[64] Garry x Male!Reader

1.1K 36 13
                                    

Szczerze - kocham "Ib", kocham Garry'ego, więc fakt, że dostałam z nim dwa zamówienia wysłał mnie do nieba, okej? Bo, jak ktoś dużo mądrzejszy ode mnie kiedyś powiedział: "Jeśli nie możesz znaleźć z kimś fika, po prostu napisz go sama"!

Małe wyjaśnienie dla ludzi, którzy nigdy nie mieli z "Ib" styczności - Ib i Garry zawsze mają przy sobie róże w odpowiednio czerwonym i niebieskim kolorze. Im bardzie są ranni, tym róża ma mnie płatków, coraz bardziej niszczeje. W drugą stronę działa to tak samo; im gorzej ma się róża, tym gorzej ma się jej właściciel. Róże są czymś w rodzaju manifestacji siły życiowej postaci.

A, ostrzegam, ta wersja nie jest całkowicie zgodna z jakimkolwiek zakończeniem gry. No i pozwoliłam sobie trochę uplastycznić niektóre elementy. Enjoy!

[Zamawiający/a: blackmillkshake]

[Uniwersum: Ib]

[Typ: Angst]

Dookoła panował mrok; zakrywał prawie wszystko ciężką, czarną zasłoną. Jedynie w niektórych miejscach jarzyły się drobne, słabe światełka świec. Podłoga była gładka, równa, bez żadnych uwypukleń albo dziur. Zupełnie jak parkiet w galerii.

– Jak myślicie, gdzie jesteśmy? – szepnął [M/n], rozglądając się.

– Nie jestem pewna – przyznała Ib. – Ale pachnie farbami. Trochę jak na wystawie.

– Ib, przecież wiesz, że tu wszystko pachnie farbami – powiedział Garry.

Cała trójka umilkła, gdy rozległ się stuk włączanego reflektora. Na samym końcu korytarza, po jego lewej stronie wisiał wielki, kolorowy obraz. Wyglądał, jakby ciągle się zmieniał – drobne postaci zdawały poruszać się na płótnie, kręcić głowami, chodzić między namalowanymi rzeźbami i ramami innych malowideł.

– „Fabricated World" – przeczytał Garry, kiedy stanął przed płótnem.

– Przecież to jest wystawa. – Ib zmrużyła oczy; jasne światło reflektora mocno kontrastowało z mrokiem, z którego właśnie wyszli.

– Myślicie, że to może być wyjście? – spytał [M/n]. – W końcu skoro weszliśmy tu przez jeden obraz, to wyjściem powinien być drugi, prawda?

Na twarzach przyjaciół odmalowało się wyraźne napięcie. Gdzieś w nich obudziła się iskierka nadziei, którą już dawno zdążyli zgasić. Przynajmniej tak im się aż do teraz wydawało. Garry dotknął ramy obrazu drżącą dłonią.

– Tak myślisz?

[M/n] kiwnął głową, mocniej zaciskając palce na [kolor] róży, której płatki zwisały smętnie, chyląc się ku podłodze.

– To miałoby sens. Poza tym ten tytuł, „Fabricated World"...

– Co szkodzi spróbować, prawda? – spytała Ib.

Garry kiwnął głową.

– Najgorsze, co może nas tam spotkać, to kolejny koszmar. – Mężczyzna westchnął cicho. – Spróbuję pierwszy. Zobaczę, co jest po drugiej stronie.

[M/n] znów kiwnął niemrawo głową i przygarnął do siebie Ib. Dziewczynka chwyciła się jego koszuli i rzuciła przelotne spojrzenie [kolor] róży. Z jej twarzy zniknął subtelny uśmiech.

– Tylko wracaj szybko, Garry – powiedziała. – Jeśli to nie wyjście, będziemy cię potrzebować z nami. Róża [M/n] długo nie wytrzyma.

Garry objął mocno [M/n], a potem przykucnął przy Ib.

– Wiem. I obiecuję, że jeśli to nie wyjście, to wrócę tak szybko, jak się da.

Wstał i zrobił pierwszy krok; jego noga zniknęła, wciągnięta przez płótno. Garry przełożył drugą nogę przez ramę i zupełnie zapadł się w obraz. [M/n] i Ib stali przed ścianą, w milczeniu wpatrując się w „Fabricated World". Nagle na płótnie pojawiła się postać, która do złudzenia przypominała Garry'ego. Miniaturowy Garry zamachał rękami.

– Wchodźcie, jestem w galerii. Wydostaniemy się stąd! – zawołała miniaturka.

I wtedy rama zaczęła znikać.

Rozmywała się powoli, jakby ktoś ochlapał świeżą farbę dużą ilością wody. Rama spływała po ścianie, a razem z nią zaczął spływać sam obraz.

– Co się dzieje?! – krzyknęła Ib, z przerażeniem wpatrując się w rozmazujący się odpowiednik galerii.

– Przejście znika – powiedział [M/n]. Chwycił Ib w pasie i z głośnym stęknięciem uniósł ją na wysokość płótna. – Przechodź, szybko.

– Ale...

– Przechodź, ale już! Ja przejdę zaraz po tobie!

Ib poczuła, jak w jej oczach wzbierają łzy strachu. Stanęła na znikającej ramie i wyrwała się z ramion [M/n] na drugą stronę.

Stanęła na gładkim, równym parkiecie. Po jej policzku spłynęła łza, ale nie pamiętała już, dlaczego płacze. Obok niej stał mężczyzna z fiołkowymi włosami, ubrany w dziwny, długi płaszcz. Dookoła świeciło się mnóstwo punktowych reflektorów, każdy skierowany na inne dzieło sztuki. No tak, przecież była w galerii. Powinna znaleźć mamę, żeby się nie martwiła.

– Dlaczego płaczesz? – spytał mężczyzna z fiołkowymi włosami i przykucnął przy Ib.

Dziewczynka otarła mokry policzek i pociągnęła nosem.

– Nie wiem.

– Nie wiesz? – Mężczyzna uśmiechnął się lekko. – A nie zgubiłaś się przypadkiem? Może to ze strachu?

– Chyba... się zgubiłam – powiedziała niepewnie Ib. – Nie pamiętam, gdzie jest moja mama.

– Rozumiem. – Mężczyzna pokiwał głową. – A co powiesz na to, żebym pomógł ci ją znaleźć?

Ib kiwnęła głową i chwyciła mężczyznę za rękę. Razem przeszli do innej części galerii.

Na ścianie za nimi wisiał obraz zatytułowany „Zapomnienie". Przedstawiał młodego mężczyznę z [kolor] różą w dłoni i mokrą od łez twarzą.

♥ ♂

Garry siedział przed sztalugą, którą kupił krótko po wizycie w galerii. Razem z nią nabył sporą kolekcję pędzli i farb olejnych. Sztalugę już dawno pokryły kolorowe plamy, pozostawione przez pobrudzone pigmentem palce. Na podłodze leżało mnóstwo szkiców – i tych luźnych, i takich powtykanych razem w przezroczyste, plastikowe koszulki. Garry od lat, odkąd zaczął malować, próbował stworzyć jeden, konkretny portret, podobny do tego, któro widział w galerii. Nie pamiętał jego tytułu, ani powodu, dla którego czuł tak przemożną potrzebę odtworzenia dzieła, ale mimo to codziennie próbował. Od nowa i od nowa, aż jego wersje zaczynały przypominać to, co zobaczył w galerii.

Od nowa i do nowa, a mimo to cały czas czegoś brakowało.

Z płótna patrzył na Garry'ego młody mężczyzna z [kolor] różą w dłoni. Długie włosy spływały mu na ramiona, na pierś, niknęły w otaczającym go mroku tła. Mroku rozświetlanego pojedynczymi płomieniami świec. Mężczyzna płakał, jego twarz wykrzywiała rozpacz. Był bardzo podobny do obrazu Guerteny, ale nie sprawiał wrażenia kompletnego.

Garry, oparłszy głowę o dłonie, wpatrywał się w obraz. Zrobił wszystko, co potrafił. Namalował najlepszą wersję, jaką dotychczas stworzył. Postać była realistyczna, światłocienie dobrze rozłożone, łzy wystarczająco lśniące, więc co jeszcze brakowało? Od myślenia o portrecie bolała go głowa, miał wrażenie, że o czymś zapomniał, ale nie potrafił powstrzymać się od podejmowania kolejnych prób.

O każdą ścianę w pokoju, o każdy mebel oparto płótna. Dziesiątki zamalowanych płócien, każde piękniejsze od poprzedniego. Z każdego spoglądał ten sam długowłosy mężczyzna z [kolor] różą w dłoni...

✔ |PL| Male x Male!Reader [MINIATURKI]Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora