Kama odstawiła – teraz już puste – pudełko na stolik.
Przeczesała włosy dłonią i zamknęła oczy, czując jak pomału „schodzi"z niej, nagromadzone przez cały ten czas, napięcie.
Udało się jej.
Z pomocą Dantego i Derka, którzy przytrzymywali targanego konwulsjami chłopca, zdołała podać lekarstwo. Teraz maluch, pod troskliwym okiem matki, dochodził do siebie.
I choć to dziecko nigdy nie będzie wilkołakiem – najważniejsze, że przeżyło.
Młody Hale wszedł do pokoju i zbliżył się do brunetki.
- Widziałem już w życiu wiele – zaczął – Ale pierwszy raz byłem świadkiem, czegoś takiego... Nigdy nawet nie pomyślałbym, że można użyć wilcze ziele w taki sposób...
Dziewczyna uśmiechnęła się, wiedząc co ma na myśli.
W zdecydowanej większości przypadków używa się tego do zabijania wilkołaków.
- To nie tylko trucizna – odpowiedziała – Ten bardzo rzadki gatunek tojadu, o niezwykłych właściwościach, może też być lekarstwem – spojrzała na niego badawczo – Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego czasami ugryzienie nie zmienia w wilkołaka?
Derek nie odpowiedział.
Dawno temu nurtowała go ta kwestia, ale ponieważ wiązało się to z bardzo bolesnym wspomnieniem, nie próbował dociec natury zjawiska.
Kama postanowiła mu to wyjaśnić.
- Mogłoby się wydawać, że to kwestia przypadku lub szczęścia, że niektórzy ludzie przechodzą przemianę i zostają wilkołakami. Ale prawda jest o znacznie prostsza – zaczęła, stając przodem do swojego rozmówcy – To zwykła genetyka. Z odrobiną matematyki... – zaśmiała się – Teoretycznie każdy ma pięćdziesiąt procent szansy na pomyślne przeistoczenie i pięćdziesiąt procent szansy na śmierć w męczarniach... Jednak proporcje zmieniają się w zależności od tego, jaki rodowód ma alfa, który przeprowadza akt przemiany – utkwiła w nim swój bystry wzrok – Tacy jak ty i ja, czyli wywodzący się z rodu wilkołaków, mają z automatu większe szanse na stworzenie nowych osobników – ponownie się zaśmiała – Może coś koło 85%, nikt tego nie dokładnie zbadał, więc to tylko szacunkowa liczba...
- Czyli przy tej samej liczbie ugryzień, alfa, który sam został zmieniony przez ugryzienie ma statystycznie mniejszy wskaźnik powodzenia, niż alfa-wilkołak od urodzenia? - spytał; chcąc upewnić się, że dobrze rozumie cały ten mechanizm.
- Potęga naszego gatunku opiera się na doborze naturalnym – przytaknęła i uśmiechnęła się – Im silniejsze geny łączą się ze sobą, tym wspanialszy twór może powstać... Dlatego najznakomitsze stada, o wielowiekowej tradycji, łączą się ze sobą poprzez małżeństwa, dając tym samym początek nowemu, ewolucyjnie lepszemu pokoleniu.
Derek nic nie odpowiedział.
Mimowolnie pomyślał o swoim wuju, którego obsesyjne dążenie do wielkości, doprowadziło go do szaleństwa. Zazdrość i żądza władzy pchnęła go do popełnienia najstraszliwszych i najokrutniejszych zbrodni.
Człowiek, który niegdyś był dla niego swego rodzaju autorytetem, wzorem –niemal nie zmienił swojego jedynego siostrzeńca w podobnego sobie potwora.
A wszystko to z powodu niedającej się zwalczyć potrzebie sprawowania kontroli nad innymi.
- Dziękuję – głos Kamy wyrwał go z zadumy. Spojrzał na nią, nieco zaskoczony – Za to jak chroniłeś mnie w czasie strzelaniny i za pomoc przy chłopcu... Bałam się, a dzięki tobie jakoś się ogarnęłam. Więc dzięki za wszystko...
- Jesteśmy drużyną – odparł z powagą – Nie mogę pozwolić aby coś ci się stało – po chwili dodał nieco lżejszym tonem – Zwłaszcza, jeśli chce przyłączyć się do waszego stada...
- Chcesz dołączyć do nas? - spytała.
Młody Hale uśmiechnął się serdecznie.
