31. Wszystko i wszystkich

6.1K 453 105
                                    

LARISSA

Idę za Lusy na plac treningowy, ponieważ ta kobieta nie umie przyjąć odmowy. Zagroziła mi, że jeśli nie pójdę dobrowolnie, to zaciągnie mnie siłą. Koniec końców, wolałam pójść i nie robić problemów zwłaszcza, że moja trenerka nie wygląda na kobietę, której się odmawia. 

- Clary, dołączy do nas jak tylko załatwi swoje sprawy. - blondynka zatrzymuję się i odwraca do mnie. 

- Rozumiem. - odpowiadam.

- Posłuchaj mnie teraz. - patrzy na mnie groźnie. - Nie trenowałam nikogo do tej pory, to mnie szkolono. Nie jestem typem lenia, więc będę od ciebie dużo wymagać, ale wiedz że to się opłaci, bo potem nie będziesz musiała na nikim polegać, tylko na sobie, wyłącznie na sobie.

- Dobrze. - odpowiadam, gdy widzę jak Clary zmierza do nas, a za nią Yuri.

- Przepraszam za spóźnienie, ale ten nadopiekuńczy tatuś nie dał mi wyjść. - tłumaczy się Clary.

- Tatuś powiadasz? - pyta z sarkazmem Lusy.

- Co masz na myśli? - teraz pyta Clary.

- Nie powiedział ci? Hmm, a to ciekawe. - śmieje się Lusy.

- Mów! - syczy Clary.

- Zapytaj swojego faceta jak potraktował Lucasa. Nie dziwię się czemu do tej pory nie wrócił, sama bym nie wróciła po takim czymś. - odpowiada Lusy, a Clary odwraca się z takim wzrokiem, że sama cofam się o krok do tyłu.

- Co zrobiłeś ty durniu!? 

- Kochanie, to było pod wpływem nerwów. Myślałem, że cie straciłem, że straciłem was. Ty i dziecko jesteście najważniejsi.

- Co zrobiłeś!?

- Powiedział Lucasowi, że się go wyrzeka tak w skrócie. - odzywa się Lusy tym dolewając oliwy do ognia. Clary podchodzi i z całej siły kopie Alfe w krocze. Szczękę zbieram z ziemi, gdy Lusy śmieje się, a Clary wydziera się na teraz klęczącego Alfe.

- Byłeś idiotą! Jesteś idiotą i idiotą zostaniesz! Jak mogłeś powiedzieć coś takiego naszemu synowi!? Jeśli coś mu się stało, to jak słowo daję wyprowadzam się na południe.

Clary bierze dwa głębokie oddechy i podchodzi do nas.

- Lusy, masz przypilnować Larissy. Ja idę szukać Lucasa. - mówi po czym zmienia się w tygrysa i biegnie w stronę lasu.

LUCAS 

Musiałem uciec. Musiałem być sam. Musiałem to przemyśleć. Nic nigdy mnie tak nie zabolało jak strach o matkę, ale słowa ojca to jak kwas na rany. Przecież nigdy bym nie skrzywdził mamy, ja bym oddał za nią życie, jak ona za mnie, ale skąd miałem wiedzieć, że ta gnida strzeli. Gdybym mógł to zamieniłbym się z nią miejscem. Nic tak nie boli jak samotność i strach. Jestem sam bo odtrąciłem Larisse. Nie mogę na nią patrzeć, bo gdy tylko spojrzę w jej oczy to przypomina mi się wszystko. Kiedy mama trzymała się za brzuch próbując utrzymać przytomność. Kocham ją, ale jak mam żyć z tym, że jej ojciec postrzelił mi matkę. Próbuję się przemóc i to wszystko zrozumieć, ale po prostu nie potrafię. 

Siedzę na tym pomoście odkąd usłyszałem słowa prawdy od ojca. Nie wiedziałem, że tak sądzi o mnie. Wiem jak działa czysto krwista ciąża, ale nie sądziłem, że ojciec nadal chowa urazę. 

Nagle słyszę ruch za sobą i kiedy mam się odwrócić coś popycha mnie i wpadam do wody. Gdy wynurzam się, to pierwsze myślę, że mam zwidy, bo przede mną stoi śnieżnobiały tygrys, ale kiedy słyszę głos mamy w głowie to wiem, że to ona.

- Wyskakuj. - słyszę, gdy mama kładzie się wygodnie na pomoście.

Wychodzę i pierwsze co robię to przytulam się do szyi tygrysa. 

- Mamo. - wtulam się w mięciutką sierść. - Tylko ty wiedziałaś jak mnie znaleźć.

- Znam cie synu jak nikt inny. - słyszę i siadam koło niej.

- Przepraszam, za to wszystko. - mówię.

- Przestań! Nikt nie jest winny temu co się stało. 

- Ale to przeze mnie straciłaś dziecko. 

- Kto tak powiedział, że je straciłam? - pyta ziewając.

- No Edgar. 

- Ehh ten Edgar. Nagadał wam bzdur i teraz wszystko i wszystkich mam na głowie, łącznie z twoim głupim ojcem. - ostanie słowa wypowiada z nerwami.

- Czyli będę miał rodzeństwo? - pytam dla pewności.

- Brata lub siostrę. Nie czuję płci i to trochę mnie martwi. Z tobą byłam bardzo związana, a teraz po prostu czuję tylko, że jestem w ciąży i tyle. - odpowiada.

- A jak się czujesz? - pytam.

- Jestem głodna, ale to nie ważne. Lucas, powiedz mi co usłyszałeś od ojca? - teraz ona pyta mnie.

- Coś czego chyba nie chciałem usłyszeć. - odpowiadam.

- Nawet nie próbuj brać tego na poważnie. Yuri cie kocha, jesteś jego pierworodnym. Owszem jego reakcja na wieść o tobie nie była optymistyczna, ale gdybyś widział go kiedy pierwszy raz wziął cie na ręce, to jak miłość bezwarunkowa do końca życia i od tej pory nigdy nie wątpiłam w miłość ojca do ciebie.  

- Mamo.. - zaczynam.

- Żadne mamo. Ja się z twoim ojcem jeszcze policzę, bo coś mi się wydaję że ty masz z Larissą do wyjaśnienia sporo rzeczy i to one są ważniejsze. - słyszę.

- Zraniłem ją mamo. - wyznaję.

- Wiem Lucas. Widzę to w jej oczach. Ona cie kocha i nie zasługuję na coś takiego zwłaszcza, że wyrzekła się dla ciebie własnej rasy. Gdyby cie nie kochała, to nie czekała by na ciebie teraz.

- Czeka na mnie? - pytam.

- No teraz to pewnie trenuję z Lusy. - słyszę, a mnie od razu strzela.

- Lusy?!

- Spokojnie. Lusy nie wie kim jest Larissa.

LARISSA

Mam dość! Ta Lusy ma nie po kolei w głowie. Każe mi robić tyle dziwnych ćwiczeń, że sama się w nich pogubiłam. A to dopiero pierwszy dzień. Kiedy Lusy daję znak zmierzam na bieżnię, bo teraz mam z nią się ścigać nie używając wampirzych zdolności. Nagle zjawia się ten lekarz, który powiedział, że Clary jest w śpiączce.

- Lusy, nie widziałaś Clary? Ona nie może się teraz przemęczać. - pyta.

- Nie widziałam, ale wiem, że poszła szukać Lucasa. - odpowiada moja trenerka po czym kiwa mi bym się szykowała do startu.

- O widzę, że trenujesz mate Lucasa. 

- Clary mnie prosiła.

- I się zgodziłaś wiedząc kim jest Larissa? - zaczynam nie rozumieć tej rozmowy.

- A kim niby jest? - pyta zdziwiona Lusy.

- No córką Giovanniego. 

Moi kochani mamy rozdzialik.😘😘 Tak jak mówiłam do piątku się pojawił.😊😊Mam nadzieję, że nie zawiodłam i że wytrwacie do kolejnego, bo akcja znowu się rozkręci.😈😈 Miłego czytanka jak zawsze. ❤😘

Przez NIENAWIŚĆ do MIŁOŚCIDonde viven las historias. Descúbrelo ahora