Rozdział 24

213 25 0
                                    

Derek odczuwał smutek, a zarazem był szczęśliwy.

Równocześnie ogarniała go nieopisywana radość i wielki niepokój. Rozdarty między swoimi pragnieniami, a poczuciem obowiązku; doświadczał nieznanego mu dotąd rodzaju bólu.

Rozstanie.

To obietnica ponownego spotkania, poprzedzona dręczącą tęsknotą i łzami.


Zaparkowawszy samochód pod domem Annabelle, Hale zacisnął dłonie na kierownicy, tocząc walkę z własnymi myślami.

Nie chce tego, ale musi to zrobić. Musi ją zostawić.

Tymczasem dziewczyna spokojnie czekała na jakiś sygnał z jego strony. Nieco nieobecnym wzrokiem, spoglądała na trawnik i frontowe drzwi. Zupełnie jakby rozważała, czy chce wrócić do tego wszystkiego,co kryło się za nimi.

W panującej między nimi ciszy, doskonale słyszał miarowe bicie jej serca. Jego natomiast było niespokojne.

- Wiem, że na pewno będziesz chciała pójść do szpitala, zobaczyć jak się miewa twoja matka – odezwał się w końcu Derek, a w jego głosie słychać było dziwny niepokój – Chciałbym jednak, abyś najpierw wypoczęła... – spojrzał na nią z troską – Sporo się wydarzyło w krótkim czasie... Kilka godzin snu, dobrze ci zrobi. Zregenerujesz się...

- Dobrze – odpowiedziała mu, odwracając głowę w jego stronę.

Znów zapadło milczenie.

Patrząc sobie w oczy, próbowali odczytać swoje myśli i powiedzieć wszystko to, na co nie potrafili znaleźć odpowiednich słów.

- Muszę wyjechać – ponownie zaczął wilkołak – Znaleźć Kate i ją unieszkodliwić.

- Wiem...

- Jest niebezpieczna. Nie mogę odpuścić – wyjaśniał – Jak długo jest na wolności, stanowi dla nas zagrożenie... Wrócę, gdy tylko uda mi się dopaść Kate – mówiąc to, chwycił dłoń szatynki. Tym gestem chciał dodać jej otuchy. Zapewnić o swoich uczuciach – Obiecuję, że wrócę do ciebie...

Sposób w jaki Derek zaakcentował zwrot „dla nas" sprawił, że twarz Annabelle rozjaśniła się uśmiechem. To pewność, że będą dzielić wspólną przyszłość. Że będą razem.

- Będę na ciebie czekać – zapewniła, wolną ręką gładząc jego policzek – Kocham cię – wyszeptała, przybliżając się do niego.

Hale pochylił się, by złożyć na jej ustach krótki, ale pełen miłości, pocałunek.

- Uważaj na siebie – poprosiła, wciąż pieszcząc jego wargi swoimi. Odpowiedział jej cichym pomrukiem zadowolenia.

Dziewczyna ofiarował mu jeszcze jeden całus, po czym wysiadła z auta i ruszyła w stronę swojego domu.

Ledwie postawiła stopę na pierwszym z czterech stopni, prowadzących naganek; gdy usłyszała jak wilkołak woła ją po imieniu.

Obróciła się, by zobaczyć jak Derek szybkim krokiem pokonuje dzielący ich dystans i – nie tracąc rozpędu – chwyta ją w ramiona, całując namiętnie.

W taki sam sposób, jak tej nocy w motelu.

Chwyciła brzegi jego rozpiętej skórzanej kurtki. Poniekąd po to, aby pomóc sobie utrzymać się na nogach; jednak głównie dlatego, że chciała go przy sobie zatrzymać.

Trwali tak może kilka minut. A może i całe godziny.

- Wracaj jak najszybciej – zdołała wykrztusić z siebie, gdy ich usta się już rozdzieliły.

Podążając wilczymi śladamiWhere stories live. Discover now