3

3.3K 142 19
                                    

         Harry był w szoku nie wiedział co o tym myśleć. Niby nie musiał się godzić, ale jednak Voldemort odzyskał moce i Harry był w dużym niebezpieczeństwie. W pokoju wspólnym Gryffindoru usiadł na kanapie i znów tego dnia wziął książkę od transmutacji. Zaczął czytać i musiało to trwać długo bo nagle usłyszał głos, który dochodził z kominku, który znajdował się na przeciwko kanapy, na której aktualnie siedział Harry

 - Harry przyjdź do mojego gabinetu. - powiedziała twarz w kominku.  Był to nie kto inny jak Albus Dumbledore. Gryfon  pozbierał jedynie  książki i pobiegł w stronę gabinetu dyrektora szkoły. Nie wiedział jakie jest hasło więc po prostu tam stał. Po około 20 minutach drzwi się otworzyły i stanął w nich sam ta sama osoba, która mówiła do niego przez kominek.

 - Dzień dobry Panie dyrektorze - chłopiec mruknął i wszedł po schodach do gabinetu.

 - Co się stało? Czy chodzi o ten... Ślub? - spytał zdenerwowany chłopiec. Chłopak usiadł jednak na krześle, na przeciwko mężczyzny i położył ręce na biurku, ciągle patrząc na mężczyznę. 

- Harry, niestety profesor Snape miał rację. Jest to jedyna opcja abyś... miał zapewnione jakiekolwiek bezpieczeństwo - powiedział i podszedł do okna. 

- Za chwilę będzie tu  Severus i odbędzie się ceremonia zaślubin. - powiedział wesoło. Harry nie wiedział, dlaczego dyrektor był taki szczęśliwy. W końcu, właśnie skazał go na ślub z najgorszym, zaraz po Voldemorcie człowieku na świecie, a dyrektor właśnie głupio się uśmiechał za swoich okularów-połówek. Harry schował twarz w rękach i czekał, aż przyjdzie Snape.

 - Cytrynowego dropsa? - spytał i wyciągnął zza swojego biurka pudełko ze  słodyczami. Potter jedynie pokręcił głową, był zbyt zdenerwowany, aby jeść jakiekolwiek słodycze. Minęło około 15 minut gdy w drzwiach stanął  Snape. Kiwnął w stronę Harry'ego, najwyraźniej go witając.  Podszedł do drugie fotela, który stał w gabinecie Dumbledore'a i usiadł na nim, tak najnormalniej w świecie.

 - Dzień dobry, Albusie - powiedział i spojrzał na dyrektora, tym razem z nim się witając. Dopiero gdy jego nauczyciel usiadł koło niego, Harry poczuł tak naprawdę stres. Nadal zastanawiał się, dlaczego to akurat na Snape'a padło.

- Czyli to już teraz? - spytał i wstał jeszcze szybciej z fotela, niż na nim usiadł, poprawiając swoje szaty nauczyciela. 

- Może byś łaskawie wstał - syknął wrednie w stronę swojego  ucznia. Harry właśnie w tym momencie zaczął się stresować jeszcze bardziej niż przed chwilą. Podniósł się powoli z krzesła i spojrzał na Snape'a, a następnie dyrektora, niestety od żadnego z nich nawet nie dostał pocieszającego spojrzenia. Odetchnął głośno i podszedł bliżej profesora eliksirów i ponownie spojrzał na niego tego wieczoru.


W tym samym czasie na drugim końcu zamku inny młodzieniec, w wieku Harry'ego także próbował uporać się ze swoim problemem. Był on o wiele łatwiejszy do rozwiązania niż ten Pottera, ale Draco Malfoy nie był przyzwyczajony do rozwiązywania swoich problemów. Czarny Pan dał mu zadanie. Musiał zabić jedynego człowieka, który przeszkadzał mu w podbiciu Hogwartu. Zabicie Dumbledora, nie było najłatwiejszym zadaniem, ale tylko to dzieliło go od tego, aby przywrócić światłość swojej rodzinie.  Wiedział, że został wybrany i będzie musiał to zrobić, albo Pan Czarny. 


W Ogniu Miłości | w trakcie poprawyUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum