*19*

1.5K 134 34
                                    

Patrzyłem na niego nie wiedząc co powiedzieć.

- Chodź – powiedział, po czym ruszył w stronę parku.

- Nie – Pokręciłem głową – Nie idę przez park.

Rye odwrócił się i na mnie spojrzał. Na jego ustach malował się szyderczy uśmieszek.

- Czyżbyś się bał?

Przygryzłem wargę. Było mi trochę głupio, ale no cóż. Taka była prawda.

- Droga przez miasto jest o wiele dłuższa – Westchnął brunet.

- Tak – Pokiwałem głową – Ale nie ma szans, żebym szedł przez park. Zapomnij.

- Jezu... - jęknął – Jest dopiero siódma, jest w miarę jasno.

- Zapomnij.

Chłopak westchnął, po czym zaczął się nad czymś zastanawiać. Po chwili zaczął iść w zupełnie innym kierunku. Stałem i patrzyłem zdziwiony na oddalającego się chłopaka, który dopiero po chwili zauważył, że nie idę za nim. Zatrzymał się i spojrzał na mnie wyczekująco.

- Mój dom jest w innym kierunku, pacanie – powiedziałem.

- Tak, ale mój jest w tym – Wskazał na drogę przed siebie.

- Okej – wzruszyłem ramionami, po czym odwróciłem się i zacząłem zmierzać w kierunku miasta – Narka!

Myślałem, że chłopak da mi odejść, jednak po zrobieniu kilku kroków poczułem, jak łapie mnie za nadgarstek. Odwróciłem się do niego i spojrzałem na niego zdezorientowany.

- Nie idę do ciebie – powiedziałem szybko.

- Idziesz – Złapał mnie mocniej, po czym zaczął ciągnąć – Mieszkam jakieś sto metrów stąd.

- Nie idę! – Próbowałem się wyrwać, jednak pieprzony Rye mięśniak Beamont był silniejszy.

- Mam motor – Spojrzał na mnie nie przestając iść – Odwiozę cię.

- Ale...

- Nie marudź! – przerwał mi, a ja zamilkłem.

***

- No chyba cię jaja bolą – powiedziałem patrząc na jego motocykl – Nie wsiądę na to!

- Wsiądziesz – Podał mi kask.

- Kurwa, nigdy w życiu.

- Boże – westchnął ciężko, po czym podszedł do mnie i siłą założył mi kask na głowę.

Patrzyłem na niego zły, ale on nic sobie z tego nie zrobił. Założył swój kask, po czym wsiadł na motor i poklepał siedzenie za sobą. Pokręciłem szybko głową. Chłopak po raz kolejny westchnął, po czym wstał, podszedł do mnie i wziął mnie na ręce.

- Co ty robisz? – Próbowałem się wyrwać, jednak chwilę później siedziałem już na jego motorze.

Rye bez słowa ponownie usiadł.

- Lepiej się trzymaj – powiedział z uśmieszkiem, po czym odpalił silnik.

Chciałem zejść, jednak nim się obejrzałem Beaumont ruszył, a ja przerażony mimowolnie objąłem go mocno w pasie.

Gdy wyjechał na ulicę zamknąłem oczy. Nie chciałem nawet na to patrzeć.

***

Jazda niemiłosiernie mi się dłużyła. Otworzyłem oczy dopiero wtedy, gdy Rye zgasił silnik.

- Co. Do. Chuja – wycedziłem przez zaciśnięte zęby, po czym zszedłem z motora.

Beaumont nie zawiózł mnie do domu, ale na jakąś plażę. Staliśmy na betonowej ścieżce, a obok nas były schody, dzięki którym można było spokojnie zejść na piasek.

Uzależniony | Randy | bxb ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz