To co zostało

2 1 0
                                    

Plan był taki. Ja idę do szkoły i robie to co każdy normalny uczeń w szkole, a Mikey w tym czasie zabiera moją torbę i wladowuje do niej wszystko co znajdzie na miejscu kolizji jego statku z naszą planetą.

Przesiedziałem całe lekcje w nerwach. Bo co jeśli ktoś go zobaczy? Złapią go i pokroją w laboratorium, a zdaje mi się że ten kosmita ma serce większe niż człowiek. Najgorzej było na fizyce, przerabialiśmy właśnie temat kosmosu i tych spraw. Filip po całej akcji z UFO musiał zadać to pytanie...

-Proszę pani?-zapytał nieśmiało.

-Tak?
-Czy istnieją kosmici?- to zdanie bolało mnie w uszy...
-Nie Filipku... Kosmici to tylko wymysł komiksów i bajek-... ale to doprowadziło do ich krwawienia.
-Naprawdę?!-zaprotestowałem- Studiowała pani fizykę wie pani jak wielki jest wszechświat, że życie przystosowuje się do środowiska, a nie odwrotnie, że nazwa niezidentyfikowany obiekt latający nie jest już określeniem na przysłowiowe "latające spodki" ponieważ został zidentyfikowany!- klasę opanował szmer. Pewnie dlatego iż zwykle siedziałem cicho i nie wdawałem się w konflikty, zwłaszcza z nauczycielami.
-Co to za hałas?!- Kowalska rąbnęła o stół książką od fizyki- Kamil... Jesteś takim mądrym chłopcem i wierzysz w te głupoty z internetu?- zapytała teraz już spokojnym głosem.
-Jakim cudem może to pani nazywać głupotami?- moje brwi dobrowolnie zjechały na dół. Byłem wkurzony...
-Cisza! Koniec! Wracamy do tematu! Tak więc jak już mówiłam pomiędzy Marsem a Jowiszem znajduje się pas planetoid...
-Stary!- Filip krzyknął szeptem- Teraz już ci wierzę! Oglądałem filmy na youtube, to nie jest możliwe, że jesteśmy jedyną zamieszkaną planetą!
-Wiem... Ciągle ci to powtarzałem-odpowiedziałem prześmiewczo naśladując jego krzyczenie szeptem.

Po szkole poszedłem prosto do pobliskiego lasu gdzie byłem umówiony z Mike'im. Czekałem tylko na moment zobaczenia go, aby mieć pewność, że żaden naukowiec go nie pokroił. 
-Kamil!-usłyszałem głos Mikey'go dochodzący z lewej.
-Mike?!
-Ra!- zielony człowiek wyskoczył zza krzaka mało nie przyprawiając mnie o zawał.
-Serio... Ra?- zapytałem wstając z trawy.
-Już się nie czepiaj tylko chodź! Zobaczysz mój statek... A raczej jego wrak...- Weszliśmy w głąb lasu. Co jakiś czas mijaliśmy jakieś małe metalowe kawałki jakby od samolotu. Dotarliśmy na miejsce. Nie spodziewałem się tego co zobaczyłem. Z korony jednego z drzew wystawał statek wielkości samochodu.
-Żywisz się małymi organizmami z powietrza?- pewnie myślał tak dlatego, że stałem jak debil z otwartymi ustami.
-Nie, po prostu spodziewałem się tu wielkiego srebrnego talerza wbitego w ziemie, a tam na drzewie wisi jakiś bobel.
-Chodź pokaże ci co ocalało- Mikey podszedł do drzewa i podniósł torbę która leżała pod nim- Mam tu...- zaczął wyjmować z torby całą jej zawartość i w pewien sposób układać na trawie. Usiadłem przed wszystkimi rzeczami i przyglądałem się im.
-Co to?- zapytałem podnosząc jakiś postrzępiony kawałek materiału- twój koc?
-Chyba...- Powiedział skupiając się na ładnym ułożeniu kolejnej rzeczy- Dobra patrz!- zbliżyłem się do czegoś przypominającego skórę- To jest moje ludzkie wcielenie, które uległo zniszczeniu. Jak widzisz przetrwał kawałek twarzy, brzucha, narząd płciowy i...
-Czekaj czekaj... Co?!
-No peni...
-Wiem co miałeś na myśli... Ale chyba nie nauczyli cię w szkole budowy człowieka...
-Co jest nie tak?- Nie tak było praktycznie wszytko. Genitalia wyglądały jak jakieś dwie dyndające glizdy, a pomiędzy nimi znajdowało się coś przypominającego zaokrąglony trójkąt. 
-Koleś to jest literka "M", a nie narząd!
-...I jeszcze przetrwały nogi...
-I rozumiem, że trzeba to naprawić tak?
-No... wiesz fajnie by było...

Zadanie zrobienia mojemu kosmicie ludzkiej skóry należało do mnie, a ponieważ nie byłem uzdolniony artystycznie miałem z tym duży problem. Najpierw razem z Mike'em poszliśmy do sklepu. Założył to co zostało z jego skóry a resztę przykryliśmy włosami. Skąd miałem włosy? Mieliśmy w naszym liceum dyskotekę, na którą był obowiązek się przebrać. Wszyscy pozamawiali fajnie stroje, a ja stwierdziłem, że będę się wyróżniał i przebrałem się za EMO. Nie mam tak bardzo depresyjnych włosów więc zamówiłem perukę przez internet. Teraz mój strój pomaga w znajomości z kosmitą. Co jakiś czas patrzyłem na Mike'a, aby się upewnić, że spod jego grzywki nie prześwitują zielone łuski. Zakupy wyglądały mniej więcej tak. Mike mówi co potrzebujemy, ja mówię w czym się znajduję i co tworzy z całością, a on stwierdza czy bierzemy czy nie. Chodziliśmy tak po sklepie dobre 3 godziny. Nareszcie dotarliśmy do kasy i całą taśmę zawaliliśmy różnymi produktami, każdy pomnożony razy 7 bo Mike nie miał większości skóry. Ledwo psychicznie wytrzymałem kiedy kasjerka powiedziała cenę.


I love my alien friendTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang