Zielony Stworek

4 1 0
                                    

-Przez ciebie i te twoje głupie żarty straciliśmy piątek- powiedziałem Filipowi gdy wychodziliśmy z sali.
-Żarty?! Najpierw sam trułeś mi dupę o to, że istnieje a teraz myślisz, że kłamie?!- Filip był wyraźnie poddenerwowany.
-Wiesz co widziałeś? Drona. Więc przestań się wkurzać i daj se spokój- próbowałem go uspokoić- Tak poza tym to dzisiaj imprezka, wyluzujesz się i znów będziesz myślał, że księżyc to gwiazda.
-Dobra ok- odpowiedział, przybił mi żółwika i poszedł w przeciwną stronę.

Po kilku godzinach spędzonych w szkole, w tym dwóch na w-f 'ie, wracałem do domu ze średnią ochotą do życia. Jedyne co mi ją dawało była informacja o wieczornej imprezie. Mimo iż każda taka impreza kończyła się zawsze tak samo cieszyłem się, że na nią idę. Fajnie spędzić trochę czasu z kumplami, a potem pogadać z innymi ludźmi.

Pierwsze co zrobiłem po powrocie w moje rodzinne progi to szybkie odpalenie laptopa. Dzisiaj nie miałem zamiaru oglądać seriali, otworzyłem tylko szybko zeszyty w których były moje prace na jutro i szybko spisałem odpowiedzi z neta. Przebrałem swoją szarą bluzę na coś bardziej nadającego się na imprezę czyli zwykły czarny T-shirt. Zabrałem klucze i telefon, następne wyszedłem z domu. Rodzice dobrze wiedzieli gdzie idę i o której wrócę, lub nie.

-No witamy!- Arek przywitał mnie uściskiem - Już myślałem, że nie przyjdziesz!
-A jednak!- odwzajemniłem jego uściski i odgarnąłem wbijającego się w moje oko dreda. Udałem się w stronę kuchni, ponieważ tam spodziewałem się Filipa. Wszystko się zgadzało Filip właśnie nalewał do szklanek soku. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy rozmawiać. Zabrałem łyka z mojej szklanki i... Nie to nie był tylko sok. Wisiało mi to i tak się upiję i tak.

Nie minęła godzina, a nasza mała imprezka zmieniła się w domówkę. Nie była tak spektakularna jak miesiąc temu kiedy praktycznie do domu Filipa zjechało się pół miasta. Była zwykła. Jedna laska już żygała, a jej kumpela trzymała włosy. W kącie salonu całowała się jakaś parka, wcześniej stała inna w tym samym miejscu, ale oni już są w pokoju miłości czt. sypialni rodziców Filipa. Ja nie chciałem tym razem zostać na noc, wiadomo w końcu, że bycie kumplem organizatora i zostawanie na noc skazuję cię na pomoc w sprzątaniu tego syfu.

Zmyłem się gdzieś tak około czwartej, kiedy Arek leżał nawalony na stole, a Filip pewnie skakał z dachu, ale co tam te trzaski brzmiały bardziej jak pękanie stołu, a nie łamanie kręgosłupa.

Szedłem zamyślony pustymi ulicami. Z mojego transu wybawił mnie dziwny dźwięk. Dziwny dźwięk, jakby połączenie warczenia z wzdychaniem. Zachowałem się jak typowy koleś z horroru. Wiecie ten co nie dzwoni na policję słysząc płacz dziecka o trzeciej w nocy tylko woli sam sprawdzić co to tak brzmi. Tak też zrobiłem. Wszedłem pomiędzy budynki w ciemną alejkę. Byłem coraz bliżej źródła dźwięku. Bliżej i bliżej. Po kilku powolnie i cicho stawianych krokach doszło do mnie, że dźwięk dobiega zza śmietnika. Teraz zbliżyłem się już najbardziej i przyjrzałem się temu co ujrzałem za śmietnikiem. Najobrzydliwsza rzecz jaką kiedykolwiek mogłem zobaczyć. Skrzyżowanie ryby, jaszczurki i człowieka. Było zielone i całe pokryte śluzem, twarz jeżeli mogę to tak nazwać, była dosyć podobna do ludzkiej poza kocimi oczami i uszu, których było totalnie brak. Na ich miejscu znajdowały się dwie szparki przypominające skrzela.
-Co jest kurwa?! - praktycznie zdarłem sobie gardło i powoli się wycofywałem.
-O nie! Poczekaj! Nie miałem cię przestraszyć! Wybacz!- Zmutowana jaszczurka wstała i zbliżała się do mnie wyciągając rękę.
-To są jakieś jaja! Filip?!- przypuszczałem, że może posunąć się tak daleko po tym jak nie uwierzyłem mu w jego historie.
-Nie, Filip to ludzkie imię...
-Czym ty jesteś?! - coś nie pozwoliło mi zrobić następnego kroku w tył. Kuna ściana!
-Poczekaj!- koleś w śluzie podszedł do miejsca za śmietnikiem otrząsnął się i na suche łuski założył czarną koszulkę i chyba shorty- Witaj mieszkańcu pięknej planety Ziemia! Moje imię to Manfeks, ale tutaj używam imienia Mikey. Jakie jest twoje imię?
-K-Kamil- powiedziałem z niedowierzaniem nie odrywając się od ściany.
-Miło mi cię poznać Kamilu!- nic nie odpowiedziałem co spowodowało chwilową ciszę- Wybacz nie opowiedziałem ci o sobie. Pochodzę z planety Re-day z poza tego układu słonecznego. Jestem tu w celach badawczych, dokładniej; jesteście jedyną planetą, na której odkryliśmy życie. Było to w przeliczeniu na wasz czas jakieś 6 lat temu. Nasi naukowcy byli zaskoczeni i zafascynowani tą planetą więc stworzyli specjalną naukę nazwaną godnie Edaz-sv czyli w twoim języku "planeta z powietrzem. Nauka ta rozwinęła się do tego stopnia iż sami Główni zainspirowali się wieloma rozwiązaniami stosowanymi tutaj. Dzięki temu rozwinęły się szkoły. Sam byłem zafascynowany Ziemią co dało mi przepustkę na coś podobnego do waszych studiów tyle, że na Re-dey'u zaczynasz pracę od zaraz. Najpierw sprawdzana jest twoja wiedza i sprawność fizyczna, na tej podstawie przydzielają cię do odpowiedniej pracy. Ja miałem świetne wyniki w teście fizycznym. Na tyle dobre, że Główni postanowili nie przejmować się słabym wynikiem z testu wiedzy i od razu wysłać mnie tutaj. Jestem dokładnie trzecim Re-day'em obecnym na tej planecie. Moim zadaniem jest próba życia w społeczeństwie, jestem jedynym pracującym w ten sposób, ponieważ moi przyjaciele z pracy badają wodę i glebę trzymając się z daleka od ludzi.
-Jakim cudem oddychasz? Jeśli w ogóle oddychasz... - postanowiłem mu uwierzyć, Filip nie jest na tyle mądry, aby wymyślić tak funkcjonującą planetę.

-Wasza atmosfera jest bardzo zbliżona do naszej. Jedyną różnicą jest procent tlenu, u was jest on większy. Macie też bardzo zbliżoną siłę grawitacji oraz temperaturę. A skoro już o temperaturze mowa... To co widziałeś za śmietnikiem było pewnego rodzaju linieniem, aczkolwiek nie zrzucałem skóry lecz ją rozciągałem. Śluz przy tym obecny pomagał. Przejdźmy do rzeczy. Za dosłownie kilka minut warstwa ogrzewająca moje ciało zaniknie i będę potrzebował ogrzania. Wcześniej wspomniałem o moich słabych wynikach w teście wiedzy, właśnie moja niewiedza była powodem braku dyskrecji i rozbiciem się statkiem w pobliskim lesie. W moim statku znajdowały się specjalne koce stworzone dla mnie, teraz są zniszczone i nie mogę ich wykorzystać. Stąd moje pytanie do ciebie. Czy mógłbyś mi pomóc znaleźć szybko coś co pomoże mi się ogrzać?- Mikey spojrzał na mnie kocimi oczami i uśmiechną się.
-Tak... Jasne chodź ze mną...- nie mam pojęcie czemu zaprosiłem go do domu, ale z drugiej strony... Biedny mały kosmita rozbił się statkiem na zbyt zimnej dla niego planecie. Jak ja, ktoś kto kocha astrofizykę miał by nie zabrać ze sobą zielonego stworka?


Aleee fajnieee. Napiszcie czy podoba wam się Mikey i jego historia, która będzie oczywiście ulepszana i postaram się opowiedzieć ją jak najdokładniej ^^

I love my alien friendWhere stories live. Discover now