Rozdział 26 - rok VII

992 82 26
                                    

Wybiegłam z dormitorium nie patrząc czy Mel i Dor podążają za mną. Musiałam dostać się do lochów. Do amortencji, musiałam przypomnieć sobie jak ona pachnie. To głupie, ale tylko ten cholerny eliksir mógł mi przywrócić zdrowe zmysły. Nie mogłam kochać James'a. Nie mogłam! Przebiegłam przez Pokój Wspólny gdzie Potter nadal rozmawiał o czymś z Prewett, a mnie naszła silna ochota, żeby jej po prostu przyłożyć. Podejść i dać jej w ten jej piękny, blond łeb.
Nie zatrzymałam się jednak, biegłam dalej, po schodach w dół...

-Lily!
Korytarzem w prawo...

-Lily!

Znowu po schodach w dół...

-Zatrzymaj się!

W lewo...

-Lilyanne Evans! Stój! - zatrzymałam się jak wryta, ciężko dysząc i odwróciłam się do biegnących za mną dziewczyn - Lilka, oszalałaś? Co ci da wąchanie amortencji? - wysapała Mel, łapiąc się za prawy bok.
- Ona pachnie jak to co najbardziej lubimy...powącham ją, poczuję i będę wiedzieć, że nie kocham go - powiedziałam, jakbym nie widziała w tym nic dziwnego.
-Oszalałaś - powiedziała całkowicie poważna Dorcas. - To chore... chcesz miłość sprawdzić tym jak pachnie jakiś eliksir! Lila to niedorzeczne.
Wiedziałam, że ma rację ale nie mogłam postąpić inaczej... musiałam po prostu się ogarnąć i to było pierwsze co wpadło mi do głowy.

-Muszę iść do Slughorna! - powtórzyłam i ruszyłam przed siebie.

-Wiesz, że pójdziemy z tobą? - powiedziała Dor zrównując ze mną krok, nic nie odpowiedziałam, szłam przed siebie, modląc się żeby profesor od eliksirów miał eliksir miłosny.

-Co poczułaś ostatnim razem? - spytała Mel, a ja zatrzymałam się jak wryta. Rok temu czułam czekoladowe ciastka mojej babci, mój ulubiony truskawkowy szampon i... cynamon. Wiedziałam, że to właśnie cynamonem pachniał Severus. Byłam przerażona tym co poczułam, więc odmówiłam powiedzenia przy klasie co wyczułam, dopiero w wakacje, kiedy przebywałam w rezydencji Potter, zrozumiałam że wyczuwałam zapach Snape'a tylko dlatego, że przez tyle lat zastępował mi Petunie, był dla mnie jak brat i tak go kochałam, niby amortencja to miłosny eliksir, ale wyczytałam że i takie zapachy można wyczuć, przecież czułam zapach, który zawsze otaczał moją babcie. 
-Czekoladowe ciasteczka mojej babci, mój truskawkowy szampon i cynamon - powiedziałam spokojnie, a Mel spojrzała na mnie nie rozumiejąc dlaczego tak się wtedy tym przeraziłam.

-Snape pachnie cynamonem - wyjaśniłam niechętnie - Wtedy myślałam, że jestem w nim zakochana, dopiero niedawno zrozumiałam, że wyczułam ten zapach bo długo był dla mnie jak brat i kochałam go jak brata. Nawet nie wiesz jak byłam przerażona gdy poczułam ten dziadowski cynamon - uśmiechnęłam się krzywo.

-Dobra, a teraz powiedz mi skąd będziesz wiedziała czy czujesz James'a? Jestem jego kuzynką i nie wiem jakich używa perfum - powiedziała z powątpiewaniem Mel, patrząc na mnie uważnie a ja znowu się zatrzymałam.

-James pachnie jak las, wiesz tak jakby dopiero co zszedł z miotły po przejażdżce w Zakazanym Lesie. Zawsze jak jest obok czuję czekoladę, to chyba dlatego, że Lunio zawsze ma jej wielkie zapasy w dormitorium. No i muszę przyznać, że jego woda kolońska przebija wszystko co tylko można wymyślić - wyszeptałam, przypominając sobie zapach Potter'a. Otrząsnęłam się szybko i spojrzałam na przyjaciółki, który stały przede mną i uśmiechały się do mnie z czułością. - Co? - zapytałam.

-Nic - powiedziała Dor, starając się ukryć zachwyt, który miała wpisany na twarzy.

Ruszyłam przed siebie i po kwadransie pukałam do drzwi gabinetu Slughorna. Otworzyły się po chwili.

Lily - Możemy płonąć jaśniej, niż słońceWhere stories live. Discover now