7

2.5K 120 6
                                    

Kolejne dnie, a później tygodnie mijały im naprawdę dobrze, nawet jeżeli ich kontakty nie były jakieś cudowne. Codziennie siadali razem, po lekcjach, w salonie. Severus na kanapie, a Harry przy biurku, które nie dawno postawił tam Snape, aby Harry nie musiał odrabiać lekcji przy stoliku na kawę, który stał przy kanapie, naprzeciwko kominka. Żadne z nich nie odzywało się. Czasami Potter tylko zapytał o coś czego nie rozumiał. Tak minęły im pierwsze miesiące w szkole jak i w małżeństwie.

Dzisiejszego dnia wypadał pierwszy listopada i jak Snape zawsze miał w zwyczaju tego dnia chciał udać się na cmentarz do Lily. Nigdy tego nie robił w dokładny dzień śmierci swojej najlepszej i jedynej przyjaciółki, ponieważ zbyt dużo miał z tym dniem przykrych wydarzeń. Tego roku chciał zapytać Harry'ego czy on by nie chciał iść z nim na cmentarz, w końcu ona była jego matką, a obok niego leżał James Potter, który był przecież jego ojcem.

Więc gdy o poranku tego sobotniego Harry wszedł do salonu, w którym siedział już od dłuższego czasu siedział na kanapie i popijał swoją poranną kawę. Harry poprawił swoje rozczochrane włosy i ziewnął, patrząc na swojego współmałżonka. Kiwnął głową i usiadł na jednym z foteli, które podobnie jak kanapa, stały przy kominku.

- Wczoraj była kolejna rocznica śmierci Twoich rodziców. W swoim zwyczaju miałem dziś wybierać się na cmentarz, żeby dać jakieś kwiaty czy coś w tym stylu. Teraz, gdy jesteśmy małżeństwem, pomyślałem, że może wybraliśmy się tam razem. No wiesz, w końcu Lily była Twoją matką, a Potter był Twoim ojcem. Zrozumiem, jak nie będziesz chciał nigdzie iść, ale po prostu wpadł mi taki pomysł do głowy - powiedział i wzruszył ramionami, ponownie zaczął czytać gazetę, nawet nie patrząc na Harry'ego.

- Wydaje mi się, że wspaniale by było odwiedzić ich pierwszy raz w życiu - powiedział i uśmiechnął się do Snape, nawet jeżeli mężczyzna tego nie widział, nadal był wpatrzony w swoją gazetę. Severus pokiwał głową, ale nadal patrzył w swoją gazetę.

- Zjemy śniadanie tutaj? - zapytał Snape, a Harry jedynie pokiwał głową, bo akurat teraz zaczął ziewać. Była sobota i rzadko w ten dzień tygodnia wstawał sam, bez pomocy Severusa, według którego chłopak powinien robić coś od samego rana. Chłopak po części zgadzał się ze swoim współmałżonkiem, ale w końcu Harry cały tydzień uczył się, a rok szósty nie należał do najprostszych w jego całej edukacji. Zastanawiał się, dlaczego narzekał na swoje poprzednie lata, które w porównaniu do tego co teraz przeżywał, były łatwe, jak nie wiadomo co.

Po zjedzeniu śniadanie Harry wrócił do swojej sypialni, aby się przebrać w coś wyjściowego. Postawił na zieloną koszulę i ciemne spodnie. Nie układał włosów, bo tak i tak nic by to nie zmieniło. Z jednej strony nienawidził swoich włosów, były już na tyle długie, że leciały mu do oczy, co przeszkadzało chłopakowi w normalnym funkcjonowaniu, ale z drugiej strony bardzo podobały mu się i pasowały do niego. Przynajmniej tak mu się wydawało, ale szczerze mówiąc, nikt nigdy mu nie powiedział, że podobają mu się jego włosy. Ciekawe czy Severusowi podobają się jego włosy?

Po kilku minutach młody gryfon usiadł na fotelu, nadal czekając na swoje małżonka, ale Severusa nie było w ich komnatach. Poprawił swoje okulary i odchylił się w swoim fotelu, aby jakkolwiek odstresować się od tego co zaraz się wydarzy. Czuł się dziwnie, Snape co roku odwiedzał jego rodziców, a był jedynie przyjacielem jego matki, a on jako ich syn nigdy tam nawet nie był. Cieszył się, że Severus postanowił go tam zabrać. Nikt nie zaproponował mu nigdy, odwiedzin grobu jego rodziców, nawet Molly Weasley i jej mąż, których uważał za drugich rodziców, a ich przecież nigdy nie miał.

