🔯ROZDZIAŁ 26🔯

10.5K 880 447
                                    

Perspektywa: Thomas

Z lekkim grymasem na twarzy rozprostowałem skrzydła. Rozerwały mi boleśnie skórę na plecach, od razu robiąc dwie duże dziury w koszulce z tyłu. Ale ten ból był dobry, bo zaraz po nim przyszło niesamowite uczucie szczęścia i wolności, gdy rozłożyłem skrzydła wysoko nad głową. Uśmiechnąłem się szeroko i spojrzałem na przyjaciół.

- To lecimy. - zdecydowałem, na co szybko zaczęli rozprostowywać swoje skrzydła.

Tylko Liam się ociągał i zerkał co chwila w tył ze smutną miną. Zupełnie jakby czekał na kogoś, ale ta osoba miała nigdy nie przyjść.

- Spokojnie, Connor pewnie jest już daleko. - zapewniłem go, na co spojrzał na mnie zdezorientowany.

- Ta. Masz rację. - wymamrotał bez entuzjazmu.

Obiecałem sobie, że jak tylko będzie po wszystkim, porozmawiam poważnie z przyjaciółmi, bo niektórych najwyraźniej coś bardzo niepokoi.

Nie tracąc już czasu wzniosłem się w górę, a za mną od razu poleciał Scott. Brad złapał Cody'ego za rękę i lecieli obok siebie ze splecionymi dłońmi. Na końcu wzniósł się Liam.

- A jak jakiś demon nas zobaczy z dołu? - spytał mnie Scott, zniżając trochę lot, by być zaraz koło mnie.

- Trudno. Zanim komuś powiedzą co widzieli, nas już tu nie będzie. - stwierdziłem.

Wytężyłem wzrok i przed sobą zobaczyłem Bramę na Ziemię. Była to metalowa, duża, ozdabiana brama za którą było widać jasne światło, takie samo, które towarzyszy przy teleportacji. Ucieszyłem się z tego, że wejście do innego świata nie było tutaj strzeżone. W Niebie na przykład wszelkich bram pilnowali aniołowie wartownicy.

Wzrok miałem cały czas skupiony na obrazie przed sobą. Dopiero gdy usłyszałem głośny ryk, spojrzałem w dół. Z wielkiej dziury w szczycie Góry wyleciał ogromny smok i kierował prosto na nas. Szybko rozproszyliśmy się na boki tak, że stwór ominął nas o włos i poszybował w górę, ale zaraz potem nawrócił i teraz leciał w dół prosto na mnie i Scott'a.

- Wiej! - wykrzyczał ciemnowłosy i podleciał do Brada oraz Cody'ego, po czym pociągnął ich za sobą, zmierzając ku ziemi.

Za późno się ogarnąłem, ale jakoś umknąłem na bok, a pysk smoka lekko musnął moje prawe skrzydło, przelatując obok. Chciałem oddalić się od bestii, ale podmuch wiatru jaki stworzył swoimi ogromnymi skrzydłami, zniósł mnie prosto na skalną półkę. Zderzyłem się ze ścianą i upadłem ciałem na niewielki skrawek skały wystającej z Góry. Potrząsnąłem głową, aby dojść szybciej do siebie po upadku, a następnie uniosłem wzrok. Smok leciał prosto na mnie z otwartą paszczą. Najgorsze, że moje ciało sparaliżował strach i nie potrafiłem się ruszyć.

Nagle coś uderzyło mnie w bok i zepchnęło ze skalnej półki. Wirowałem przez chwilę w powietrzu, ale rozłożyłem skrzydła i zatrzymałem się w połowie drogi w dół. Spojrzałem w górę i zobaczyłem, że to Liam odepchnął mnie, zajmując moje miejsce na półce.

- LIAM! - wykrzyczałem w momencie, gdy pysk smoka zderzył się z ciałem mojego przyjaciela.

Patrzyłem jak spadał i tym razem szybko zareagowałem. Poleciałem w jego stronę, po chwili łapiąc chłopaka w ramiona tuż przy ziemi. Natychmiast spojrzałem w górę, ale smok okrążył pare razy szczyt Góry, po czym schował z powrotem w dziurze. Musiał mieć tam zapewne gniazdo, które chronił.

- Liam! - podbiegł do nas Scott z Bradem i Cody'm.

Wylądowałem na ziemi do której i tak po złapaniu Liama, miałem zaledwie około dwa metry.

Chosen By The Devil (Dylmas)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz