Uniwersum Roku 2008 #4

2 0 0
                                    

Niedziela, Trzech Króli. Z okna Natana było widać młodzież niechętnie idącą do kościoła tylko po jedną rzecz. Chodziło o podpis księdza w dzienniczku do bierzmowania. Każdy tak się stara, a potem młodzi znikają z mszy świętej. Taka prawda. Tego dnia, Tomek, Maciek i Miłosz mieli przyjść w gościnę. Michała zabrakło gdyż poszedł na sumę w kościele, ponieważ jak to on mówił: "Trzeba być rzetelnym." Natan nie zareagował na to skrajnie, ale niesmak było widać po nim. Tomek dzień wcześniej wpadł na genialny pomysł, ale trzeba było przynieść dzienniczki od bierzmowania. Gdy tylko czwórka spotkała się u Natana...

- Mówiłeś, że umiesz podrabiać podpisy, Natan. - zaczął Tomek.

- Żeby tylko nie było przypału. - martwił się Maciek.

- Nie będzie kłopotów, bez obaw. - uspokoił Natan.

- No to czas podrobić. Za kilka mszy. - dał sygnał Miłosz.

- Na ilu mszach Cię nie było? - zapytał Miłosza Tomek.

- Panie, od września nie chodzę do kościoła. A komu to potrzebne? - roześmiał się Miłosz.

Podpisy oczywiście zostały podrobione przez Natana, ale dopiero na koniec dnia miało się wydać czy nie będzie przypału u rodziców na chacie. To było ważne, nawet bardzo. Czwórka przyjaciół postanowiła jednogłośnie obejrzeć pierwszy sezon Włatców Móch. Serial ten powoli zaczął robić furorę w polskiej telewizji, a nawet internecie. Było kilka odcinków na YouTube. Śmiechy trwały do czasu, gdy do Maćka zadzwoniła mama, by przyszedł na obiad.

- To teraz się okaże czy te podpisy się przyjmą. - powiedział Maciek i poszedł od Natana na obiad do siebie.

Miłosz, Natan i Tomek dalej oglądali Włatców Móch i doszli do wniosku, że Andżelika to była jednak pinda. Po oglądaniu miało wyjść na jaw czy podpisy się przyjmą. Okazało się, że nie było z tym większych problemów, chociaż mama Tomka znana jest z podejrzliwości. Jednak koniec końców nikomu się nie dostało po uszach. Zaś po obiedzie kumple poszli pobujać się po osiedlu, gdy tylko się ściemniło.

- Kurna! Włatcy Móch to jednak coś! - chwalił Maciek.

- To jest serial przyszłości. - dorzucił Miłosz.

- Ej, tam idą Adrian i Seba. Może obrzucimy ich śnieżkami? - zapytał Tomek.

Nie trzeba było się długo zastanawiać. Śnieżki od razu poleciały w stronę dwóch gimnazjalistów nielubianych na osiedlu przez większą część mieszkańców.

- Przestańcie nas rzucać, frajerzy! - krzyczał Adrian.

- Czego znowu!? - wtórował mu Seba.

- Słyszeliśmy, że znowu sobie u kogoś nagrabiliście... - mówił Miłosz.

- A co Cię to, żulu? - przerwał mu Seba.

- Żulu? Chyba Ty. - mówił dalej Miłosz.

- Seba, spadamy. Pijaczki idą. - nalegał Adrian.

- Cicho, ja tu mam do pogadania z tym raperzyną cienkim jak ołówek. - mówił dalej Seba.

Okazało się, że trzech pijaczków tak po 25 roku życia było w konflikcie z Sebą i Adrianem, bo podobno Seba coś im napyskował. Wiadomo. Dostali oklep, Seba odgrażał się, że wezwie policję, uciekł z Adrianem w cholerę, ale gdy zwrócili na towarzystwo Natana uwagę, zapytali:

- Macie zapalniczkę? - dokładniej jeden z nich zapytał.

Miłosz nie wiadomo skąd wziął takową, ale pożyczył im. Oni mu podziękowali, oddali i poszli jarać szlugi pod blokiem. Mieli też popić na ławeczce, bo to w końcu pijaczki. Później Miłosz przyznał, że zakosił dwie ze sklepu osiedlowego i nikt go na tym nie złapał.

Wieczorem kumple mieli iść do swoich domów, ale co było najgorsze w tym wszystkim? Jutro klasówka z maty, a oni byli nieprzygotowani...

Uniwersum Roku 2008Where stories live. Discover now