Rozdział 15

1.4K 89 82
                                    

Alec słysząc odpowiedź Magnusa, znieruchomiał kompletnie. Nie docierało do niego w ogóle to, co powiedział chłopak. Niebieskooki nawet nie chciał brać tej odpowiedzi pod uwagę i sądził, że Bane żartuje. Myślał, że może przejdą się po parku i będą się trzymać za rękę, rozmawiając ze sobą... jednak Magnus wybrał wesołe miasteczko, w którym Alec nigdy nie był... Czuł się przez to głupio.

To nie tak, że nie wiedział co to. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę, tyle tylko, że nigdy tam nie był, nawet jako dziecko. Rodzice nie zabrali go tam ani razu, choć było mnóstwo okazji ku temu. Alec nie raz i nie dwa prosił Maryse czy Roberta o to czy go zabiorą, chłopak chciał przejechać się kolejką górską lub zjeść watę cukrową, której nigdy nie miał w ustach, niestety jego rodzice nigdy nie spełnili jego prośby. Nie wynikało to zawsze z braku czasu, ale także przez to, że Maryse i Robert nie lubili takiej formy rozrywki. Nie przepadali za takimi rzeczami i unikali ich jak ognia, krzywdząc przy tym własne dzieci.

Kiedy Alec przez kilka lat, niemalże błagał ich z wielkim entuzjazmem prosząc, żeby go zabrali, choć na chwilę, ci mieli to w nosie i zawsze odpowiadali "nie". Dlatego też Alexander w pewnym momencie swojego życia zrozumiał, że nie warto prosić, bo nigdy jego życzenie się nie spełni, choć było ono błahe. Tak więc zrezygnował i pogodził się z myślą, ze nigdy nie dane będzie mu tam pójść.

Teraz jednak, gdy Magnus zadał to pytanie, chłopak nie wiedział czy ma się śmiać czy płakać. Niby cieszył się z jednej strony, bo w końcu jego marzenie mogło się spełnić, z drugiej jednak nie wiedział, że to dzieje się naprawdę. Prosił o to długo, co nie przynosiło żadnych rezultatów, a teraz, gdy jest z Magnusem, chłopak nie musiał nawet nic mówić, bo jego od dawna niespełnione marzenie właśnie miało się spełnić.

- Do wesołego miasteczka? - Powtórzył cicho. Alec nie mógł w to uwierzyć. Od ostatnich dwóch tygodni spotkało go tyle szczęścia niż w przeciągu ostatnich kilku lat, w których jedynie co dostawał to cierpienie.

- Tak. Coś nie tak? - Zapytał Magnus, widząc pewien rodzaju strach w głosie jak i spojrzeniu Alexandra. Martwił się o swojego chłopaka i nie było w tym nic dziwnego.

- Um... Ja... nigdy tam nie byłem i tak jakoś... - wyjąkał Alec, patrząc na swoje stopy.

- Kochanie, nie byłeś w wesołym miasteczku? Nigdy? - Magnus nie mógł w to po prostu uwierzyć. On był tam tyle razy i za każdym razem bawił się doskonale.
Niebieskooki pokiwał twierdząco głową, nie chcąc nic mówić.

- Nie miałem na to czasu... - skłamał.

- Nawet jako dziecko? Alec przecież to świetna zabawa! Musimy to naprawić. Tak się wybawimy, że będziesz się śmiał jak wrócimy do domu! - Zapewniał Magnus, a Alec starał się w to wierzyć, choć jego nadzieje były marne. Obawiał się, że nie będzie się z tego cieszył, bo jest już za stary na takie rzeczy.

Azjata pociągnął go w stronę miejsca, gdzie było rozstawione całe to wesołe miasteczko. Alec stwierdził, że to jest nawet gorsze od jakiejś kolacji w restauracji, chociaż nie. Tamto było stanowczo gorsze. Lightwood wiedział, że w restauracji w ogóle by się nie odnalazł, ludzie patrzyliby na niego dziwnie przez to jak jest ubrany, czy cokolwiek, a Alec nie mógłby tego znieść.

Po kilku minutach, chłopaki mogli usłyszeć głośny gwar dochodzący z miejsca do którego się zbliżali. Alec chciał zrezygnować i najlepiej wrócić do domu. Czuł, że zaraz zemdleje. Z jednej strony chciał tam pójść, ale z drugiej bał się czegoś i czuł się jak małe dziecko, bo martwił się, że to tylko dzieje się w jego wyobraźni i zaraz się obudzi.

Dłonie zaczęły mu się niewyobrażalnie pocić przez co jeszcze bardziej wzmocnił uchwyt. Nie chciał puszczać Magnusa. Nie miał takiego zamiaru.

I Promise You For a Ten Fingers/ MalecWhere stories live. Discover now