-Mini fragment nr. 6-

9 0 0
                                    

T: Podoba mi się jej uśmiech. Ponętne usta, wzorcowo piękne, lśniące zęby; z takim predyspozycjami nie może się brzydko uśmiechnąć...


- Widzę, że jesteś teraz jednak zainteresowana moją osóbką ... A widzisz, nie można tak sobie przekreślać wszystkich ludzi jednym machnięciem długopisu. Ludzie są na to zbyt żywi... Potrafią zaskakiwać. Rozumiem twoją złość, ale nie przeproszę cię przecież za to, że przeze mnie na chwilę zaciął się twój obracający się tylko wokół twojej osoby świat.

No teraz już przegięła. Nie mogło być po mnie aż tyle widać. Potrafię to ukrywać. Złość, rozczarowanie, podniecenie, wszystkie te uczucia... Czy naprawdę aż tak się zapomniałam, że na mej twarzy odmalował się cały stan mojej duszy?

- Próbujesz mi ubliżyć?- mówię.

- Nie, kotuś. Próbuję tylko otworzyć ci oczy.

- Na co?- pytam trochę zbita z tropu, a ona wlepia we mnie swoje czarne ślepia i uśmiecha się życzliwiej niżbym mogła się spodziewać.

- Na ciebie samą- odpowiada i serwuje mi nieprzyzwoicie intrygujące spojrzenie. Wredna jędza! Ale tak naprawdę szczwana bestia. Takiego kogoś nigdy nie spotkałam. Rzeczywiście ma coś ze mnie. Ta ironia, rezerwa i zblazowanie. Krytyczne spoglądanie na wszystko, co żyje, z wyżyn swojego egzystencjalistycznego "bycia dla siebie". Cholera, ta gotka zabiła mi klina!

- Pozwolisz mi wejść do twojego sybaryckiego pałacu elitarnej eremitki?- mówi tak swobodnie i lekko, jakby pytała o godzinę. Próbuje mnie podejść? Mam jej zaufać? Gdyby choć w jednym się pomyliła, ale wszystko, co ona mówi trafia w samo sedno. Jakby widziała moją duszę na wylot. Jakby przeskanowała sobie moją osobowość, wydrukowała najważniejsze fragmenty i wkuła się ich na pamięć. A teraz wie, co ma mówić.

- OK. Zaintrygowałaś mnie. Udało ci się osiągnąć ten dla innych niedostępny cel. Ale kim ty jesteś? Kim jesteś, żeby- w tym momencie mój głos niebezpiecznie zadrżał, zdradzając jej jeszcze więcej niż już zdążyła ze mnie wychwycić- mówić mi jaka jestem?

- Jestem tylko podobna do ciebie. A poza tym znam się na ludziach... odrobinę. -odpowiada, a mnie najbardziej denerwuje to jej opanowanie. Mi głos niemalże odmawia posłuszeństwa, bez pytania zatracając swoją sprężystość, a ona nawet mrugnięciem nie zdradzi żadnego śladu podekscytowania. Teraz się uśmiechnęła. Sympatycznie. Uśmiech mający rozładować napiętą sytuację, jaka pomiędzy nami zaistniała. I udało jej się. Ten uśmiech sprawił mi przyjemność i poczułam do niej coś pozytywnego. Wzbudziła we mnie poczucie bezpieczeństwa. Jakże to może być zabójczo iluzoryczne... Ale ma moje przyzwolenie. Możemy się poznać. Oczywiście momentalnie wyczuła przemianę w moim nastawieniu i pospieszyła ze stosowną sugestią:

- To co? Wymienimy się numerami? Bo po wykładzie nie będę miała czasu, żeby pogadać, muszę lecieć na kolejny wykład, wiesz ja robię dwa kierunki...

Rzucam tej gotce ostatnie podejrzliwe spojrzenie, po czym pozwalam jej wedrzeć się do twierdzy mojego wyobcowania i po raz pierwszy się do niej uśmiecham. Wyciągam komórkę. Wymieniamy się numerami i wraz z umieszczeniem jej imienia na liście adresowej mojego telefonu znika z mego serca ostatni płomień niepokoju. Podoba mi się jej uśmiech. Ponętne usta, wzorcowo piękne, lśniące zęby; z takim predyspozycjami nie może się brzydko uśmiechnąć... I jeszcze te oczy. Zdradzające obecność tysiąca dobrze skrywanych tajemnic, które poznać mogą tylko ci nieliczni, którzy zagłębią się w odmętach przepastnej duszy ich właścicielki. Manat. Niech tak będzie.


Pamiętnik LesbijkiWhere stories live. Discover now