Rozdział 14

490 35 18
                                    

Czuł się wyzuty z energii, całkowicie

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Czuł się wyzuty z energii, całkowicie. Z lekarzami starał się mieć jak najmniej do czynienia. Jedynym wyjątkiem był dentysta, ale wiedział że to wyższa konieczność. W szpitalu wylądował w sumie trzy razy. Jako trzynastolatek ze złamaną nogą po wyjątkowo agresywnym meczu podwórkowym. Drugi raz jak miał siedemnaście lat – spotkanie z zamkniętym oknem źle się dla niego skończyło. Rok później znów trafił na urazówkę, tym razem zaliczył niekontrolowany lot z motocykla.

Internista w czasie rozmowy przyglądał mu się zza grubych okularów, ale nie komentował ilości badań, którą zażyczył sobie pacjent. I nawet stwierdzenie, że musi mieć wyniki do piątku, nie zrobiła na nim większego wrażenia. Kiedy Groniec wreszcie się przestał produkować, oznajmił po prostu:

– To będzie trudne do wykonania. Na niektóre badania – spojrzał na zapisaną kartkę – trzeba czekać w kolejce.

– Zapłacę – odpowiedział Mariusz.

Lekarz pokiwał głową, pewnie myśląc, że bogaci mają swoje fanaberie.

– Nie widzę żadnych wskazań, żeby wykonać te badania – powiedział. – Skoro jednak panu zależy, dam panu listę prywatnych gabinetów, w których ewentualnie mógłby pan je wykonać.

– Dziękuję.

Resztę popołudnia, aż do późnego wieczoru, spędził jeżdżąc od jednego adresu do drugiego.

Dawid siedział naprzeciw tego faceta w pokoju przesłuchań i zastanawiał się, czy to rzeczywiście mężczyzna

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Dawid siedział naprzeciw tego faceta w pokoju przesłuchań i zastanawiał się, czy to rzeczywiście mężczyzna. Z dokumentów wynikało, że tak, ale... Nie cierpiał takich gości, wymalowanych, ze zrobionymi paznokciami, a ten dodatkowo chyba miał trwałą na głowie. I ta mocna woda kolońska, która była w sprzeczności ze zniewieściałym zachowaniem. Teraz także delikwent siedział ze złączonymi kolanami i dłońmi równo ułożonymi na stole. Czerwony kolor lakieru drażnił i tak już zirytowanego policjanta.

– Nie macie prawa mnie zatrzymywać – pisnął jak panienka z pensji.

– Jakiś paragraf by się znalazł – mruknął Sromek spod ściany.

– Nie jest... pan... zatrzymany – powiedział po raz kolejny Maćkowski. – Chcemy tylko porozmawiać.

– Nic nie zrobiłem i nic nie wiem – dukał mężczyzna.

WybraćWhere stories live. Discover now