Wreszcie po kilku minutach do pomieszczenia wszedł Snape, a w ręku trzymał starą monetę, którą jak domyślił się była świstoklikiem, dzięki niemu mieli przenieść się do Doliny Godryka, gdzie byli pochowani jego rodzice.

- Gotowy? - zapytał Snape i wystawił w jego stronę dłoń, za której koniec trzymał.

Harry pokiwał jedynie głową i także złapał za monetę, zagryzając wargę, ponieważ niezbyt lubił podróżować za pomocą świstoklików. O wiele bardziej wolał on latać na miotle, ale niestety to nie było możliwe w każdym przypadku. Westchnął i już po chwili poczuł szarpnięcie w okolicy pępka.

To było niesamowite, że można było się przenieść w każde możliwe miejsce na świecie i to w ułamku sekundy. Między innymi przez to kochał magię. Były też powody, przez które ją nienawidził.

Tak, była to śmierć jego rodziców. Gdyby urodził się w mugolskiej rodzinie nic takiego nie wydarzyłoby się. Miałby szesnaście lat, chodził do liceum, miał rodziców i może nawet psa. W pewnych momentach otoczka Wybrańca była dla niego nieznośna. Większość osób w jego wieku i nie tylko chciałaby być jak on, ale to nie było zbyt łatwe. Zbyt wiele osób chciało go zabić. Nie był to tylko Voldemort, minister Knot też nie chciał dla niego dobrze. Robił tak, aby było dobrze tylko dla niego, a interesy innych go nie interesowały.

Żaden z nich nie odzywał się, po prostu szli w ciszy. Zastanawiał się jak jego małżonek zachowa się w tej sytuacji, bo w końcu nie znał go z tej strony. Snape zawsze był dla niego gburowatym nietoperzem z lochów, który faworyzował tylko Ślizgonów, więc zdziwił się, gdy ten zaproponował mu wyjście na cmentarz.

Gdy stanęli przy odpowiednim grobem Harry uśmiechnął się słabo i spojrzał na Snape'a, który czarował coś swoją różdżką. Po chwili na nagrobku pojawiły się białe lilie. Westchnął i chwilę wpatrywał się w kwiaty. Potem pokiwał głową i podniósł wzrok na Harry'ego, który ciągle patrzył się na niego. Dziwnie czuł się gdziekolwiek, poza szkołą, razem ze Severusem. Gdyby ktoś kilka miesięcy powiedział mu, że weźmie ślub ze swoim nauczycielem, zapewne by go wyśmiał i powiedział, że zwariował. Żadne z nich nie spodziewało się, że to właśnie ich połączy. Przecież gryfon nigdy nie pałał żadnym uczuciem do swojego profesora, a co dopiero żadnym uczuciem, który mogłoby spowodować, że zostaliby małżeństwem.

- Chcesz jeszcze chwilę zostać? Bo jest coraz zimniej i nie chciałbym, abyś się przeziębił, bo nie mam ochoty z Tobą siedzieć i co chwilę sprawdzać czy czasem nie umarłeś na zapalenie płuc – powiedział, a Harry już wiedział, że wrócił stary Snape. Uśmiechnął się słabo i jedynie pokręcił głową. Snape westchnął i tym razem wystawił do niego rękę. Harry domyślił się, że tym razem po prostu aportują się. Nie zrobili tego wcześniej, bo na terenie Hogwartu nie można się aportować. Złapał oczywiście dłoń swojego małżonka i po chwili poczuł uczucie szarpnięcie w okolicach pępka.

Gdy otworzył oczy zobaczył znajome mu pomieszczenie, w którym od około miesiąca codziennie pił poranną herbatę. Zapewne Snape na tą jedyną chwilę zniósł bariery, które były rozciągnięte wokół zamku.

- Dziękuję za to, że zaproponowałeś mi ten małe oderwanie się od Hogwartu – powiedział, a Snape jedynie skinął głowę.

W Ogniu Miłości | w trakcie poprawyWhere stories live. Discover now