*34*

1.1K 121 34
                                    

Żadne z nas nie spało w nocy. Moja mama załatwiała rzeczy związane z biletami oraz miejscem naszego zatrzymania się. Ja natomiast pakowałem swoje rzeczy, a Rye mi przy tym pomagał.

Nie chciałem wyjeżdżać. Nie chciałem zostawiać Rye'a, ale wiedziałem do czego jest zdolny mój ojciec. Ani ja, ani moja mama nie czulibyśmy się bezpiecznie i, co najważniejsze, nie bylibyśmy bezpieczni.

Płakałem, mimo że zdawałem sobie sprawę z tego, że wraz z mamą postępujemy słusznie. Rye starał się zachować kamienną twarz, jednak widziałem w jego oczach łzy, ból i ogromny smutek.

Wyszedłem z domu ciągnąc za sobą walizkę. Postawiłem ją koło siebie i rozejrzałem się.

Ulica, którą zawsze zmierzałem na przystanek lub do Mike'a. Podjazd, na którym zawsze stawał Rye swoim motorem lub autem. Trawa, na której w lipcu leżałem wraz z Mike'iem i Nicole. Dom, w którym spędziłem mnóstwo czasu z moją mamą i Rye'em.

- Musisz wyjeżdżać? - Usłyszałem za sobą cichy głos Rye'a, więc się odwróciłem - Możesz zamieszkać ze mną.

- Rye... - westchnąłem cicho, po czym przytuliłem się do niego - Nie mogę... Nie mogę zostawić mojej mamy.

- Nie pozwolę ci wyjechać... - wyszeptał, po czym pociągnął nosem i przytulił mnie mocno.

- Będziesz musiał - powiedziałem cicho, po czym zamknąłem oczy.

***

Moja mama chciała zadzwonić po taksówkę, jednak Rye zaproponował, że nas zawiezie na lotnisko. Jechaliśmy dwie godziny, podczas których nikt nie odezwał się ani słowem.

- Mamy jeszcze trochę czasu - powiedziała kobieta, patrząc na bilety - Idę coś zjeść, idziecie też?

- Nie przełknę niczego - odparłem cicho, a ona spojrzała na mnie smutno.

Podeszła do mnie i przytuliła.

- Musimy to zrobić... - powiedziała cicho, a ja kiwnąłem lekko głową.

Chwilę później odsunęła się ode mnie i uśmiechnęła krzepiąco, a następnie odeszła w kierunku sklepów.

- Nie mogę uwierzyć, że to naprawdę się dzieje... - odezwał się nagle Rye.

Spojrzałem na niego ze smutkiem, którego nie potrafiłem ukryć. Brunet także był smutny i nawet nie próbował udawać, że jest inaczej. Podszedł do mnie szybkim krokiem i zamknął w szczelnym uścisku.

- Kocham cię - wyszeptał mi do ucha, a ja poczułem, jak po moich policzkach zaczynają spływać łzy.

- Ja ciebie też - powiedziałem cicho, płacząc - Tak cholernie cię kocham.

- Będę do ciebie pisać i dzwonić - Słyszałem, jak jego głos się łamie, a chwilę później jak pociąga nosem - Codziennie.

- Nie - Pokręciłem głową, po czym odsunąłem się lekko, żeby spojrzeć mu w oczy - Związki na odległość nie mają sensu. To nie wypali.

- Chociaż spróbujmy - Patrzył na mnie, a po jego policzkach spływały łzy - Może się uda.

- Nie - Ponownie pokręciłem głową - Ja nie dam rady. Będę cię widzieć i słyszeć, ale nie będę mógł cię dotknąć, przytulić, pocałować. Nie wytrzymam tego.

- Andy... - westchnął, po czym ponownie przytulił mnie mocno - Jesteś pewny?

- Tak - wyszeptałem - Będziemy o siebie zazdrośni. Będziemy się kłócić. Zerwiemy prędzej lub później. Nie chcę tego przeżywać.

- Czyli... - zaczął przez łzy - Mam tak po prostu o tobie zapomnieć?

- Nie - powiedziałem szybko, po czym znowu odsunąłem się od niego i spojrzałem mu w oczy - Nigdy o mnie nie zapominaj.

- Ty też o mnie nie zapomnisz? - Patrzył mi w oczy ze smutkiem.

- Nigdy nie zapomnę - powiedziałem cicho, po czym mimowolnie wybuchnąłem płaczem - Rye, kocham cię.

