19. ,,Odejdź''

4K 220 56
                                    

Od ostatniego incydentu minął tydzień. Owutemy zbliżały się za szybko. Nauki było tak dużo, ze w całym miesiącu były tylko dwa treningi do ostatniego meczu.

Przez cały miesiąc nie było spotkania. Cassandra widziała Toma tak rzadko, ze jak już go widziała i chciała z nim porozmawiać, on jej unikał. Zalewał ją wtedy smutek.

Jednak gdy widziała go w towarzystwie jakiejś dziewczyny, nie wiadomo czemu pożerała ją zazdrość.

Jego doskonale włosy i twarz mogłaby widzieć codziennie...

Burgess prowadziła lekcje z przyjacielem kilka razy w tygodniu. Przyniosło to duże postępy, bo po kilku sekundach umiał już wyrzucić ją z umysłu. Wtedy powiedziała mu o przyszłości Riddle'a. Chłopak był w takim szoku, ze prawie mucha mu wleciała do otwartej buzi.

W niedziele Pokój Wspólny był jak zwykle pełny. Dlatego Cassandra udała się na siódme piętro i przeszła trzy razy pod ścianą. Aż cię cofnęła gdy zobaczyła kto jest w środku.

Właśnie trwało spotkanie.

-Mam tego dość Riddle. -powiedziała po namyśle.

-Wyjść. -rozkazał wszystkim. Wszyscy jak jeden mąż wstali. Rosa gdy mijała Cas posłała jej współczujące spojrzenie. Powstrzymała sie od wywrócenia oczami.

Mulciber jak przechodził obok, poszalał jej pytające spojrzenie. Znowu powstrzymała się od wywrócenia oczami.

Natomiast gdy mijała ją Walburga, nie dała rady. Wywróciła oczami denerwując Black.

Gdy wszyscy wyszli, Riddle milczał.

-Znowu zapomniałeś? -zapytała kąśliwie i ruszyła w jego stronę. -Tyle mi obiecałeś. Mówiłeś jak będzie, ale gdy będę twoją prawą ręką. Mijasz mnie szerokim łukiem. Unikasz jak nikogo innego. Wiec dlaczego wtedy, gdy usnęłam w Pokoju Wspólnym, zaniosłes mnie do mojego dormitorium? I co tam tak długo robiłeś? Kim dla ciebie jestem?

Cassandra zatrzymała się kilka centymetrów przed nim. Zapadło milczenie.

-Nikim. -okłamał. Po długim zastanowieniu, ta dziewczyna jest odwrotnie do nikim.

Ale te słowa zabolały ją. Nawet nie wiedziała czemu. On nie był jej obojętny...

Jego twarz powoli zaczęła zbliżać się do jej. Cassandra zatopiła się w czekoladowych oczach.

-Nienawidzę cię. -powiedziała gdy jego twarz była już centymetr od niej. Łza spłynęła po jej policzku.

-Powtórz to, a odejdę.

Brunetka teraz patrzyła na swoje buty. Coś mówiło jej, żeby nie odchodził. A mózg powiedział:

-Nienawidzę cię. -szepnęła. Znowu na niego spojrzała. Jego twarz wyrażała najprawdziwszy smutek. Ten widok zabolał ją. Zamknęła oczy. Zaraz poczuła miękkie wargi na jej czole.

Całe ciało rozgrzało przyjemne ciepło. Otworzyła oczy. Chciała go powstrzymać. Ale zamiast niego zastała przestrzeń wypełnioną smutkiem.

                                      ***

Cassandra siedziała w dormitorium i płakała.

Nawet nie wiedziała dlaczego.

Odpowiedz brzmi: on odszedł.

Do jej dormitorium wpadł Mulciber. W rękach niósł gorącą czekoladę i ciastka.

-Zjedz to skarbie.

Momentalnie jej humor się poprawił. Nigdy tak do niej nie powiedział.

-Odłóż to.

-Co? -zapytał stając w połowie drogi.

-Odłóż to i podejdź. -usiadła na łóżku i się delikatnie uśmiechnęła.

Odłożył rzeczy na szafkę nocną i usiadł na brzegu. To był błąd.

Cassandra pociągnęła go do siebie przytulając i opadając na poduszki. Wyglądała teraz jakby przytulała gigantycznego misia.

-Jutro mecz. -i czar prysł. Dobry humor wyparował z brunetki.

-Dzisiaj pada. Nie zrobię treningu.

-Puchoni trenują codziennie. Jak z nimi przegramy, to możemy kopać sobie groby. -Mulciber prychnął wyobrażając to sobie.

-Przekaz drużynie, ze trening zaczyna się za 15 minut. -odparła znowu smutna.

                                       ***

-Na miotły. -krzyknęła próbując przekrzyczeć ulewę.

Wszyscy wystrzelili w powietrze. Ona zaczęła krążyć nad boiskiem. W pewnym momencie nie wytrzymała i się rozpłakała. Jej łzy mieszały się z kroplami deszczu.

-Tak bardzo mi was teraz brakuje. -zaszlochała cicho wspominając Dracona i Blaise'a. Ich połączenie potrafiło rozbawić ją do łez.

Teraz pomyślała o Mulciberze. Jest to najlepsza osoba jaką spotkała w tych czasach. Zapłakała jeszcze głośniej, myśląc ze mogłaby go stracić.

-Zleć na dół! -dobiegł ją głos z dołu. Pod nią wisiał Mulciber.

Posłuchała go i zleciała na ziemie. Chłopak wylądował obok niej.

-Cassandra, Merlinie. -podszedł do dziewczyny i przytulił najmocniej jak mógł. Cas nie wytrzymała i wybuchła płaczem. Zaczął głaskać jej plecy.

-Nie zostawiaj... mnie. -powiedziała między szlochami.

-Nigdy cię nie zostawię. Proszę, uspokój się. -ale ona nie mogła. Nie chciała mu mówić o co chodzi, bo sama do końca nie wiedziała.

-Zabierz mnie stad. -powiedziała już mniej płacząc.

Nie musiała dwa razy powtarzać. Przyjaciel wziął ją na ręce i zaprowadził do zamku. Na korytarzu mijał zdziwionych uczniów.

Lecz nie wiedział ze przygląda się temu ktoś jeszcze. Tom stał w zacienionym kacie opierając się nonszalancko o ścianę. Widząc w jakim stanie jest brunetka, miał ochotę być na miejscu Mulcibera. Musiał się powstrzymać.

Eric usiadł przy kominku wyganiając innych. Położył głowę przyjaciółki na kolanach i zaczął głaskać po głowie. Zaraz jej oddech się wyrównał i usnęła.

Po godzinie wziął znowu na ręce dziewczynę i zaprowadził do jej dormitorium. Nawet nie popatrzył na Rosę, która przyglądała mu się ze swojego łóżka. Ułożył Cassandre wygodnie na łóżku i pocałował w czubek głowy.

Zbliżamy się do jednego z najlepszych rozdziałów. Myśle ze kolejne dwa rozdziały w się spodobają ;)

Magia Czasu || Tom RiddleМесто, где живут истории. Откройте их для себя