1. Start

176 15 7
                                    

Chciałbym uwierzyć, że istnieje życie po maturze.

Poważnie.

Słowo "matura" prześladuje mnie od kiedy rozpocząłem drugą klasę liceum. Słyszę je zewsząd, od nauczycieli, z ust rodziców, nawet mój młodszy brat zdaje się, że nauczył się tego słowa - nie do końca rozumiejąc jego znaczenie - tylko po to, żeby mnie nim prześladować. Wszystko, co mnie otacza zdaje się być zdeterminowane, by na każdym kroku przypominać mi, że do Sądnego Maja pozostały już niecałe dwa lata.

Tymczasem dziś, siedemnastego października, budzik dzwonił jak oszalały, przypominając mi o tym, że jest godzina szósta rano, a dzisiejszy dzień rozpoczynam dwugodzinnym blokiem rozszerzonej matematyki. Zachciało mi się mat-fizu, psia mać, to teraz mam.

Zwlokłem się z łóżka, walcząc ze sobą, żeby nie odpuścić sobie dzisiejszego dnia i nie zostać w łóżku. Do wstania zmotywował mnie wyłącznie fakt, że mały kabel, dla niepoznaki nazwany młodszym rodzeństwem, z całą pewnością naskarży starszym, że nie zaprowadziłem go do przedszkola. Nie dało się go niczym przekupić ani przebłagać, nie działały również groźby. Próbowałem, jednak odniosłem przy tym spektakularną porażkę - Antek pochłonął ogromną tabliczkę mlecznej czekolady, po czym i tak sprzedał mnie rodzicom. Oczywiście dodając także szczegółową relację z próby skorumpowania Milką. Mały zdrajca.

Wymacałem dłonią leżące na szafce nocnej okulary, założyłem je na nos i skierowałem kroki do kuchni. Rozważałem obudzenie brata w pierwszej kolejności, jednak próba zerwania go z łóżka bez przygotowanego w zanadrzu kubka kakao w moim przypadku była skazana na niepowodzenie. Wciąż nie rozumiałem, jak mojej mamie się udaje ta trudna sztuka.

Nastawiłem wodę na kawę, nalałem mleka do rondelka i wyjąłem z lodówki wędlinę. Antoś niemalże na pewno będzie marudził, że chce tosty, jednak uważałem za cud fakt, że nie przypalałem mleka na kakao, więc Młody będzie musiał zadowolić się kanapkami.

Mając przygotowaną łapówkę w postaci czekoladowego napoju w jego ulubionym zielonym kubku z kaczką poszedłem ściągnąć brata z łóżka.

- Antek, wstawaj! - podniosłem głos, wchodząc do pokoju czterolatka.

Chłopiec otworzył na chwilę oczy, po czym zamknął je z powrotem i odwrócił się na drugi bok. Czemu mnie to nie dziwi.

- Antoś, proszę, wstań. Zrobiłem ci kakao.

Ha! Widziałem, że rybka złapała przynętę, braciszek łypnął w moją stronę okiem i zaczął powoli wstawać.

- Pewnie zimne, jak zwykle - zamarudził.

Chyba jednak nie jestem sprytnym starszym bratem, cholera. Co ja mam poradzić na to, że gdy rozdawali umiejętności kulinarne, ja akurat czekałem w innej kolejce? I dlaczego nawet mój czteroletni brat musiał mi to wypominać?

- Zrób lepsze, jak ci nie pasuje - burknąłem.

- To ty jesteś starszym bratem - wyszczerzył mleczaki. - A zrobiłeś tosty?

Policz do dziesięciu i nie zrób dzieciakowi krzywdy. To tylko twój młodszy brat.

Odblokowałem trzymany w dłoni telefon i wyszukałem na Messengerze rozmowę z Anką.

Piotr: Gdzie ukryć zwłoki czterolatka?

Piotr: Pomocy

Piotr: Bo będziesz mi wysyłać paczki do więzienia

- Ubieraj się, mama ci zostawiła ubranie. Tylko się pospiesz, bo kakao ci wystygnie i znowu będziesz mówił, że to moja wina.

- Czyli nie zrobiłeś.

RunawaysWhere stories live. Discover now