Znowu razem (2\2)

32 0 0
                                    

***MARINETTE***

Już od tygodnia jestem w Paryżu, cieszę się ostatnimi chwilami z rodzicami. W końcu jutro wyprowadzam się do Adriena. Dziwnie się czuję. Odkąd wróciłam codziennie... kilka razy dziennie... chodzę na wieżę Eiffla.

Zawsze mam nadzieję, że ten dachowiec też przyjdzie i wszystko będzie jak przed wakacjami. "DOŚĆ!!! Nie mogę tak tu siedzieć! Muszę coś zrobić! Tylko nasuwa się pytanie... co?"

- Tikki, co mam robić?! Ciągle myślę o Czarnym Kocie. O jego miękkich włosach, perlistym uśmiechu...i ...i tych cudownych, zielonych oczach.

- Może tym razem pojawi się w waszym miejscu? Przemień się. Siedząc w domu nic nie wskórasz.

-  Nie sądzisz, że nadzieja jest matką głupich. Odkąd wróciłam jego nie było.

- Nie, każdy musi mieć na coś nadzieje. Ja myślę, że tym razem zobaczysz swojego ukochanego.

- On nie jest moim "ukochanym"- mówiąc to zrobiłam w powietrzu cudzysłów- tylko teraz... coś się między nami zmieniło.

- Może przestałaś go traktować jak partnera?

- Oczywiście! Już dawno zaczęłam traktować Czarnego Kota jak przyjaciela. Ufam mu bezgranicznie.

- Mari! Mi chodzi o kogoś więcej niż o  zwykłego przyjaciela.

- On nie jest zwykły!- Oburzyłam się... właściwie dlaczego ja go bronię- jest najlepszą osobą jaką znam. Może gdybym nie poznała Adriena to wtedy Kot zająłby jego miejsce.

Miałam już dość takiego siedzenia oraz nic nie robienia. Przemieniłam się i pobiegłam na wieżę Eiffla. Jest około godziny 16 podajże 10, a ja już jestem na samym szczycie stalowej budowli. Pewnie się zastanawiacie dlaczego  nie ma tutaj turystów skoro jest praktycznie środek dnia. Trzecie piętro jest już od 16 zamknięte dla zwiedzających, dlatego nie ma tutaj aż tak wielu ludzi.

Czekam chyba z kilka minut, kiedy nareszcie widzę w oddali rosnącą czarną plamkę. To na pewno mój Kotek.

Chowam się, żeby zrobić mu niespodziankę. Jak wychylam głowę... to nie widzę go. Pewnie mnie nie zauważył i poszedł szukać gdzieś indziej.

Niespodziewanie ktoś zakrywa mi oczy. Nic nie widzę, ale słyszę przy uchu czyjś głos.

- Witaj my lady. Zgadnij kto to.- szepcze

Wiem do kogo należy. To Czarny Kot.

- Czarny Kot,

- Skąd wiedziałaś?- położył ręce na moich biodrach i obrócił mnie w swoją stronę. Nie zdjął rąk z mojego ciała, chociaż tyle dobrego.- Tęskniłaś za mną choć troszkę? Bo ja za tobą bardzo. 

"Powiedzieć mu, że nie spałam przez kilka nocy, bo za nim tęskniłam? Nie podroczę się z nim troszeczkę."

- Może odrobinę tęskniłam.

- Tylko odrobinę?!?!? Tyle dobrego, że tęskniłaś.

Przygarną mnie do siebie i przytulił. Co mi pozostało? Oddałam uścisk, trwaliśmy tak z kilka minut w ciszy. To chyba najlepszy moment w tego roczne wakacje.

- Co powiesz na to Kropeczko, żebyśmy sobie pobiegali razem po dachach?

- Z tobą... zawsze chętnie! Kto ostatni na naszym dachu kupuje wygranemu czekoladę.

***ADRIEN***

Wypowiedziawszy ostatnie zdanie wydostała się z mojego uścisku i pobiegła na nasz dach.

- To był fail start! - krzyczę za nią, zaczynając biec.

Dziewczyna się śmieje. Jaki to piękny dźwięk. Tak się zastanawiam czy ona wyładniała w ten miesiąc czy tylko mi się zdaje. W czasie kiedy ja rozmyślałem o mojej pani dotarliśmy na dach.

- Co tak wolno? Teraz kupisz mi moją ulubioną czekoladę mleczną od Milki.

- Dobrze, przegrałem i poniosę tego słodkie konsekwencje.

Niespodziewanie usłyszałem bardzo cichy krzyk, pewnie dochodzi z drugiego końca miasta. Biedronka go nie dosłyszała, bo tylko ja mam ten koci słuch.

- Kropeczko, słyszałem jakiś krzyk na końcu miasta.

-Możliwe, że ci się przesłyszało. Ale sprawdzimy to. Co powiesz na wyścig? O kolejną czekoladę.

- Moja pani, przecież jak tak dalej pójdzie to nie wypłacę się do końca życia.

Dotarliśmy na miejsce, a naszym oczom ukazał się kompletny chaos. Super- złoczyńca zmieniał paryżan w... MYSZY?!?! Sam anty-bohater był ogromnym Kotem, który zjadał swoje ofiary. Razem z Biedronką ruszyliśmy do akcji.

(NIE UMIEM OPISYWAĆ WALK DLATEGO NIE PISZĘ I NIE ROBIĘ Z SIEBIE POŚMIEWISKA W INTERNECIE -autorka)

- ZALICZONE! - krzyknęliśmy razem po zakończeniu zadania.

- Biedronko, co ty na to, żebyśmy się spotkali dzisiaj wieczorem na wieży Eiffla?

- Pewnie, godzina 22?

- Mi pasuje.

Dziewczyna udała się w swoją stronę, a  po minucie już jej nie widziałem. Sam skierowałem się do swojego domu. Z kotem walczyliśmy z dobre trzy godziny, czyli zapewne jest około godziny 19. Odmieniłem się z powrotem w Adriena. Postanowiłem obejrzeć jakiś film, padło na Harry'ego Potter'a.

Skończyłem oglądać, spojrzałem na zegarek i od razu zawołałem Plagg'a.

- Wysuwaj pazury!!!

Godzina była za piętnaście dwudziesta druga. Za raz spotkam się z moją kochaną Biedronką.
















You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 30, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Miraculous: Od początkuWhere stories live. Discover now