Jestem w Wersalu

43 4 2
                                    

---MARINETTE---

Dzisiaj jest sobota ten sam dzień, w którym Adrien leci do Polski.  Wstałam około godziny 9:30. Dosyć wcześnie jak na mnie w wakacje. Dosyć długo płakałam w nocy. Położyłam się około godziny 19:45, spałam do pierwszej, potem się przebudziłam i chyba z godzinę łkałam. W końcu zasnęłam i tak do rana.

Wstałam. Znowu przytuliłam  się do misia i kiedy się już oswoiłam z myślą, że chłopaki na których mi zależy wylecieli za granicę naszego państwa, poszłam do łazienki. Tam się ubrałam, uczesałam i lekko się pomalowałam. Dokładniej ubrałam się w to:

 Dokładniej ubrałam się w to:

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Zeszłam na dół na śniadanie. W kuchni nikogo nie zastałam, w salonie też ani żywej duszy. Zeszłam do piekarni rodziców, tam też pustki. Wróciłam do kuchni. Zaczęłam robić sobie śniadanie. "Co by tu zjeść?? Wiem!! Zrobię sobie naleśniki z czekoladą!"  Jak pomyślałam tak też zrobiłam. Zaczęłam szukać odpowiednich składników. Kiedy zrobiłam, jadłam i posprzątałam po śniadaniu, zauważyłam karteczkę na stole. "Ja od godziny jestem na nogach i nie zauważyłam tego papierka??"  Skarciłam się w myślach. Na kartce był liścik od rodziców:

"Córciu,

my z tatą pojechaliśmy do centrum, na zakupy do piekarni. Wrócimy około 13-14. Chcielibyśmy, abyś była już spakowana na wakacje do dziadków. Tata cię tam odwiezie.

Kochamy cię, skarbie.<3<3"

No dobrze. Jak zwykle rodzice zostawili mi ciasteczka w kuchni. Zabrałam je do pokoju i postawiłam na biurku. Nie minęła minuta, a obok mnie znalazła się Tikki.

- To dla mnie?

- A znasz jeszcze jakieś kwami, które ciągle je to same ciasteczka na śniednie, obiad i kolację??(wyczuj ten sarkazm :)/dopis. autorki)

- Czyli to moje!- przytuliła się do mojego policzka i podleciała do słodkości.- Co będziesz dzisiaj robić?

- Muszę się spakować i posprzątać w pokoju.

- Jak zjem te pyszności to pomogę ci, obiecuję.

- Ty zawsze wiesz jak poprawić mi humor.

- Wiem o tym.

Tikki zjadła swoje śniadanie i zaczęłyśmy się pakować. Pomagała mi wybrać ubrania, bo w końcu jadę na dwa miesiące. Skończyłyśmy. Byłam wyczerpana, ale jeszcze muszę jeszcze posprzątać.

Kiedy ogarnęłyśmy w pokoju, spojrzałam na zegarek. Była dokładnie 13:02. Wtem usłyszałam jak zostają otwierane drzwi. Zeszłam na dół i zobaczyłam rodziców. Powiedzieli mi, żebym się ubierała i jedziemy do dziadków  z tatem. Tylko przytaknęłam i poszłam po rzeczy. Pożegnałam się z mamą i wyszłam z mieszkania.

***U DZIADKÓW***

Jechaliśmy jakieś 25 min (nie wiem ile to czasu zajmuje, więc podaję przypadkową liczbę/ dopis. autorki).

Przywitałam się z babcią i dziadkiem, i poszłam rozpakować swoją nie małą walizkę do pokoju na piętrze. Pokój był ładny w odcieniach różu, gdzie nie gdzie pojawiał się kolor biały. Podobał mi się. Kiedy skończyłam, zaszłam na dół. Powiedziałam babci, że idę do ogrodu. To naprawdę duże podwórko. Usiadłam na huśtawce i zaczęłam czytać książkę "Ponad wszystko" (czytałam polecam/ dopis. autorki).

Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęło się ściemniać. Około godziny 21 babcia zaczęła mnie wołać na kolację. Zjadłam. Po tym poszłam się wykąpać i zwyczajnie  poszłam spać.

--------------------------------------



Miraculous: Od początkuWhere stories live. Discover now