Złamana obietnica

1.3K 83 8
                                    

Śniadanie minęło im we względnie miłej atmosferze. Niedługo potem Madeleine musiała jednak wyjść na kilka godzin. Dziś zgodziła się zaopiekować pewnym dzieckiem. Już kilka dni temu poprosiła Jasona, żeby zrobił dla niego jakąś zabawkę. Jej przyjaciel co prawda nie lubił dawać swoich dzieł nieznajomym, ale jej dał się jakoś przekonać. Wzięła więc stworzony przez niego zdalnie sterowany samochodzik i wyszła, upomniawszy wcześniej lalkarza i klowna, żeby pod jej nieobecność postarali się nie pokłócić. Jasona Madeleine upomniała jeszcze raz, kiedy ten odprowadzał ją do drzwi, bo wiedziała, że jej przyjaciel ma dość...wybuchowy charakter. Wymusiła na nim obietnicę, że nie ze złości się i będzie dla klowna miły, którą Jason złożył z ogromną niechęcią. Po wyjściu dziewczyny lalkarz planował rozpocząć pracę nad nową zabawką. Jeszcze nie miał pomysłu, więc udał się w stronę Pracowni Madeleine, żeby się czymś zainspirować. Niestety, na jego drodze stanął ten klown.

-Co zamierzasz robić do jej powrotu?-zapytał, a na jego twarzy pojawił się ten irytujący uśmiech, będący mieszaniną radości i złośliwości.

-Chcę stworzyć nową zabawkę-odparł Jason.

-Że też mnie to nie dziwi. Ty potrafisz tylko to. Ewentualnie umiesz też znajdować sobie kolejnych "przyjaciół", którzy stale cię porzucają-powiedział Jack. Jason nie dał się jednak sprowokować.

-A co ty będziesz robił?-spytał.

-Nie wiem. Może pozwiedzam okolicę-odparł klown. Lalkarz minął go i udał się w stronę schodów.

-Ty naprawdę wierzysz, że ona okaże się inna?-spytał Jack. Chwilę później do uszu Jasona dotarł jego śmiech.

-Tak-odpowiedział lalkarz. Obejrzał się na chwilę za siebie i spojrzał wprost na klowna, po czym odwrócił się i wszedł na górę.

~*~

Jason postanowił zrobić pozytywkę. Było to niezbyt duże pudełko w kształcie serca. Otwierała się jak podręczne lusterko. Jedna jej część faktycznie była lustrem. Druga część miała wyjmowane dno, pod którym schowana była mała baletnica. Jeśli chciało się nakręcić pozytywkę, trzeba było najpierw wyjąć schowaną figurkę, potem położyć ją na lusterku, a po nakręceniu ta zaczynała się obracać i poruszać po całej jego powierzchni. Jason chciał skończyć ją jeszcze dziś, więc spieszył się, jak mógł, ale i tak zajęło mu to kilka godzin. Miał nadzieję, że pozytywka spodoba się Madeleine. Cieszył się ponadto, że przez ten czas nie musiał znosić tego klowna. Właściwie to ciekawe, gdzie on się podział. Mam tylko nadzieję, że nie zrobił niczego głupiego. Powinienem chyba to sprawdzić-pomyślał Jason. W tym samym momencie usłyszał, że drzwi do domu z hukiem się otwierają, a potem ktoś z jeszcze większym hukiem je zamyka. Na początku pomyślał, że to Madeleine wróciła, ale po chwili zdał sobie sprawę, że takie trzaskanie drzwiami do niej nie pasuje. Zszedł na dół i ujrzał stojącego w przedpokoju Jack'a. Miał całe ubranie poplamione krwią, ale najwięcej jej znajdowało się na jego pazurach.

-Jack! Czy ty kogoś zabiłeś?!-zawołał Jason. Była to naturalnie jego pierwsza myśl, w końcu klown nigdy nie zrezygnował z zabijania, w przeciwieństwie do niego.

-Odpowiedź jest chyba oczywista-odparł Jack. Po tonie jego głosu i zachowaniu dało się poznać, że nie za bardzo przejął się swoim uczynkiem. Ani złamaniem obietnicy.

-Obiecałeś Madeleine, że tego nie zrobisz!-powiedział Jason, zaciskając dłonie w pięści. Kiedy jej nie było, lalkarz nie musiał przynajmniej ukrywać całej swojej złości i niezadowolenia.

-Naprawdę?-Jack udawał, że nie ma pojęcia, o czym Jason mówi.

-Nie żartuj sobie!-zawołał czerwonowłosy, po czym w kilku szybkich krokach pokonał dzielącą ich odległość.

-Bo co mi zrobisz? Zmienisz mnie w jedną ze swoich lalek?-spytał klown, po czym zaśmiał się.

-Szkoda by mi było na ciebie czasu. Ale koniec z zabijaniem był warunkiem, który musiałeś spełnić, żeby móc z nami mieszkać. Więc teraz z największą rozkoszą mogę ci powiedzieć, żebyś wypierdalał-powiedział Jason, dalej nie kryjąc swoje złości. Jego oczy nabrały zielonego odcienia, zaś na rękach pojawiło się coś, co można by określić mianem czarnych żył. Jason wiedział, że jeśli się nie uspokoi, jego ręce całe poczernieją, a na dłoniach pojawią mu się pazury, ale to go teraz w ogóle nie obchodziło.

-Ojej, czy mi się wydaje, czy nasz drogi lalkarz postanowił przestać udawać milusiego przyjaciela małej i kruchej Madeleine i chce teraz pokazać swoją prawdziwą naturę?-zapytał z sarkazmem Jack. Do tego był tak pewny siebie, że Jason najchętniej rozerwałby go na strzępy, ale nie mógł tego zrobić. Gdyby to zrobił, nie mógłby spojrzeć Madeleine w oczy. Myśl o przyjaciółce sprawiła ponadto, że Jason nieco się uspokoił.

-Po. Prostu. Stąd. Idź.-wycedził przez zaciśnięte zęby lalkarz.

-A co powiesz swojej kochanej Madeleine? Że niby dlaczego zniknąłem?-spytał Jack.

-Dlaczego pytasz?

-Z ciekawości-odparł klown.

-Coś wymyślę. Że na przykład znudziło ci się życie tutaj i sobie poszedłeś-powiedział Jason, po czym skrzyżował ręce.

-A może jak pogadam z Madeleine i ją przeproszę, to pozwoli mi zostać? Z chęcią bym sobie popatrzył, jak kolejna osoba się tobą zabawia, a potem cię porzuca-powiedział Jack, po czym ponownie się uśmiechnął. Jason nic nie odpowiedział, bo skupił uwagę na czymś innym. W oknie zauważył jakiś ruch, a kiedy dokładniej przyjrzał się temu, co jest za nim, zobaczył Madeleine wysiadającą z taksówki.

-Jack, albo stąd znikasz, albo wracasz do swojego pudełka!-zawołał nagle Jason.

-Żadna z tych opcji do mnie nie przemawia. Dlaczego mam odejść? A do pudełka nie wrócę, nie jestem idiotą, żeby dać ci szansę...

-Zamknij się!-zawołał lalkarz, po czym chwycił klowna i pociągnął go za sobą na górę. Madeleine mogła w każdej chwili wejść do domu i zauważyć Jack'a. A gdyby się dowiedziała, że on kogoś jednak zabił, zaczęłaby się pewnie o to obwiniać. To by ją dobiło, więc Jason nie mógł pozwolić, aby się dowiedziała. Lalkarz miał 2 opcje: a) wypchnąć klowna przez okno, b) pomóc mu się jakoś ogarnąć. Opcja a nie wchodziła w grę, bo na pewno przykułaby uwagę Madeleine.

-Słuchaj, to jest prysznic, a to jest pralka. A ty właśnie użyjesz tych rzeczy do ogarnięcia się tak, żeby Madeleine nawet przez myśl nie przeszło, że kogokolwiek zabiłeś-powiedział Jason, wpychając Laughing Jack'a siłą do łazienki.

-A jak się nie zgodzę?-spytał Jack.

-To nawet obecność Madeleine nie sprawi, że będę dalej hamował swoją złość. Bądźmy szczerzy, nie udałoby mi się ciebie zabić, ale zranić już tak. Jak masz ochotę na trochę bólu, śmiało, możemy się naparzać-odparł lalkarz.

-Ok, ok. Daj mi trochę czasu. A teraz spadaj stąd, chyba, że chcesz popatrzeć-powiedział klown, po czym po raz kolejny uśmiechnął się, najwidoczniej rozbawiony całą tą sytuacją.

-Niekoniecznie. Załatwię ci jakieś ubrania-powiedział Jason, kierując się do drzwi łazienki.

-Nie trzeba, poradzę sobie-odparł Jack. Lalkarz tylko na niego spojrzał. Nie miał ochoty dłużej gadać z klownem, więc wzruszył ramionami i wyszedł z łazienki.


Lalka czy zatruty cukierek?Where stories live. Discover now