8. Banda okropnych ludzi

77 7 2
                                    

— Możesz mi przypomnieć, dlaczego to robimy? — zapytała Mimir, na moment skupiając wzrok na swoich nieodłącznym towarzyszu Boltonie. Po tym krótkim spojrzeniu, jakim zdążyła sobie po raz kolejny uświadomić, że Domeric był tak samo memiczny i skoncentrowany jak pięć minut temu, wróciła do gry nawet nie czekając na odpowiedź.

— Ponieważ nasz drogi przyjaciel nas o to poprosił — odparł Domeric, bawiąc się lornetką, którą miał przed sobą. Ich "drogi przyjaciel", aka Edgar postanowił wyznaczyć im zadanie polegające na śledzeniu jednego z potencjalnych podejrzanych w sprawie morderstw Wiary. Znaczy, podejrzeń na nią jeszcze nie było, ale Greyjoy wyznawał zasadę, że lepiej zapobiegać niż leczyć i postanowił sprawdzić WSZYSTKICH, którzy wydawali się mu podejrzani.

Ale na szczęście interweniował wkurzony Viserys oraz pięść Arysy i Ed postanowił wyznaczyć jedynie trzy cele. Wszystkie zrzucił na nich, bo sam miał ważne sprawy (znaczy, ponoć był na randce z ulubionym Targaryenem, ale sam Targaryen zaprzeczał jakoby to była randka) (mówił na to bro-spotkanie), Theon był na randce, a Arysa zwyczajnie nie miała na to ochoty. Mimir i Domeric, jako jedyni nie mający na wieczór żadnych specjalnie ważnych planów wylądowali więc w krzakach obserwując dom Lysy Tully. Czy raczej bawiąc się w stalkerów, bo inaczej tego, co wyprawiali się nazwać nie dało. Jak dotąd zaobserwowano jedynie wkroczenie Petyra Baelisha, kilka bardzo głośnych krzyków (Mimir nie dociekała za bardzo, bo brzmiały one jednoznacznie) oraz jeszcze głośniejsze wrzaski syna Lysy — Robina, który najpewniej nie dostał tego, czego chciał w momencie, w którym tego chciał.

To wszystko przyprawiało Mimir o silną migrenę, ale i tak trwała dzielnie w krzakach, pilnując. Tylko dla Boltona to robiła. Tylko dla niego. Gdyby nie to, że był tu Dom, to zapewne błyskawicznie zakończyłaby całą tą głupią farsę i zwyczajnie poszła do domu. Ale nie, przyjaźń i bycie w meme teamie zobowiązywało i musieli siedzieć w zimnie i trawie razem. Razem do końca.

— Mam wrażenie, że nasi przyjaciele zwyczajnie zrobili z nas kretynów, którzy odwalają całą czarną robotę — stwierdziła, poprawiając się do wygodniejszej pozycji. Domeric oderwał się od obserwowania domu Lysy i przytaknął jej z dosyć jednoznacznie zrezygnowaną miną.

— Są chujami, trzeba to przyznać.

— Zawiedliśmy jako rodzice.

— Technicznie, to Arysa jest ich wszechmatką, wińmy ją.

— Arysa zawiodła w wychowywaniu ich. A my w byciu ich ciotką i wujkiem. Chociaż zdumiewa mnie fakt, że nie uważasz nas za dzieci Arysy, Domiericu Boltonie.

— Nie jesteśmy jej dziećmi z dwóch powodów. Z mojego, aka jestem w jej wieku i to byłoby dziwne oraz bolesne rodzić siedemnastolatka będąc siedemnastolatkiem oraz z twojego, czyli Oberyn prędzej by zabił siebie, niż pozwolił Arysie spędzić noc z Baratheonem, czy Lannisterem. Także nie możemy być jej dziećmi.

— Okej — Mimir wstała z miejsca — czas napisać do tych durniów i przekonać się, czy ich plany się udały, bo mi się właśnie skończyła cierpliwość, a tyłek prawie przymarzł do ziemi.

— Mój przymarzł całkowicie, droga wolna.

*****

Konwersacja: Protect Domeric and Viserys Team.

@MemeBaratheon zalogowała się.

Aktywni: @EccentricEd, @KingV, @ThatGayGirl, @TheonIsTheHero

@MemeBaratheon: to są te wasze randki, małe chujki i Aryso?

@MemeBaratheon: tyłek Domerica przymarzł do ziemi, a wy pewnie siedzicie u kogoś na chacie i wpierdalacie pizze wegańskie

obłąkani ekscentrycy ✧ gra o tronWhere stories live. Discover now