Rozdział 7

491 58 17
                                    

Tak naprawdę nie wybierał się do Klary, ponieważ ta dnia poprzedniego znów wyjechała do teściowej

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Tak naprawdę nie wybierał się do Klary, ponieważ ta dnia poprzedniego znów wyjechała do teściowej. Jego celem była kobieta stojąca przed drzwiami windy. Czuł, że powinien wyjaśnić z nią ostatnie zdarzenia, przeprosić ją, choć wcale nie czuł się winny. Teraz też nie mógł się powstrzymać, żeby nie przyglądać się jej tyłkowi w dopasowanych dżinsach. Tak na oko, doskonale pasowałby do jego dłoni i aż musiał zacisnąć je w pięści, żeby do niej nie sięgnąć. W windzie wcale nie było lepiej, ręce go świerzbiały, a pewien organ miał ochotę wyrwać się na wolność. Mariusz prosił opatrzność, żeby kobieta tego nie zauważyła.

Za pierwszej bytności w jej mieszkaniu nie zwrócił na nic uwagi, tak był zaaferowany własnymi podejrzeniami. Teraz miał szansę to nadrobić. Pokój dzienny zalewało światło wpadające przez panoramiczne okna, za którymi zauważył fotel, a na nim kolorowy pled. Aneks kuchenny znajdował się we wnęce, a od reszty oddzielał go wysoki barek. Dorota właśnie wskazała mu jeden z hokerów, a sama otworzyła szafkę nad zlewem i wyjęła z niej jakąś skrzynkę.

– Co robisz? – zapytał, kiedy z hukiem ją postawiła przed nim.

– Trzeba to zdezynfekować – mruknęła i z wnętrza wydobyła buteleczkę wody utlenionej i gaziki.

– Nie trzeba – uznał i uśmiechnął się, ale zaraz skrzywił, bo poczuł ból. – Cholera – warknął i przetarł wierchem dłoni usta.

– Dalej krwawisz – odparła. – No chyba ty, tak dzielny rycerz, nie masz zamiaru mi tutaj siać paniki? Albo, co gorsza, zemdleć?

Parsknął, ale pozwolił jej robić swoje. Wcale nie uważał, że potrzebuje pomocy pielęgniarki, no chyba żeby ubrała się w seksowy strój i... Zacisnął zęby, żeby nie oblizać się na samo wyobrażenie. Kobieta stała między jego nogami i delikatnie przemywała skaleczenia. Już miał ochotę jej powiedzieć, że to nic takiego i często wyglądał gorzej, ale powstrzymał się. Jej zapach, swoista woń jej ciała i perfum, działała na wszystkie zmysły.

– Do wesela się zagoi – odezwała się w pewnym momencie i nachyliła się bardziej.

Spojrzał jej w oczy i odkrył, że nie są jednolite. Ciemne, a wokół źrenic miały ognisty krąg. Natychmiast w nich utonął i gdyby nie to, iż się odsunęła lekko, pewnie znów by ją pocałował.

– Hmm – chrząknął. – Znasz tego palanta? – zapytał od niechcenia.

– Tak. – Skrzywiła się. – To brat mojego byłego szefa.

– Straciłaś pracę? – zainteresował się.

– Niestety – odparła. – I to dziś.

Dorota miała ochotę się spoliczkować. Po co mu to powiedziała? O tym, że straciła pracę? I tak była w czarnej dupie z tą całą sytuacją, choć miała nadzieję, że da się to jakoś poprostować. Dopóki jednak Staniak będzie w szpitalu, nie była w stanie. Przynajmniej wiedziała już, kto za tym wszystkim stał. Ernest czekał na nią przed klatką i wszystko wyśpiewał. A właściwie przechwalał się, jak po cichu urabiał szwagierkę, wmawiając jej romans męża. Kiedy ta nie zareagowała natychmiast, zaczął jej wysyłać anonimy. Wszystko po to, żeby Dorka straciła pracę. Stary cap myślał, że będzie łatwiejszą zdobyczą, kiedy zostanie pozbawiona środków utrzymania. Kiedy go wyśmiała i kazała spadać na drzewo banany prostować, najpierw zaczął jej grozić, a gdy i to nie na nią nie zadziałało, zaatakował. Gdyby nie nagłe pojawienie się brata sąsiadki, podejrzewała, że mógłby ją skrzywdzić. A przynajmniej próbowałby. Na pewno by się broniła ze wszystkich sił, nie miała zamiaru zostać po raz kolejny ofiarą.

WybraćWhere stories live. Discover now