- Twój dziadek złożył mi pewną propozycję. Zamierzam ją przyjąć...
Kama zaśmiała się, kręcą głową z niedowierzaniem.
- Mam chwilę słabości, odsłaniam się i ci dziękuję; przekonana, że przecież i tak wyjedziesz. A ty oznajmiasz mi, że zostajesz – patrzyła na niego z rozbawieniem – I jak mam teraz wzbudzać respekt w podwładnych?
- Byłem pewny, że chcesz żebym został – odpowiedział żartobliwie - Mówiłaś, że umiesz sobie radzić z takimi facetami jak ja – droczył się z nią – Na pewno coś wymyślisz...
- Stawiasz mi opór, nie chcesz ulec mojemu czarowi – wypomniała mu, udając smutek w głosie. Jej oczy błyszczały jednak z ekscytacji – To może zaszkodzić mojemu wizerunkowi i podkopać mój autorytet wśród wilkołaków – odwróciła się w stronę wyjścia – Lepiej już chodź. Pora wracać.
- To co zrobisz? - zapytał, ruszając za nią. Obróciła nieco głowę, by na niego zerknąć.
- Wyprę się wszystkiego, co ci powiedziałam – rzuciła z przekąsem i puściła do niego oczko.
***
Cora nie spodziewała się, że po powrocie z pracy zastanie w swoim mieszkaniu Dereka.
Jednak jeszcze bardziej zaskoczyło ją to, co jej oznajmił.
Chciał, aby dołączyła do niego w Brazylii, gdzie postanowił się osiedlić. Mieliby zamieszkać na terenie, gdzie rządzi jakiś szanowany alfa. Znajdowaliby się pod jego kuratelą; co oznaczało,że byliby niezależni, ale w razie potrzeby stado zapewni im ochronę.
I choć pomysł wydawał się całkiem rozsądny – a nawet kuszący – dziewczyna miała pewne obawy.
Tonie tak, że nie chciała by brat był w pobliżu. Część niej cieszyła się na myśl, że miałaby go przy sobie. Równocześnie,nią potrafiła wyobrazić sobie, że mogliby wieść wspólnego życie. Takie, jak przed pożarem.
Przez sześć lat trwała w przekonaniu, że jest całkiem sama. Musiała nauczyć się radzić sobie ze wszystkim na własną rękę. Znaleźć dom i pracę.
Musiała dorosnąć.
Nie narzekała na swój los. Pogodziła się z nim. Odczuwała nawet pewien rodzaj dumy. Wszystko co ją spotkało, uczyniło ją tym, kim jest. Zdeterminowaną i wytrwałą. Silną i niezależną.
Niebyła tylko pewna, czy Derek to rozumiał.
Kiedy się odnaleźli – ponad pół roku temu – wydawało się, że nigdy więcej się nie rozdzielą. Jej brat był alfą, a ona jedną z jego bet. Ale Derek stracił pozycję przywódcy, oddał swoją moc by ratować siostrę. Stado się rozpadło i wyjechali do Ameryki Południowej.
Tutaj Cora czuła się pewniej, bezpieczniej. To był jej dom.
Teoretycznie, nic nie stało na przeszkodzie, aby zaczęli wszystko od nowa. W czym tkwił więc problem?
Zapewne w tym, że nie da się kontynuować historii od miejsca, gdzie ta została brutalnie przerwana. Kiedy Derek przestał być dla niej alfą, chciał stać się starszym bratem – podręcznikowym, wzorowym starszym bratem.
Odczuwał pierwotny instynkt konieczności nieustannego troszczenia się o nią i zapewnienia jej bezpieczeństwa.
Dotyczyło to wszystkich sfer życia. Nie ważne czy chodziło o studia, o miejsce zamieszkania, o przyszłość, a nawet o przypadkowego chłopaka, który podrywał ją w barze.
Cora kochała Dereka. Ale bała się, że na dłuższą metę, nie będą mogli ze sobą wytrzymać pod jednym dachem.
Są do siebie zbyt podobni.
![](https://img.wattpad.com/cover/148102102-288-k88126.jpg)
CZYTASZ
Podążając wilczymi śladami
FanfictionUgryzienie zmieniło Annabelle w wilkołaka. Wybory, których dokonała, uczyniły ją omegą. Bez alfy i stada. Bez rodziny i przyjaciół. Została całkiem sama. Pomimo najszczerszych chęci i zapału, nie dane jej było zacząć wszystkiego od nowa. Wydarzenia...