Rozdział 3

768 71 16
                                    


Brał po dwa schodki, wspinając się na górę

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Brał po dwa schodki, wspinając się na górę. Im wyżej był, tym wyraźniej słyszał brzmienie „5 Minutes Alone" Pantery. Sam przez pewien czas słuchał tego zespołu. Dawno temu, w czasie młodzieńczego buntu, wiedząc, że taki typ muzyki bardzo źle działała na ojca. Robił rodzicowi specjalnie na złość. Najchętniej wyprowadziłby się w tamtym okresie z domu, byle być z dala od tego zakłamanego człowieka, ale został ze względu na matkę i siostrę. Klara bardzo przeżywała wszelkie zdrady starego Grońca, choć wiecznie go starała się usprawiedliwiać. Przez pewien ojciec ukrywał swoje miłostki, a potem przestał kłopotać się konwenansami. Córka nawet wtedy ślepo go kochała, do czasu, kiedy... Mariusz zacisnął zęby i odgonił wspomnienia. Nie chciał, nie mógł teraz przeżywać na nowo tamtych zajść.

Nie kłopotał się pukaniem, czy dzwonieniem. Kiedy odtwarzacz pracował na pełny regulator, aż ściany chodziły, nawet wybuch bomby atomowej nie był w stanie Graży wybić z transu. I jak ją znał, nie zamknęła drzwi na klucz. Otworzył szeroko drzwi, a fala dźwiękowa uderzyła w niego z impetem, że aż go cofnęło.

Mieszkanie panny Czajki było gruntownie przebudowane. Sama tego dopilnowała. Nie cierpiała małych, ciasnych pomieszczeń, bo zbyt kojarzyły się jej z klasztorem. W swoim gniazdku chciała przestrzeni i dostała ją. Nawet wymogła, żeby zburzyć ścianę oddzielającą łazienkę od reszty. Te newralgiczne miejsce zasłaniała parawanem.

Mariusz dokładnie wiedział, gdzie ją znajdzie. Zatrzasnął za sobą drzwi i ruszył w głąb pomieszczenia. Siedziała na niskim zydlu przed sztalugą. Włosy miała spięte w niechlujny kok, z którego wystawały pędzle, służące za wsuwki. Gołe ramiona nosiły ślady farby. Te plamy jednak nie pokrywały paskudnych blizn szpecących skórę. Doskonale wiedział, że to nie jedyne rany, które Grażyna nosi. Tylko westchnął i ruszył w jej kierunku. Stanął obok niej i wpatrzył się w najnowsze dzieło dziewczyny.

Ponure, pełne ciemnych barw i dodatkowo obryzgane jaskrawą czerwienią, symbolizującą krew. Każde z nich miało swoje zmory z przeszłości i w inny sposób z nimi walczyło. Dziewczyna uciekała w świat sztuki, on się zapracowywał. Na podłodze leżał pilot do wieży, więc mógł wreszcie wyłączyć ten jazgot.

– Zastanawia mnie jedno – odezwał się, kiedy wreszcie przestało mu dzwonić w uszach. – Dlaczego żaden z twoich sąsiadów jeszcze nie wezwał policji? I to nie tylko z tego budynku, ale z całej dzielnicy.

– Nie przesadzaj – odparła cicho. – Nie ma tak źle. Nie tylko ja tak słucham muzy, większość młodych też.

– Przypominam ci, skarbie – dorzucił sarkastycznie – że nie jesteś już nastolatką, tylko dorosłą kobietą.

– Jako smarkata słuchałam tylko psalmów – mruknęła i pociągnęła pędzlem po płótnie. – Może teraz chcę nadgonić stracony czas?

– Tego nie da się zrobić – zauważył ponuro. – Niektóre rzeczy są nie do nadrobienia. – Pociągnął palcem po mokrej powierzchni. – Może powinienem zorganizować ci wystawę? – zapytał spokojnie, żeby zmienić temat. – Choć wątpię, że sprzedałabyś któryś ze swoich obrazów.

WybraćWhere stories live. Discover now