Uniwersum Roku 2008 #1

19 0 1
                                    


Trzeci stycznia roku dwa tysiące ósmego. Mróz za oknem, a sypie śnieg bardzo mocno. Tomasz otworzył dopiero oczy, aż tu się okazało, że jest 7:59.

- Nie idę dzisiaj do szkoły. - pomyślał, po czym przysnął na dziesięć minut. Gdy ów czas minął, Tomasz wpadł na pewien pomysł. Zabrał ze sobą plecak wkładając do niego kilka rzeczy i bynajmniej nie były to książki. Poszedł gdzieś. Dzwonił domofonem w pewne miejsce tak z pięć razy, ale się nie dodzwonił.

- Chyba wrócę do domu. - rozważył w głowie Tomasz, ale po chwili spadła na niego śnieżka z drugiego piętra. W oknie pojawił się Natan, przyjaciel Tomka.

- No siema, siema. Jak tam? Wbijaj do mnie. Mamy coś do obgadania. - zapraszał Natan.

- Spoko, ale czemu kurna domofonu nie odbierałeś? - zawołał Tomek.

- Nie działa u mnie sygnał... ale zaraz Tobie otworzę. - oznajmił Natan.

"Drzwi otwarte, proszę wejść". I Tomek pofatygował się na drugie piętro bezproblemowo. Wszedł do domu swojego Przyjaciela. Ściany były zielone w przedpokoju, a drewniane, brązowe drzwi do pokojów i ubikacji nadawały pewien kontrast. Wyjątkiem był pokój duży, którego ściany były kremowe oraz pasująca do nich wygodna sofa. Pokój Natana zaś był wypełniony plakatami z gier.

- Nie poszedłem dzisiaj do szkoły, bo rodzice wybyli na kilka dni za granicę. - oznajmił dumnie Nathan, po czym dodał: - Teraz kilka dni wagarów. - i się roześmiał.

- A ja zaspałem dzisiaj na religię. Stwierdziłem, że nie warto iść. Same zastępstwa. - powiedział Tomasz.

- To może pogramy w World of Warcraft? Jest dodatek The Burning Crusade. Trzeba go ograć. - zaproponował Natan.

- To gramy. - zgodził się Tomek.

Po czterech godzinach grania, Natanowi i Tomaszowi grającym na zmianę udało się wykonać kilkadziesiąt questów. Stracili rachubę przy dwudziestym pierwszym.

- Wyjaśnieni. - rzekł Natan. - Która godzina? - zapytał.

- 13:28 - odpowiedziałem mu.

- Kurka no, Miłosz i Maciek mieli przyjść! - powiedział Natan, po czym ja sam byłem zdziwiony. Po chwili rozległ się dzwonek do drzwi i stali w nich nasi dwaj Kumple.

- Hej! - powiedział głośno Maciek.

- Elo. - powiedział Miłosz.

We czwórkę raczej nie pogralibyśmy w World of Warcraft. Maciek jest sceptycznie nastawiony do gier komputerowych, a wobec tych na konsolę tym bardziej. Zaproponował nam:

- Chodźmy na boisko.

- Ja mam lepszy pomysł. Chodźmy do tego Japończyka handlującego grami. - zarzucił pomysł Natan.

- Spoko, ale potem na bojo. - dorzucił Tomasz.

Czwórka przyjaciół poszła do sklepu z grami. Tam czekał na nich Japończyk, który jak się okazało nazywał się Tsuguo. Imię jego zapisane w alfabecie rzymskim widniało na złotej plakietce.

- W czym pomóc? - zapytał właściciel sklepu z grami.

- Czy jest Morrowind Złota Edycja? - zapytał Natan.

Tsuguo poszedł na zaplecze i przyniósł grę. Policzył za nią dwadzieścia złotych. Natan akurat tyle miał przy sobie. Gdy wyszli, oddalili się w stronę boiska. Tam jednak czekała ich nieciekawa niespodzianka.

- No pięknie, lumpy. - rzekł Maciek.

- To sobie nie pogramy. Chyba, że w butelkę. Po piwie. - sarkastycznie dodał Miłosz.

Nagle przyjechała straż miejska na sygnale i funkcjonariusze zaczęli spisywać osiedlowych pijaczków. Maciek, Miłosz, Natan i Tomek chcieli się oddalić, ale:

- Stać! Nie ruszać się! - krzyczał do nich strażnik miejski, a oni już brali nogi za pas.

Po przebiegnięciu około stu metrów, Miłosz zaproponował rozdzielić się pojedynczo. I tym sposobem uniknęło się nieprzyjemności. Pijaczki zostali spisani jednak, czyli nie mieli za dużo szczęścia. Wczesnym wieczorem wrócili na boisko, ale nikogo na nim już nie było. Za to śmiechy, rzucanie się śnieżkami i lepienie bałwanów trwało przez kilka godzin. W końcu rozeszli się do domów obiecując sobie spotkanie dnia następnego. 

Uniwersum Roku 2008Where stories live. Discover now