- Ja ciebie też - odparł z trudem, po czym także zaczął płakać - Nigdy o tobie nie zapomnę.

Uśmiechnąłem się lekko przez łzy, po czym stanąłem na palcach i pocałowałem go delikatnie. Brunet natychmiast oddał i pogłębił pocałunek. Jedną rękę położyłem na jego policzku, a drugą na ramieniu. Jego dłonie wylądowały na moich biodrach. Chłopak przyciągnął mnie bardzo blisko siebie, po czym wplótł język do moich ust. Przez chwilę walczyliśmy o dominację, jednak ostatecznie brunet mnie zdominował. Całował mnie namiętnie i z uczuciami. Po naszych policzkach spływały łzy, ale żadne z nas się tym nie przejmowało.

W tamtej chwili byliśmy tylko my. On i ja. Nic innego nie miało znaczenia.

Po dłuższym czasie oderwaliśmy się od siebie, gdyż brakło nam powietrza. Gdy unormowaliśmy już oddechy, Rye złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku sklepów. Nic nie mówiąc ruszyłem za nim. W międzyczasie wytarłem mokre policzki rękawem bluzy.

Po chwili byliśmy w sklepie z pamiątkami.

- Po co tu przyszliśmy? - zapytałem zdezorientowany.

Brunet spojrzał na mnie krótko, po czym sięgnął po jakiś przedmiot koło niego. Chwilę później mi go pokazał. Był to breloczek w kształcie serca podzielony na dwie części. Obydwie były złamaną połówką serca. Na jednej pisało „I LOV", a na drugiej „YOU"

Uśmiechnąłem się lekko, po czym spojrzałem na Rye'a. Chłopak odwzajemnił uśmiech, po czym podszedł do lady, w celu zapłacenia za brelok.

- Nie musiałeś... - powiedziałem cicho, po czym podałem mu pierwszą część breloka.

- Chciałem mieć coś, co sprawi, że będziesz blisko - odparł z lekkim uśmiechem.

Poczułem jak łzy napływają do moich oczu. Zacisnąłem zęby, a chwilę później podszedłem do Rye'a i przytuliłem się do niego najmocniej, jak tylko potrafiłem. Chłopak przytulił mnie mocno, a po chwili obydwoje zaczęliśmy płakać. Żadne z nas nie powstrzymywało płaczu. Staliśmy na przejściu między dwoma sklepami, jednak kompletnie się tym nie przejmowaliśmy. Na szczęście nikt nie zwrócił nam uwagi.

Stałem z zamkniętymi oczami, tuląc się do Rye'a, który trzymał mnie w swoich objęciach z dużą siłą.

- Już ci to mówiłem, ale... Kocham cię - szepnął mi do ucha - Nigdy nie przestanę cię kochać.

- Ja ciebie też - powiedziałem przez łzy, po czym uniosłem głowę i spojrzałem mu w oczy.

Beaumont uśmiechnął się lekko, po czym pochylił się i pocałował mnie namiętnie.

***

- Musimy już wsiadać do samolotu - powiedziała moja mama, patrząc na mnie i na Rye'a.

Staliśmy tuląc się mocno.

Kiwnąłem lekko głową, po czym odsunąłem się od niego.

- Pamiętaj - Popatrzył na mnie ze smutkiem - Nie zapomnij o mnie.

- Nie zapomnę - Uśmiechnąłem się przez łzy, po czym pocałowałem go krótko.

To nasz ostatni pocałunek. Już nigdy w życiu go nie pocałuję. Czemu to tak boli?

Oderwałem się od niego i zacząłem zmierzać w kierunku wejścia na pokład samolotu. Gdy byłem już blisko, odwróciłem się i spojrzałem na Rye'a po raz ostatni.

Miał czerwony nos, opuchnięte od płaczu oczy i mokre policzki. Zupełnie tak, jak ja.

Patrzyłem na niego chwilę. Mimo tego, że płakał, był idealny. On zawsze był i będzie idealny.

Brunet uśmiechnął się lekko, a ja to odwzajemniłem. Chwilę później odwróciłem się i ruszyłem na pokład maszyny, która zabierze mnie do miejsca, w którym nic nie będzie takie samo. Nie będzie tam Rye'a.

Nie wierzę w to, że już nigdy w życiu go nie zobaczę.

Uzależniony | Randy | bxb ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz