*6*

1.4K 114 19
                                    

Po WF-ie udałem się do szatni, w której znajdują się szafki dla uczniów. Otworzyłem swoją szafkę z numerem 640 i włożyłem do niej strój oraz buty, w których ćwiczę. Nagle koło mnie stanął blondyn, który był mniej więcej w moim wzroście. Na początku go nie zauważyłem, jednak chłopak chrząknął czym przykuł moją uwagę.

- Mam szafkę numer 641 - odparł niepewnie i podrapał się po głowie.

- Co z tego? - zapytałem patrząc na niego zdziwiony.

Zacząłem szukać wzrokiem jego szafki i dopiero po chwili spostrzegłem, że jego szafka jest pod moją, więc nie mógł jej otworzyć kiedy ja stałem przy swojej.

- A tak, przepraszam - odparłem zamykając szafkę, po czym się odsunąłem.

- Dzięki - powiedział niepewnie i kucnął, aby otworzyć szafkę.

Nagle usłyszałem huk. Ktoś najwyraźniej uderzył o szafkę. Nagle zza rogu wyłonił się jakiś brunet. Miał podbite oko. Za nim pojawił się... Rye.

Nim się obejrzałem koło niego zjawiło się pięciu, jak się domyślam, przyjaciół.

- Gibson! - wykrzyczał Beaumont szarpiąc chłopaka z podbitym okiem za koszulkę - Zgubiłeś coś.

Blodnyn wstał niepewny tego co ma zrobić. Był wystraszony. Ja zresztą też. Chciałem wyjść niepostrzeżenie, jednak Rye i jest kumple uniemożliwi mi to.

- No, pokażcie nowemu koledze - kontynuował brunet wskazując na mnie palcem - Jak bardzo się kochacie.

- Zostaw go - powiedział cicho blondyn.

- O kurde - odezwał się jakiś kolega Rye'a - Brooklyn Kurwa Gibson umie mówić!

- Już myślałem, że umie się tylko całować z Jackiem Pedałem Duffem - zaśmiał się drugi z tyłu.

Spojrzałem na pobitego bruneta. To musiał być Jack, a blondyn to Brook.

Przypomniały mi się słowa Mikey'a przed rozpoczęciem roku szkolnego.

- No, chyba, że jesteś gejem i inni się o tym dowiedzą. Wtedy możesz srać ze strachu - te słowa chodziły mi po głowie.

Nagle Rye popchnął Jack'a na Brook'a i kazał im się pocałować. Chłopacy byli wystraszeni. Nic nie zrobili, po prostu stali w miejscu.

- POWIEDZIAŁEM COŚ! - wykrzyczał wściekły.

Rye krzyknął tak głośno, że aż podskoczyłem co nie umknęło jego uwadze.

- Na ciebie też przyjdzie czas - spojrzał na mnie i pogroził palcem - Już dosyć się wstydu przez ciebie najadłem.

Jakiś jego kolega podszedł do dwójki stojącej blisko mnie, po czym złapał Brooklyn'a za włosy, który krzyknął. Przez chwilę myślałem, że chłopak chce mu wyrwać włosy, gdyż zaczął szarpać chłopakiem jakby chciałby go zabić. Jack wytrzeszczył oczy ze strachu. Chciał mu pomóc, ale nie wiedział jak. Zresztą, i tak nie miał szans z szóstką napakowanych chłopaków.

- Zostaw go - wykrztusił ledwo powtrzymując łzy.

Chlopak chciał mu zrobić na złość i szarpnął blondyna ostatni raz, po czym dosłownie rzucił nim w szafkę. Instynktownie podbiegłem do blondyna i sprawdziłem czy jest przytomny. Chłopak otworzył oczy i zaczął szukać wzrokiem Jack'a. Chciałem zapytać czy potrzebuje pomocy, jednak poczułem, że ktoś szarpie mnie za koszulkę. To był Rye. Odwrócił mnie twarzą do siebie.

- Lubisz pedałów? - spojrzał na mnie tak, jak wilk patrzy na swoją ofiarę.

Cały drżałem. Chłopak zauważył to. Na jego twarzy pojawił się triumfalny uśmiech.

Spojrzał na swoich przyjaciół pokazując im, że mają iść. Już po chwili ich nie było, on jednak został. Trzymał moją koszulkę i patrzył mi w oczy z nienawiścią. Nagle mnie puścił i się odwrócił. Cieszyłem się, że już idzie. Zrobił krok i niespodziewanie odwrócił się uderzając pięścią w mój nos. Upadłem pod wpływem ataku uderzając głową w szafki. Moją głowę przeszył tępy ból, a z nosa leciała ciepła ciecz. Krew.

Na chwilę straciłem orientację. Nie wiedziałem gdzie jestem i co się dzieje.

- Jezu, nic ci nie jest? - usłyszałem słaby głos nad sobą.

- Upadł i uderzył się w głowę, a ty debilu pytasz czy wszystko dobrze?

- Jack, zamknij się. Pomóż mi go podnieść.

Otworzyłem oczy i zobaczyłem przed sobą dwóch chłopaków: Brook'a i Jack'a. Pomogli mi usiąść. Rozejrzałem się. Ani śladu Rye'a i jego kumpli.

Uzależniony | Randy | bxb ✅Where stories live. Discover now