Maria Boleyn przyjechała złożyć wizytę swojej siostrze. Anna proponowała jej wprawdzie zamieszkanie na dworze na stałe, piastowanie urzędu jej damy dworu, jednak jej to nie pasowało. Jej reputacja, kochanki dwóch królów, sprawiała, że każdy dzień na dworze był katorgą. Trudno było jej przejść przez korytarz bez czucia na sobie krzywych spojrzeń, okropnych, wulgarnych wrzasków, ironicznych wyzwisk od Wielkiej Prostytutki.
Wieczorem nawet nie mogła pomyśleć o wyjściu do pałacowych ogrodów. Wiedziała, że gdyby tylko odeszła od siostry i jej świty, jacyś pijani jegomoście zaczęliby nazywać ją w okrutny sposób, dobierać się do jej pośladków i nóg. Wolała swój dom na wsi, który został jej po zmarłym małżonku. Miała w nim służące, z którymi się przyjaźniła i dwójkę dzieci, na które król Henryk przysyłał pieniądze.
Henryk i Katarzyna Carey'owie; rude, szczupłe dzieciaki z pełnymi ustami, wyrastały na urocze persony. Nawet jeśli każdemu w tym pałacu było wiadomo, że winni oni nosić nazwisko Tudorów, a nie Carey'ów.
– Czy ona naprawdę nie umie nic poza siedzeniem i krzyczeniem nie? – jęknął syn Marii. Bezsilnie podejmował próby zabawy z księżniczką Elżbietą.
– Jest maleńka, Henryku. Dajże jej spokój. – Jego matka upomniała, gdy jedna z figurek powędrowała w jej dłonie.
– Oddaj! – ryknął wściekły, a maleńka, ruda niewiasta odparła krótko i na temat:
– Ne.
– Rzeknij mi, siostro. Cóż u ciebie? – zapytała królowa, po czym krzyknęła do dwórki: – Lady Jane, dolej nam więcej wina!
Siedziały przy maleńkim stoliczku - dlaczego, gdy do dyspozycji dana była im nawet sala do ucztowania? Nie miały pojęcia. To to chyba sentyment z ich młodości, kiedy były niezbyt bogatymi półszlachciankami. O dziwo bardzo radosnymi i szczęśliwymi, cieszącymi się każdym nowym kapeluszem, każdą księgą, którą pan ojciec zakupił do domu.
– Nic, Anno. – odparła jasnowłosa. – Jestem rada, że ojciec nasz wysyła mi jakieś pieniądze na ich utrzymanie. Katarzyna to już dorastająca panna! Należy kupić jej to i owo, zadbać... Nawet nie wiem, cóż dam na posag kiedy jej przyjdzie wyjść za mąż.
– Zawsze macie miejsce na mym dworze. – mruknęła młodsza, nie pojmując, że dla jej siostry praktycznie na to miejsca nie ma. – Katarzyna ma już dwanaście lat, mogłaby już mi służyć. Ja też miałam tyle, kiedy pierwszy raz zostałam dwórką. I jak widzisz, dzięki temu łatwiej było mi zawrzeć małżeństwo.
– Muszę podziękować - odparła starszą z sióstr, próbując wpaść na inny temat do rozmowy. – Cóż u Jego Wysokości? Nadal taki zwinny z niego rycerz?
Maria pamiętała swój romans z królem. Nie można było rzec, żeby brakowało mu czegokolwiek. Był bardzo inteligentny i oczytany, wiedział chyba wszystko z każdej dziedziny nauki, znał sześć języków. Nie był też jakimś jajogłowym! Był świetny w wielu sportach; prawie zawsze wygrywał w tenisa w zawodach z swymi przyjaciółmi, na turniejach rycerskich, choć parę razy oberwał, budził wielkie podziwy. Pisał wiersze oraz pieśni! Dla Marii też napisał jeden! Wspaniale patrzyło się w jego granatowe, wielkie oczy. Nikt nie miał w sobie takiej aury i takiego spojrzenia...
Przykrym było zdać sobie sprawę, że Henryk napisał peany dla niejednej niewiasty. Każdą zwał najpiękniejszą i najwspanialszą z kobiet. Jeszcze bardziej bolesnym było dojrzeć swoją siostrę, która czytała tekst Greensleeves, kolejnej pieśni napisanej specjalnie dla niej.
Wiedziała, że nie mogła obwiniać Anny. Kiedy urodziła małego Henryka, Jego Królewska Mość przestał przysyłać im pieniądze (a przynajmniej tyle pieniędzy, by spłacić kredyt, jaki zaciągnął Tomasz u lichwiarzy). To właściwie dobrze, że niezamężna, młoda Anna mogła wtedy mu się pokazać i rozpocząć z nim romans. A dzięki temu, że była sprytna, tak dobrze się ułożyć...siebie, a przy okazji ojca i George'a.

YOU ARE READING
🏵 w głowie Anny Boleyn 🏵 [BYŁA WYDANA]
Historical FictionAnglia, rok 1533. Król Henryk VIII postanawia porzucić wieloletnią małżonkę: zamożną, pochodzącą z rodziny cesarza Katarzynę Aragońską i chce pojąć za żonę jej damę dworu - dużo młodszą od Katarzyny, ciekawą i nietuzinkową Annę Boleyn, która obiecuj...