Rozdział 9

10.9K 548 322
                                    

Stałam przed ogromną luksusową, dwupiętrową willą, na jakimś odludziu. Umiejscowiona była na wysokim wzgórzu, gdzie rozciągał się widok w dół, na oddalone o kilkadziesiąt kilometrów miasto i wieś, skąd uciekliśmy.
Nie mogłam uwierzyć, że jestem w takim miejscu. Gdyby tylko okoliczności były inne...

- Sądziłaś, że mieszkamy w norach? Jaskiniach? - zaśmiał się David, widząc moją zaskoczoną minę. Po czym idąc do środka, dodał jakby obojętnym tonem. - Mój ojciec niezdobył tego legalnie, lepiej abyś nie znała szczegółów, ale dzięki tej posiadłości mogliśmy przeżyć. Nikt nie podejrzewał kim jesteśmy.

- Ilu was tu mieszka? - spytałam z obawą, ale też nie mogąc sobie wyobrazić, że duża grupa wilkołaków jest w stanie mieszkać pod jednym dachem.

- Obecnie? Wychodzi na to, że cała posiadłość jest tylko dla naszej czwórki - odparł z chytrym uśmiechem, choć w jego oczach był smutek. Po czym zniknął za dużymi drzwiami.

- Nic nam nie zrobią, prawda? - spytała cicho wystraszona Clarr, która właśnie zeskoczyła z szarego wilka. - Wiedz, że będę twoim cieniem. A wrazie czego, miej ogień w gotowości - dodała z powagą.

- Wszystko będzie dobrze - uśmiechnęłam się delikatnie, próbując nie okazać jak bardzo sama się boję. - Poza tym, wcześniej jakoś ci nie przeszkadzała ich obecność - w odpowiedzi przewróciła tylko oczami.

Andrè nic nie powiedział, odrazu po przemianie w człowieka szybko wszedł do budynku, a my zaraz za nim.

Nas czworo, w ogromnej willi na odludziu... Tylko nie panikuj. Jest Clarr, ja władam ogniem, a oni nie są wcale tacy źli! - powtarzałam w myślach, próbując zachować spokój.

*****

Cameron dołączył do siostry, a wraz z nim dwóch pozostałych chłopaków. Nierozumiałam ich sytuacji, ani dlaczego opuścili Davida. Ale wiedziałam, że po części lub w całości to moja wina.
Został tylko Andrè, który nic wtedy nie powiedział, ale można było wyczytać w jego oczach, że nie ma zamiaru zdradzić przyjaciela.
Nie znałam ich i bałam się, ale nie mogłam odejść. Cząstka mnie ufała Davidowi, a same nie miałyśmy dużych szans. Poza tym... musiałam poznać ich świat, którego jestem częścią.
Magiczni wiedzą o mnie, więc nie mogę wrócić. Moje dotychczasowe życie się skończyło. Teraz jedynym celem i nadzieją jest odnalezienie mojego ojca - Valeriana.

*****

Chłopaki odrazu rzucili się do kuchni, robiąc ogromny stos kanapek chyba, aż z czterech bochenków chleba i mnóstwem dodatków. Nie mogłam uwierzyć, że ktoś byłby wstanie zjeść taką ilość na jeden posiłek.
Ja i Clarr siedziałyśmy na przeciw nich i gdy my, pomimo iż też byłyśmy bardzo głodne, zjadłyśmy zaledwie po trzy kanapki popijając pyszną żurawinowa herbatą. Oni pochłonęli całą resztę.

- Spalamy mnóstwo kalorii w zwierzęcej postaci. Zapamiętaj na przyszłość - powiedział z powagą David, jakby to była najważniejsza rzecz o jakiej muszę wiedzieć.

- A niby dlaczego? - zdziwiłam się, ale patrząc na rozbawioną Clarr, która o mało nie zakrztusiła się herbatą, dopiero zrozumiałam jego słowa. - Możesz sobie mówić, że jestem twoją mate, ale to nie znaczy, że z tobą będę! A tym bardziej, nie stracę życia siedząc całe dnie w kuchni! - krzyknęłam wściekła, a moje policzki zapewne oblały się czerwienią.
Wstałam, zabrałam brudne naczynia i szybko ruszyłam do zlewu.

- Za kilka dni zmienisz zdanie - odparł pewny swoich słów. - Im dłużej jesteśmy blisko siebie, tym więź staje się mocniejsza - kontynuował, siedząc nadal przy stole w ogromnej kuchni. - Możesz zaprzeczać, ale nie uciekniesz przed tym. Ranisz tylko niepotrzebnie siebie i mnie, zamiast się cieszyć, że nasze przeznaczone sobie dusze odnalazły się.

Naznaczona Ogniem Where stories live. Discover now