Rozdział 67

571 33 30
                                    

Minęło kilka dni podczas których nie wydarzyło się praktycznie nic, co warto byłoby opisać, choć może o jednej rzeczy wypadałoby wspomnieć, ale to za chwilę. Alec i Magnus doskonale spisywali się w roli kochających rodziców. Byli wręcz idealni i starali się robić wszystko, aby perełkom było dobrze.

Alexander spędzał z nimi większość czasu, ale to dlatego, że Bane był w tym czasie na uczelni i nie mógł się nimi cały czas zajmować. Czarnowłosy również zaczął naukę, ale w domu, ponieważ wykupił sobie specjalne nauczanie, dzięki któremu mógł normalnie zakończyć naukę. Niekiedy musiał przerwać kobiecie, gdy jego dzieci zaczynały płakać, ale to nie był problem, bo ta zazwyczaj mu pomagała.

Naomi też była bardzo pomocna. Nie tylko rozmawiała z Alekiem o wszystkim, ale także zaoferowała swoją pomoc z perełkami, bo bardzo je polubiła. Zabierała je często na spacery po południu i oddawała wieczorem, co podobało się Magnusowi i Alexandrowi, bo mieli czas dla siebie. Mogli wtedy robić co chcą i wykorzystywali to w najlepszy dla siebie sposób, czyli seksem, którego ostatnimi czasy było im strasznie mało.

Azjata radził sobie dość dobrze na uczelni. Nie spodziewał się, że będzie to wyglądać tak jak były przedstawiane jego zajęcia, ale nie mógł narzekać, bo było chociaż ciekawie. Często miał praktykę, podczas której mógł pokazać swoje umiejętności, dzięki którym zawsze był chwalony przez trenera. Szczerze mówiąc chciał brać już udział w występach, ale wiedział, że do tego jeszcze długa droga. Wciąż nie był wystarczająco dobry...

Dzieci z każdym dniem zdawały się bardziej rosnąć. Nie tylko stawały się mądrzejsze, ale i większe i rosły w oczach każdego dnia. Alec był dumnym ojcem, tak samo jak i Magnus, który każdego dnia robił im zdjęcia, żeby uwiecznić każdy moment. Nie chciał nic przegapić, a większość zdjęć wysyłał rodzicom, którzy nie mogli na razie do nich przelecieć, ponieważ mieli dużo pracy. Obaj to rozumieli i nie naciskali, choć chcieli się w końcu z nimi spotkać, bo zdążyli się już stęsknić od ostatniego razu.

Alec i Magnus zdawali się być szczęśliwi. Nie kłócili się ani razu podczas tych dni i byli bardziej radośni niż wcześniej, choć obaj nie wiedzieli, że to dopiero cisza przed burzą. Ich miłość zdawała się nie mieć końca i obaj zachowywali się jak  pary z hiszpańskich telenowel - wiecznie zakochani i pragnący seksu. To w większości Alec namawiał Bane'a na seks, ale ten nie miał mu tego za złe, bo zawsze ochoczo brał się za niego.

Wydawać by się mogło, że łączy ich w głównej mierze seks, ale tak nie było. Ich miłość opierała się też na wspólnym wspieraniu i rozmowach, a także gotowaniu, którego Magnus starał się nauczyć chłopaka. Czarnowłosy starał się brać sobie do serca jego rady, ale w większości przypadków jego potrawy były po prostu niesmaczne, bo albo je przypalał, albo nie miały smaku, albo były zbyt słone.

Azjata nie był zły, gdy przychodził z uczelni głodny, a wręcz przeciwnie, bo podziwiał Aleca za to, że ten się nie poddaje i próbuje ugotować jakiś obiad. Nie zawsze mu to wychodziło, przez co obaj musieli zamówić sobie coś do domu. Nie było to może i zdrowe, ale niekiedy nie mieli innego wyjścia.

Był właśnie wieczór, kiedy obaj przystąpili do kolacji. Nic nie wskazywało na to, że miało skończyć się to w taki, a nie inny sposób.
Alec przygotował zapiekane muszle makaronowe, które jako jedyne zawsze wychodziły mu perfekcyjnie. Magnus uwielbiał to danie i zawsze ochoczo je zjadał, ale ostatnimi czasy, czarnowłosy zauważył coś dziwnego w jego zachowaniu...

- Pyszne, co? - Zapytał, patrząc na Azjatę, który dubał tylko widelcem po talerzu. - Nie smakuje ci? Przypiekłem zbyt mocno?

- Nie - odpowiedział od razu, patrząc na niego nieco podkrążonymi oczami. - Jest pyszne, ale nie jestem głodny.

I Promise You For a Ten Fingers/ MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz