Ep3~ Rozdział 2

10 0 0
                                    


  Louis szedł na czele. Przy jego boku była Clem z mapą w ręku, za nimi szedł AJ z rewolwerem za pasem, a na samym końcu człapał Willy. Wszyscy byli podekscytowani. Każde z nich po cichutku obawiało się, że Abel nie powiedział im prawdy, ale najwyraźniej na łożu śmierci wstąpił w niego jakiś płomień szlachetności, bo łódź rzeczywiście zadokowana była pięć mil na wschód od ich Szkoły.

- Przyjrzyjmy się jej. Chłopaki, trzymajcie głowy nisko - powiedział Louis i przeczołgali się jak najbliżej mogli przez wysokie trawy.

Łódź była właściwie małym statkiem rzecznym, może czymś w rodzaju promu... ale co to za różnica? Louisa obchodziło tylko to, że na pokładzie jest Vi, Aasim i Omar... cholera, Omar! Jakże brakowało im wszystkim jego kuchni! Oprócz niego żadne z nich nie umiało gotować. Clem stanowczo oświadczyła, że ona jest od dowodzenia, nie od gotowania, AJ i Tenn byli zbyt mali, a Willy nigdy nie mył rąk. Tak też pozostał on i Ruby. Wprawdzie Ruby próbowała, ale zmarnowała tylko dwie paczki ryżu.

- A skąd do diaska miałam wiedzieć, że przywrze do patelni? - pytała gniewnie - Byłam pewna, że jak raz zamieszam to wystarczy...

Później on próbował się tym zająć, bo przecież gotowanie nie może być chyba takie trudne... Okazało się, że jednak może być. W ich spiżarni znajdowały się głównie marynaty i pikle, toteż Lou postanowił ugotować z nich zupę. Wydawało mu się, że wszystko robi dobrze - nalał do garnka tyle wody ile być w nim powinno, starannie posiekał kiszone ogórki, marynowaną paprykę, dodał kilka suszonych grzybów, które zebrali zeszłej jesieni i dwa pomidorki koktajlowe. Cały czas siedział przy swojej zupie i co chwila ją mieszał, ucząc się na błędach Ruby i pozwalał jej gotować się tak długo, aż woda nie zaczęła wrzeć. Wtedy pojawił się AJ.

- Jak ci idzie? - spytał go.

- Doskonale - oznajmił Lou z dumą - Wszystko zrobiłem tak jak Omar. Chcesz spróbować? Będziesz pierwszym degustantem!

AJ nie wiedział, co oznacza słowo "degustant", ale wcale nie podobała mu się ta mętna, brązowawa ciecz na łyżce, która Lou przytknął mu przed nos. Nie chciał jednak robić mu przykrości, toteż dzielnie wypił jej zawartość... ale nie mógł zmusić się do tego, żeby ją przełknąć.

- Co się stało? - spytał Lou zmartwiony - Coś nie tak?

AJ cały skrzywiony, czuł jak łzy napływają mu do oczu i wciąż walczył sam ze sobą. W końcu nie wytrzymał, odwrócił się i uciekł, żeby wypluć to obrzydlistwo gdzieś w krzaki.

- Dziwne - zasępił się Louis, lecz po chwili podskoczył i jego twarz rozpromieniła się - No tak! Przecież zapomniałem dodać soli!

Mimo to i tak nikt nie chciał jeść jego zupy. Nie pozostało im więc nic innego jak odzyskać ich drogiego kucharza.

- Hm, żeby się tam dostać, musimy przejść przez molo - mruczała tymczasem Clem, lustrując zatokę uważnym spojrzeniem - A na molo jest tylko jedna droga wejścia...

Ale Lou jej nie słuchał - jego całkowitą uwagę pochłonął mikroskopijny świat pt. "Co w trawie piszczy". Był świadkiem ataku mrówek na biedronkę, walki dwóch dziwnych, zielonych owadów i raz nawet po jego ręce chodził śliczny, kolorowy pajączek!

Właśnie śledził trasę czarnego żuczka, kiedy ktoś go zdzielił w głowę.

- Lou, mógłbyś mnie słuchać, kiedy do ciebie mówię? - syknęła Clem. W tamtym momencie była jego dowódcą, nie dziewczyną - Idziemy do przodu, przyjrzeć się z bliska. Ty zostajesz na czatach. Nie daj się zaskoczyć - rzuciła i razem z chłopakami zniknęła.

Pierwiosnki i trupy ~ The Walking Dead ~ ClouisWhere stories live. Discover now