Rozdział 52

231 22 3
                                    

Było grubo po północy, gdy Hermiona ostatni raz zamieszała chochlą w kociołku. Jej wcześniejszy entuzjazm wyparował po kilku godzinach, gdy dopadło ją zmęczenie. Według niej było ono największym przeciwnikiem nauki – jak człowiek miał coś odkrywać, badać, dochodzić do przełomowych koncepcji, gdyby, dajmy na to, w możliwie najlepszym momencie swojej inspiracji stawał się zmęczony, niezdolny do prawidłowego myślenia i ledwo mógł utrzymać się na nogach? Na wszystkie książki świata, przecież mogła uwarzyć sobie eliksir, który natychmiastowo dodałby jej sił! Oczywiście trzeba by było wciąć pod uwagę ile dni z rzędu po takim eliksirze człowiek mógłby nie spać i ile później musiałby odespać, ale niewątpliwie taki eliksir przydałby się jej właśnie tu i teraz.

Cichy świst przywrócił Hermionę do rzeczywistości. Sięgnęła po różdżkę, wyłączyła palnik pod kociołkiem i wyszła z laboratorium pozwalając, aby mikstura ostygła zanim zostałaby przelana do próbek. Mimo niesamowicie intensywnej chęci położenia się do łóżka, postanowiła przedtem odwiedzić Severusa i przekazać mu dobre wieści.

Otworzyła drzwi na oścież i weszła do jego sypialni, jednak po kilku krokach i dwóch uderzeniach ciałem w napotkane po drodze rzeczy, które ciężko było dostrzec w tych ciemnościach wyciągnęła różdżkę oświetlając, blaskiem z niej wydobywającym się, całe pomieszczenie. Podeszła do profesora i wyciągnęła rękę, by nim potrząsnąć i go wybudzić, jednak w połowie drogi zatrzymała się. Wyglądał niemalże spokojnie gdy spał, jakby wszystkie troski i maski odrzucił na bok, co było zadziwiające, biorąc pod uwagę, że to twarz Postrachu Hogwartu. Nigdy nie myślała nad tym czy urodził się już z krzywym uśmiechem, który na zawsze przywarł do jego twarzy – lecz teraz miała odpowiedź, że nie.

Przez kilka sekund odgrywała wewnętrzną walkę czy budzić mężczyznę i wyciągać go z, prawdopodobnie, spokojnego snu. Przecież tutaj, w rzeczywistości, jak na razie wiadome było, że nie odnajdzie takiego spokoju, a co za tym idzie, też i odpoczynku.

Już się odwracała, ażeby po cichy się wycofać, ba nawet zgasiła światło narażając swoje ciało na kolejne nieprzyjemności, gdy zatrzymało ją mocne szarpnięcie za nadgarstek.

Syknęła, bardziej z zaskoczenia niżeli z bólu.

– Co do cholery? – Wyrwało jej się i szybko ponownie oświetliła pokój.

– Mógłbym spytać o  to samo, Granger – warknął. Hermiona przewróciła oczami, gdy usłyszała swoje nazwisko. Zawsze do niego wracał, gdy zamierzał robić jej wywód – więc dość często, z częstotliwością siedmiu dni w tygodniu.

– Przypomniałam sobie, że jak cię obudzę to czeka mnie przede wszystkim słuchanie głupot, więc zmieniłam zdanie – odpowiedziała znudzonym głosem próbując wyszarpać rękę z silnego uścisku.

– Zaraz będziesz miała słuchanie głupot – warknął nieprzyjemnie. Puścił jej rękę, odpychając ją lekko od siebie i ściągnął nogi z łóżka.

– Nie, Snape, czekaj! – krzyknęła kładąc rękę na jego gołym ramieniu próbując zatrzymać go na moment.

– Co znowu, Granger? – Popatrzył na nią z politowaniem, po czym przesunął zaskoczonym wzrokiem po jej przedramieniu aż do palców.

– Uważaj tylko, by nie wstać lewą nogą z łóżka. – Puściła do niego oczko, a na widok jego zdziwionej miny zaśmiała się lekko, po czym prędko opuściła jego sypialnię. 

Severus przetarł oczy, na kapcie Salazara, co chodziło tej dziewczynie? Jednak, z racji, że nikt na niego nie patrzył, a i tak niewiele miał do stracenia, to zwrócił uwagę czyżby na pewno prawa stopa była pierwszą stopą, która dotknęła podłogi.

~ HGxSS w granicach nierozsądku ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz