Odejście

1K 51 8
                                    

Madeleine naprawdę potrzebowała chwili, żeby to przemyśleć. Ze stresu od razu z powrotem rozbolała ją głowa. Wyobraźnia podsunęła jej obraz Laughing Jack'a, całego we krwi, podcinającego gardło tamtemu mężczyźnie. A potem ujrzała go, ale zamiast jej napastnika, trzymał w szponach jakąś dziewczynę. Dziewczynę, która była czyjąś córką, przyjaciółką, może narzeczoną, a może nawet matką. A klown pozbawił ją życia tak po prostu, zapewne w taki sam okrutny sposób, jak inne zabite przez siebie osoby. To było dla Madeleine za wiele. Tylko że druga jej część zdążyła już polubić Jack'a i przekonać się, że on naprawdę może się zmienić. Dziewczyna podejrzewała, że na początku klown nie potraktował złożonej jej obietnicy na poważnie, ale z czasem musiał zmienić swoje nastawienie. W końcu uratował ją, a teraz jeszcze do wszystkiego się przed nią przyznał. Zabił tamtą dziewczynę...Czy chcę wiedzieć, kim była? Nie, na pewno nie chce tego wiedzieć. Ale uratował mnie. Mogłabym więc uznać...życie za życie? Ale czy mogę mu tak po prostu wybaczyć? Spójrzmy prawdzie w oczy, Jasonowi wybaczyłam to, że kiedyś zabijał. A morderstwo to morderstwo, nieważne czy popełnione kiedyś, wczoraj, czy dziś. Prawda jest taka, że nadal wierzę w to, iż Jack może się zmienić. Jason potrafił, więc on także ma szansę. Trudno będzie mi mu wybaczyć, ale nie wyobrażam sobie, że miałabym go porzucić. Przyjaciół nie zostawia się bez względu na wszystko-myślała Madeleine.

~*~

-Świetnie-powiedział klown, kiedy wyszli z pokoju.

-Co?-zdziwił się Jason.

-Mówię tylko, że było świetnie. Świetnie mi się spędziło z wami tych kilka dni-wyjaśnił Jack.

-Czy to tylko przypadkiem brzmi jak pożegnanie?-spytał lalkarz.

-Nie, to jest pożegnanie. Porozmawiałem już z Madeleine. Oboje wiemy, że nie wybaczy mi tego, że zabiłem tamtą dziewczynę-powiedział Jack.

-Bo jak ostatni debil jej to powiedziałeś! Po co?! Żeby uspokoić swoje już praktycznie obumarłe sumienie?! Przez ciebie ona teraz będzie się zamartwiać!-zawołał Jason.

-Nie mógłbym jej cały czas oszukiwać. Ty byś chciał? Potrafiłbyś?-spytał klown, ale lalkarz nic mu nie odpowiedział.-No? Potrafiłbyś?-ponaglił go klown.

-Nie. Nie mógłbym jej stale okłamywać. Pewnie nawet prędzej czy później zauważyłaby, że kłamię. Za dobrze mnie zna-odparł czerwonowłosy.

-Widzisz więc. Nie wymagaj ode mnie czegoś, czego sam byś nie umiał. Oboje wiemy, że to już koniec. Idę po swoje pudełko i znikam stąd-powiedział klown.

-Czekaj! Madeleine musi po prostu wszystko przemyśleć. Powinieneś poczekać, aż sama powie...

-Że mnie nienawidzi? Dzięki, ale nie. Całe szczęście nie zaprzyjaźniliśmy się. Inaczej ktoś znowu by mnie porzucił-powiedział klown. Jego głos załamał się, kiedy wypowiadał ostatnie zdanie. Następnie wyminął lalkarza, który nawet nie starał się go zatrzymać i poszedł do swojego pokoju po własne pudełko. Jack zdążył je wziąć i dojść do drzwi, kiedy poczuł, że czyjaś ręka zaciska się na jego ramieniu.

-Nadal uważam, że powinieneś zaczekać-powiedział Jason.

-A ja tak nie uważam. Powiedz Madeleine, o ile będzie chciała to usłyszeć, że nawet miło mi się z nią...z wami spędziło tych kilka dni-odparł Jack i uśmiechnął się smutno. Kiedy przestał się uśmiechać, wyszarpnął się z uścisku lalkarza i zamienił w czarny słup dymu. A potem zniknął.

~*~

Jason wszedł z powrotem na górę akurat wtedy, kiedy Madeleine wyszła z pokoju, aby poszukać jego i Jack'a.

Lalka czy zatruty cukierek?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz