*9*

1.3K 113 20
                                    

Reszta tygodnia minęła mi bardzo szybko. Na szczęście nie miałem już nieprzyjemności rozmawiania z szanownym Beaumont'em.

Weekend spędziłem z Mike'iem. W sobotę przyszedł do mnie w południe. Pojechaliśmy do centrum handlowego, w którym mieści się najlepiej zaopatrzony sklep z grami w całym mieście. Mikey kupił sobie grę na konsolę. Następnie chodziliśmy po sklepach. Kupiłem mojej mamie sukienkę, którą wypatrzyła sobie jakiś czas temu. Gdy tylko dowiedziała się, że wraz z Mike'iem jadę do centrum handlowego poprosiła mnie, abym kupił jej tą sukienkę, która, moim zdaniem, kompletnie do niej nie pasowała.

W niedzielę to ja odwiedziłem Cobbana. Cały dzień spędziliśmy na graniu w jego nową grę. Bardzo nas wciągnęła.

Nadszedł poniedziałek. Ugh, weekend minął tak szybko, że wstając nie mogłem uwierzyć, że muszę już iść do szkoły.

W szkole, pięć minut przed chemią dowiedziałem się, że mamy sprawdzian. Zestresowany zacząłem szybko pisać ściągi na ręce, jednak zdążyłem zapisać jedynie dwa zdania. Nauczycielka oczywiście nas porozsadzała, ale na szczęście Nicole miała tą samą grupę co ja. Wysyłała mi snapy z odpowiedziami na pytania. Gdyby nie ona nie napisałbym nic.

Po szkole zabrałem Nicole na pizze. Chciałem jej jakoś podziękować. Bardzo dobrze czułem się w jej towarzystwie. Po dwóch godzinach dołączył do nas Mike. W trójkę udaliśmy się na kręgle.

***

Nadszedł wtorek. Lekcje strasznie mi się dłużyły, ale to dlatego, że obawiałem się ostatniej lekcji - WF-u, a tak właściwie tego, co będzie po nim.

Jak zwykle graliśmy w koszykówkę. Mike chyba chciał mnie udupić. Podał mi piłkę trzy razy. Dwa razy jej nie złapałem, a za trzecim razem rzuciłem piłką do kosza. Trafiłem i zdobyłem punkt. Sęk w tym, że rzuciłem do kosza swojej drużyny.

Po lekcji wszyscy opuścili halę. Zostałem sam z trenerem.

- Gotowy? - Spojrzał na mnie z uśmiechem - Jestem pewny, że te lekcje sprawią, że będziesz super grać.

- Raczej wątpię - Podrapałem się po głowie - To naprawdę konieczne?

- Tak. Chyba, że chcesz oblać...

Zrezygnowany spuściłem głowę.

- Cela masz dobrego - Poklepał mnie po ramieniu - Musisz tylko trochę poćwiczyć.

Popatrzyłem na niego z politowaniem.

- Zaraz powinien być - powiedział trener patrząc na zegarek na ręce.

Nagle drzwi do hali otworzyły się. Wszedł przez nie nauczyciel geografii.

- Gotowy? - spytał trener.

Spojrzałem na nich zdziwiony. Pan Blake ma mnie uczyć? Co?

- Trudno było go namówić - westchnął Blake - Ale udało się.

Nauczyciel spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Po chwili na halę wszedł... Rye Beaumont.

Po krótkiej rozmowie nauczyciele opuścili halę. Zostałem sam na sam z chłopakiem. Brunet podszedł do kosza z piłkami. Wziął jedną i zaczął nią odbijać. Stałem bez ruchu jakieś dziesięć metrów od niego i obserwowałem jego ruchy. Bałem się cokolwiek powiedzieć. Chłopak nagle rzucił do mnie piłką. Nie udało mi się jej złapać.

- Refleksu to ty nie masz - patrzył na mnie.

Widziałem w jego oczach niechęć do mojej osoby, jednak najwyraźniej starał się tego nie okazywać. Pobiegłem po piłkę, po czym rzuciłem ją do chłopaka. Przeleciała pięć metrów koło niego. Chłopak pokręcił tylko głową.

- Dobra, widzę, że ty serio nic nie umiesz - Odwrócił się i ruszył w kierunku piłki - Na początek zrób pięć okrążeń.

- Przed chwilą miałem WF - zacząłem niepewnie, nie chciałem mu się narażać - Już biegałem.

Brunet podniósł piłkę, odwrócił się i spojrzał na mnie.

- Ja tutaj rządzę - Zmrużył oczy.

Przełknąłem ślinę i zacząłem biegać. Chłopak kozłował piłkę i mnie obserwował. Liczył moje okrążenia. Jeden, dwa, trzy...

W połowie czwartego okrążenia zatrzymałem się i oparłem dłonie na kolanach.

- Nie wydaje mi się, że skończyłeś! - krzyknął w moją stronę.

Ignorując chłopaka starałem się złapać oddech. Stałem tyłem do chłopaka, więc go nie widziałem. Usłyszałem tylko dwa odbicia piłki o podłogę. Po chwili poczułem uderzenie w plecy. Chłopak rzucił we mnie piłką. Prawie upadłem, jednak w ostatniej chwili odzyskałem równowagę.

- Chyba sobie jaja robisz - Spojrzałem na niego, ledwo łapiąc oddech.

- Jak mówię pięć okrążeń, to masz zrobić jebane pięć okrążeń! - Podszedł do mnie i stanął pięć metrów ode mnie.

- Nie mogę - Starałem się nie krzyczeć. Nie chciałem dostać od niego po twarzy - Mam astmę.

Chłopak spojrzał na mnie. Chwilę się nad czymś zastanawiał.

- Dobra, poćwiczysz rzucanie do kosza - odparł po chwili, po czym poszedł po piłkę, którą wcześniej we mnie rzucił.

Rzuty szły mi dobrze. Chyba trener miał rację, mam dobrego cela.
Podczas, gdy ja ćwiczyłem rzuty Beaumont siedział na ławce i mnie obserwował. Gdy zadzwonił dzwonek powiedział ostro, że na dzisiaj koniec i wyszedł z hali.

Odetchnąłem z ulgą.

Uzależniony | Randy | bxb ✅Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang