Ep3~ Rozdział 5

16 3 1
                                    


  James nie zawsze był tak chorobliwie nieśmiały i zamknięty w sobie. Kiedyś zanim jeszcze stał się samotnym Chłopakiem z Lasu, był całkiem odważny i jakoś potrafił dogadywać się z ludźmi. To chyba dzięki Charliemi i innym Szeptaczom. Ale teraz, kiedy Charliego już nie było, a Szeptaczy zabrakło, zmuszony żyć na własną rękę znów stał się nieprzystępny. Ale mimo wszystko nie sprawiało mu to przykrości. Wręcz przeciwnie - przywyczaił się do życia samotnika i polubił je. Codziennie wstawał, jadł owoce leśne na śniadanie, później szedł na polowanie, zaglądał do szopy, znowu coś jadł, oglądał zachód słońca i szedł spać na miękkim, leśnym podszyciu. A w chwilach tęsknoty wyciągał swój największy skarb - starannie przechowywane w plecaku zdjęcie siebie i Charliego. Mógł wpatrywać się w nie godzinami.

Takie życie w zupełności mu odpowiadało. Ale czasami przychodził też do Szkoły. Niezauważony przez nikogo siadał pod murami i przez wąską dziurę obserwował i przysłuchiwał się życiu Młodzieży z Problemami. Był świadkiem wielu gier w karty (śmiał się razem ze wszystkimi, kiedy Aasim musiał pocałować głowę szwendacza), wesołych gonitw AJa i Tenna (gorąco im dopingował), napadów złości Ruby (w takich chwilach cieszył się, że jest poza murami), nieudolnych prób gotowania i pewnej poufnej sceny z udziałem Louisa i Clem (James zaczerwienił się po uszy i szybko sobie poszedł).

Po takich małych wypadach wracając do lasu, czuł się zawsze niepocieszony i niczego nie pragnął równie gorąco jak być tam z nimi, śmiać się, bawić i żartować. Dużo by dał, żeby zaprzyjaźnić się z byłymi uczniami Szkoły imienia Ericsona Bourdinga.

A tymczasem stał przed nimi jak słup soli niezdolny do wymówienia choćby słowa! Cieszył się, że włożył maskę, bo inaczej wszyscy zobaczyliby, jaki jest czerwony.

Na szczęście z pomocą przyszła mu Clem obdarzona niezawodną, kobiecą intuicją.

- Moi drodzy, to jest James, mój przyjaciel - powiedziała i uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco.

- I mój! - zawołał AJ z dumą.

Louis zmierzył go wzrokiem. Więc to jest ten Chłopak z Lasu? Wysoki, chudy i trochę pokraczny, zapewne w dawnym świecie byłby komputerowcem albo kujonem. Albo tym i tym. W jednej chwili blady cień niesympatii, którą żywił do niego Lou, rozwiał się już zupełnie. Być może to przez to, że nagle zrobiło mu się trochę Jamesa żal... przecież był tylko nieśmiałym, pokracznym chłopakiem, który nie miał ani rodziny ani domu! Zresztą Lou nie był chyba zdolny do nielubienia kogokolwiek - był zbyt wesoły i szczery, żeby chować urazę, dlatego nawet Marlonowi już dawno wybaczył.

Ale nie zdążył niczego powiedzieć, bo podniecony Willy dopadł do Jamesa i zaczął piszczeć:

- Ojejku, ojejku, ale twoja maska jest super! Z czego ją zrobiłeś? To zwierzęca skóra? A mogę przymierzyć?!

James był przerażony. Cofnął się o krok, a Willy znów chciał do niego doskoczyć, ale Lou chwycił go za kołnierz.

- Willy, opanuj się. Chyba mówiłem ci coś o byciu natrętnym?

Lou posiadał niezwykły talent do strofowania dzieci. Willy zaraz się zawstydził.

- Przepraszam cię za niego - powiedziała Clem, kiedy wszyscy powtórnie ustawili się na pozycjach - Czasami bywa, jak to powiedział Louis, natrętny.

Ale James o dziwo zaśmiał się.

- To nic. Twoi przyjaciele są mili... Nie sądziłem, że przyjmą mnie tak... miło.

- Wiesz, że możemy być też twoimi przyjaciółmi? - spytał go Louis nagle - Chętnie przyjmiemy cię w nasze skromne progi!

James patrzył na niego, jakby chcąc się upewnić, że nie żartuje. Ale jego oczy były tak szczere, a uśmiech tak serdeczny, że nie można było mieć wątpliwości.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 03, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Pierwiosnki i trupy ~ The Walking Dead ~ ClouisWhere stories live. Discover now