Leżę na wznak
I modlę się w wylinki mej wiary kokonie
Leżę ja - embrion
Modlę bezbożnie
Łzy ronięLeżę tam sam
Nocą bezsenną
We mnie concerto
I serca tempo
Mego allegroA na tratwie
Wciąż kołyszą szare mnie fale
Równomiernie
Po płaszczyźnie rozlaneTrwa występ
Akt drugi - "Teatrum Mundi"
Na morskiej scenie
Tym łez padole
Nikogo na górze
Ani
Nikogo na dole
Brak mi widowni na nieboskłonie
Sama tratwa - scena
Nie jest już pewna swego imienia
Wpółzatarte "Na" widnieje.
Iwność?
Dzieja?
Nie wiemWronie myśli frustrata fruwają skłębione
Niby sępie stada
Czernią niebo zlepione
Że już nie ujrzę przez nie światłaLeżę na wznak
Powyzżerają mnie wronie idee
Przegotowałem prawdę co parzy
za wiele Wszedłem w tę rzekę pleni
Pieni się umysł śród bryzy zawieiNa tej tratwie
Tak wciąż nurtuje mną małe pytanie
Że słyszałbym głos z Nieba~...
Płyńmy.
Nic tam nie ma.