - ziewam.
- Ciszej - upomina mnie. - Zaraz po mnie przyjdą, wracam do mojej grupy.
- I co w związku z tym? - ledwo widzę dziewczynę w panującym mroku.
- Nic, chciałam ci jeszcze życzyć powodzenia. Z twoim tokiem myślenia nie zajdziesz daleko - przewracam oczami.
- Zdania nie zmienię. Która jest ogólnie godzina? - pytam zrezygnowany.
- Coś koło czwartej.
- Super, dobranoc.
- Jednak nie jesteś taki miły i potulny, jak mi się wydawało - chichocze.
- Nie oceniaj książki po okładce.
Idę spać i nie reaguję na przeróżne hałasy. Mam zamiar się wyspać. Nie wiadomo kiedy zostanę wypuszczony i co będę tutaj robić. Odwracam się plecami do rudowłosej. Nie udaje mi się jednak długo spać w spokoju, ponieważ po jakimś czasie przychodzi jakiś koleś, chyba strażnik, i wymawia numer rudowłosej i mój. Blondyn patrzy na mnie przenilkiwie i po chwili prycha. Patrzę na niego z uniesioną brwią, plotki, ploteczki, spieszmy się ich słuchać, póki nie dotyczą nas i naszych spraw. Podchodzi do mnie ta dziewczyna i posyła mi pytający wzrok. Wzruszam ramionami i patrzę na strażnika.
- Co jest we mnie tak zabawnego?
- Tu masz się wybić, być najlepszym, przetrwać to, a ty ratujesz dupę innym - kręci rozbawiony głową. Albo zażenowany, nie wiem, nie kontaktuję.
- Masz problem? Jak nie, to się nie odzywaj na ten temat. Jeśli zginę, to nie twoja sprawa - patrzę na niego twardo.
- Pyskaty - szczerzy się.
- Masz dziwne poczucie humoru - obiekt 536 zaciekawiona przysłuchuje się naszej rozmowie.
- Jesteś nawet okej - mówi strażnik, ku naszemu - mojego i dziewczyny - zdziwieniu. To mi się nie śni? - Jestem Robert, ale się nie znamy jak coś - mrugam do mnie.
- Jasne... - mrużę oczy.
- Żegnaj obiekcie 536 - odprowadza dziewczynę. - A ty tutaj - wskazuje mi drzwi. - Tyle chyba trafisz sam? - przytakuję.
- Dobry - wchodzę patrząc na zdziwionych towarzyszy. - Stęskniliście się? - pytam, wciskając się w szereg.
- Ucisz się obiekcie - upomina mnie Uran. - Dzisiaj ćwiczycie tor przeszkód. Muszę sprawdzić wasze umiejętności.
Z podłogi znowu wyrasta ściana, która formuje się w różne przeszkody. Schylam się lekko, kiedy zauważam lecący w moją stronę przedmiot. Z zmarszczonymi brwiami odwracam się i rozpoznaje strzałę. Patrzę na minę przestraszonych współlokatorów i uniesiony kącik opiekuna. Warczę cicho i odrywam strzałę, przyglądając się jej. Gdzieś ja widziałem, w głowie mam rozmazany obraz. Nagle rozszerzam oczy, wiedząc, że tam jest trucizna.
- Jest opiekun normalny?! - patrzę na niego.
- W rzeczy samej, przecież wyleczylibyśmy cię - mówi rozbawiony.
- Za co to było? - uważnie oglądam strzałę.
- Nie muszę ci mówić - zadowolony się odwraca. Uznaję, że zachowam strzałę. Biorę moją bandanę z głowy i obwiązuje nią strzałę, którą wkładam do boku kombinezonu.
- Na pierwszy rzut idzie wasz bohater - opiekun posyła mnie na miejsce startowe.
~ Uważaj na ciemniejsze miejsca na podłodze, to pułapki.
![](https://img.wattpad.com/cover/140952923-288-k931544.jpg)
CZYTASZ
Obiekt numer 9893
Fantasy- Tak - kiwa głową. - Przykro mi... - Ale mi nie - przerywam mu szybko. - To może się sprzydać, poza tym zapanuję nad tym. - Nie jestem tego tak całkowicie pewien - odwraca wzrok. - Ale ja jestem i to wystarczy - ucinam. - Liczę na twoją pomoc. - Za...