Rozdział 7

3.1K 79 4
                                    

Gdy się obudziłam moje ręce były wolne, a na ustach nie było już taśmy nawet kostka mnie już tak nie bolała. Na sobie miałam dużą czarną koszulkę która sięgała mi do połowy ud. Chciałam wstać siusiu ale na mojej tali spoczywała duża, męska ręka a jej właściciel słodko pochrapywał. Zaraz zaraz, wcale nie słodko. Najdelikatniej jak umiałam zdjęłam z siebie jego rękę i powoli wstałam, wszystko mnie bolało a najbardziej pupa. Gdy zrobiłam krok w stronę drzwi chłopak odezwał się, czyli jednak się obudził.

-Wybierasz się gdzieś?

-Ja..ja tylko do..do toalety.- Zaczęłam się tłumaczyć spanikowana, a gdy usiadł na łóżku cofnęłam się aż wpadłam na szafę.

-Spokojnie, przecież możesz korzystać z toalety. W sumie możesz korzystać ze wszystkiego w tym pokoju, ale nie wolno Ci z niego wychodzić bez mojego pozwolenia. Idź wziąć prysznic, na szafce masz ubrania gdy skończysz przyjdź do kuchni na śniadanie.- I wyszedł nic więcej nie mówiąc. Po jego wyjściu pędem pognałam do łazienki i załatwiłam co musiałam, chwilę potem wzięłam prysznic i ubrałam to co było na szafce, czyli czarne krótkie spodenki z wysokim stanem i białą koszulkę sięgającą pępka oraz czarne stringi. Nie dał mi stanika a żadnego tu nie było czułam się okropnie bez niego. 

Powoli weszłam do kuchni i z bólem usiadłam przy wyspie przyglądając się chłopakowi robiącemu naleśniki. Stał w samych bokserkach tyłem do mnie i podrzucał je na patelni, chyba nawet nie zauważył że przyszłam.  Dopiero gdy obrócił się by postawić je obok talerzy to mnie zauważył.

-Ślicznie wyglądasz Kochanie. Smacznego. - Dlaczego on mnie tak nazwał? Chcę wrócić do domu, do mamy i Matta. Ciekawe co sobie teraz o mnie myślą? Że uciekłam?  Na samą myśl robiło mi się słabo.

-Dziękuję, wzajemnie.- Odpowiedziałam cicho i wzięłam niepewnie jednego na talerz, chłopak podsunął mi słoik z nutellą a ja posmarowałam nią naleśnika. W czasie gdy chłopak zjadł już trzeciego ja ledwo miałam za sobą  jednego, nie byłam głodna ale na szczęście On nic nie powiedział. Gdy w końcu skończyłam męczyć tego biednego naleśnika, złapał mnie za ramię i pociągnął z powrotem do pokoju.

-Mam nadzieję że się najadłaś, bo muszę jechać coś załatwić i wrócę dopiero wieczorem. W tym czasie zaopiekuję się Tobą jeden z moich ludzi. A teraz masz tu grzecznie siedzieć do czasu aż po Ciebie przyjdę.- Nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć chłopak wyszedł i zakluczył za sobą drzwi. Siedząc tak w tym pokoju już dobre 10 minut  ciekawość wzięła górę, podeszłam do zamkniętych drzwi i lekko je pchnęłam wciskając klamkę. Moim oczom ukazał się mały pokój , na każdej ścianie były ustawione regały z książkami a na środku stał skórzany fotel.  Kocham czytać książki, a w tym pokoju zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Przejechałam ręką po grzbietach książek na pierwszej półce i chwyciłam jedną z nich.  James Dashner "Więzień Labiryntu"  wyszeptałam i otworzyłam ją na pierwszej stronie. Zanim do pokoju wrócił chłopak  zdążyłam przeczytać dziesięć stron. Wciągnęła mnie ta opowieść.

-O widzę że już odkryłaś moją biblioteczkę. Możesz tu przesiadywać ile chcesz, ale teraz chodź ze mną do salonu.- Pokiwałam lekko głową i wstałam kładąc książkę na fotel. Chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.  Przy drzwiach stał wysoki i umięśniony chłopak. - To jest Chris, zostanie z Tobą pod moją nieobecność.- Zwrócił się do mnie. -Chris pilnuj jej dobrze, lubi uciekać.- Chyba miał na myśli to u Arona. -Powodzenia Stary.- i już go nie było.

-No to zostaliśmy sami, co chcesz robić Mała? -Zapytał mnie.

-N-nie wiem..- wyjąkałam i cofnęłam się o krok dla bezpieczeństwa. Miałam szansę uciec, nikt nie zakluczył drzwi tylko jak mam się pozbyć tego Chrisa? 

-Mam pewien pomysł..- zaczął się do mnie niebezpiecznie zbliżać, w pewnym momencie znalazłam się w rogu pokoju nie mając szansy by mu uciec. Chwycił mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie wpijając się w moje usta. Pisnęłam i próbowałam go odepchnąć ale był silniejszy. - Dylan nigdy by się Tobą nie podzielił Maleńka, niepotrzebnie się tak ubrałaś.- Wsadził mi rękę pod koszulkę i zaczął masować moje piersi. Próbowałam się wyrwać ale to nic nie dało.  Gdy zaczął rozpinać mi spodnie rozryczałam się na dobre, a gdy znów mnie pocałował ugryzłam go w język z całej siły. Odskoczył ode mnie, a ja wykorzystując sytuację kopnęłam go w krocze i ruszyłam do drzwi. -Ty kurwo.- Wrzasnął i ruszył chyba za mną. Nie wiedziałam gdzie uciekać więc wybiegłam przed siebie w stronę pola z kukurydzą. Po około 15 minutach biegu stanęłam, ale nie słyszałam żadnego szelestu. Zamiast tego zaczął lać deszcz. Chyba przestał mnie gonić, szłam polem jeszcze chwile aż wyszłam na asfaltową drogę i szłam dalej wzdłuż niej.  Szłam około godzinę aż w końcu ujrzałam miasteczko. Podbiegłam do pierwszych lepszych drzwi i zaczęłam walić w nie jak oszalała. Byłam cała mokra i brudna, wyglądałam pewnie jak siedem nieszczęść. W końcu otworzył mi jakiś starszy mężczyzna, szybko weszłam do środka nie czekając na zaproszenie.

-Musi mi Pan pomóc, błagam. Zostałam porwana i prawie zgwałcona, nie wiem gdzie jestem mógłby dać mi Pan zadzwonić?- Spytałam z nadzieją.

-Dziecko kto Cię porwał? Wiesz coś?

-Jakiś Dylan, tylko tyle wiem. Mieszka w domku na wsi kilka kilometrów stąd. Pomoże mi pan?

-Jasne...Chodź ze mną.- Wskazał ręką żebym szła przed siebie.- Drzwi po prawej. -Otworzyłam je a moim oczom ukazał się okrągły stół przy którym siedziało kilku mężczyzn...




Gdybym wiedziała...Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora