Rozdział 10

2.4K 62 13
                                    

Obudziły mnie jakieś krzyki i szmery, otworzyłam powoli oczy i chciałam się podnieść ale w mojej głowie szumiało,a całe otoczenie wirowało. Po kilkunastu sekundach powoli udało mi się wstać, w koło było całkowicie ciemno, nie widziałam nawet swoich własnych rąk więc na oślep macałam podłogę przed sobą. W końcu napotkałam coś co przypominało włącznik światła, pstryknęłam go i oślepiło mnie światło z żarówki nade mną. Znajdowałam się w małym pomieszczeniu w którym nie było nic prócz żarówki i kilku puszek z jedzeniem oraz kilku butelek z napojami. Wyglądało to trochę jak schron, ale co ja tu robiłam? Nagle wszystko zaczęło mi się przypominać, wypiłam czekoladę a potem było ciemno. Nie pozostało mi nic innego jak usiąść w kącie i czekać aż ktoś przyjdzie, ponieważ drzwi oczywiście były zamknięte.

Nie mam pojęcia ile tak siedziałam i czekałam, ale w końcu drzwi się otworzyły. Natychmiast się podniosłam, a w drzwiach stanął zakrwawiony Dylan. Z jego brwi oraz wargi sączyła się krew, a pod okiem widniał siniak. Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem po czym podszedł i złapał mnie za dłonie, a ja poczułam strach, ale nie przed nim. To był strach o niego, a razem z tym uczuciem pojawiło się uczucie troski.

-Przepraszam, musiałem Cię schować na pewien czas. Mieliśmy niemiłą wizytę Twojego ojca, a nie mogłem pozwolić by mi Cię zabrał Skarbie. -Nic nie odpowiedziałam, a tylko wyszłam ciągnięta za rękę za nim. Czyli mój ojciec tu był, chciał mnie odzyskać. Gdy wyszliśmy już do salonu, natychmiast wyrwałam się chłopakowi i pobiegłam znana mi już drogą do sypialni. Usiadłam na łóżku i rozmyślałam, nie chciałam wracać do ojca..w końcu mnie sprzedał, ale jednak wrócił po mnie. Nigdy mu tego nie wybaczę ale jednak chciałabym wrócić do mojego braciszka i do mamy..może Dylan pozwoli mi się z nimi spotkać jeśli będę posłuszna? Z taką myślą wróciłam do salonu, ale to co tam zastałam mnie zamurowało. Stało tam trzech gości, byli o wiele więksi ode mnie. Jeden z nich miał wielkie łapy którymi z pewnością powaliłby każdego kto się zbliży, w jego ręce dostrzegłam broń, a za paskiem błyszczał nóż. Drugi z nich nie był aż tak wielki jak poprzednik ale nadal wzbudzał strach, był mi dziwnie znajomy, tak jakbym go już spotkała. Był łysy a na jego twarzy była ruda broda i czarne okulary. Trzeci był kopia tego pierwszego, różniły go od niego jedynie tatuaże na ciele. Ten również trzymał w dłoni broń, ale większa i pewnie żądającą większe obrażenia. Ale bardziej przeraziło mnie to że obok kanapy leżał nieprzytomny Dylan z rozciętą głową. Nie wiem czemu mnie to zabolało, ale w moich oczach pojawiły się łzy na myśl ze chłopak może nie żyć. Zdałam sobie po chwili sprawę że powinnam uciekać, więc  najciszej jak potrafiłam przeszłam do drzwi wyjściowych. Otworzyłam je ale głupia nie spojrzałam co jest za nimi i wpadłam prosto w ramiona kolejnego wielkiego gościa tym razem z blizną przechodzącą przez całą twarz. Moje oczy powiększyły się z przerażenia gdy ten się obleśnie uśmiechnął i nim zdążyłam zawrócić by uciec przerzucił mnie sobie przez ramię jak worek kartofli. Zaczęłam się wyrywać, kopać i okładać go pięściami ale on nic sobie z tego nie robił, miałam wrażenie ze mnie to boli bardziej niż jego.

-Szefie patrz jaki ptaszek wpadł w moje ręce.-odezwał się gdy stanął ze mną na środku salonu. -Nawet nie musiałem jej szukać, sama do mnie przyszła.- zaśmiał się i zrzucił mnie pod nogi tego z rudą brodą. Nie zdążyłam krzyknąć z bólu który powstał przy bliskim spotkaniu mojego tyłka z podłogą gdy ten złapał mnie za włosy i podniósł dokładnie oglądając moją twarz, która już była mokra od łez. Gdy spojrzał mi w oczy wydawały się być jeszcze bardziej znajome..

-Nie pamiętasz mnie pewnie, miałaś jakieś pięć lat gdy ostatnio się widzieliśmy. Twój ojciec namieszał nie tylko u tego śmiecia-tu spojrzał na nieprzytomnego brązowookiego- Na prawdę nie rozumiem jakim trzeba być skurwielem by zastawiać swoje dzieci za własne życie, ale no niestety interes musi się kręcić. Twój mały braciszek czeka już na Ciebie w samochodzie, mam nadzieje że będziesz posłuszna bo inaczej zginiecie oboje tak jak wasza matka.-Uderzył mnie w twarz aż poleciałam do tyłu. Z mojego nosa zaczęła sączyć się krew, jeden z nich już nawet nie wiem który złapał mnie za ramię i pociągnął za sobą na zewnątrz. A ja w głowie miałam tylko słowa że moja mama nie żyje. Zabili ją, a to wszystko przez ojca. To wszystko przez osobę którą kochałam i miałam za wzór przez całe życie. A teraz cała moja rodzina płaci za jego błędy...

***

Taka kwarantannowa niespodzianka, kompletnie nie miałam weny na dokończenie tej książki, miałam w planach ją usunąć, ale jednak to siedzenie w domu zrobiło robotę. Mam nadzieje ze rozdział przypadnie wam do gustu i przepraszam z całego serca za tę przerwę 🙈❤️

Gdybym wiedziała...Where stories live. Discover now