XXVII. You're in my veins and I cannot get you out

3.6K 239 2K
                                    

Nothing goes as planned
Everything will break
People say goodbye
In their own special way
All that you rely on
And all that you can fake
Will leave you in the morning
Come find you in the day

[Nic nie idzie zgodnie z planem
Wszystko się rozpadnie
Ludzie mówią żegnaj
Na swój specjalny sposób
Wszystko, na czym możesz polegać
I wszystko co możesz udać
Zostawi cię z rana
Znajdzie za dnia]

Ludzie od zarania dziejów wznosili ogromne, zapierające dech w piersi budowle, niektóre niemal sięgające nieba. Od początku wiedzieliśmy, że wyróżniamy się wśród gatunków tym, że potrafimy stworzyć całą cywilizacje za pomocą naszych własnych dłoni i umysłów. To my odkrywamy coraz to nowe galaktyki i gwiazdy, badamy przyrodnicze zjawiska, odkrywamy leki na przeróżne choroby, wynajdujemy wynalazki ułatwiające nam życie na wszystkie możliwe sposoby.

A jednak jest jedna rzecz, której jeszcze nie zrozumieliśmy, mimo tego, jak bardzo nasz gatunek się rozwinął. Jest nią miłość.

Miłość, która spędzała sen z powiek pierwszym ludziom, którzy odkrywali z każdym kolejnym etapem ewolucji, że relacje między nimi nie opierają się jedynie na chęci przetrwania. Od najdawniejszych lat ludzie patrzyli w gwiazdy i zastanawiali się, czym jest miłość? Czym jest uczucie, o którym piszą poeci; o którym dramatopisarze układają sztuki; któremu nie mogli się oprzeć nawet mityczni bogowie?

Harry czytał w swoim życiu wiele książek. W niemal każdej jest wątek, w którym dwoje ludzi zakochuje się w sobie bez pamięci. Nie ukrywał, że nigdy do końca nie zagłębiał się w to i nie myślał o tym. Aż do czasu, gdy spotkał na swojej drodze chłopaka, który stał się jego prawdziwym bohaterem.

Siedząc w szpitalnym korytarzu, z bolącym sercem i głową pełną najgorszych wizji, Harry zastanawiał się, dlaczego Louis to zrobił. Przecież sam przyznał się, że go nie kocha i nigdy nie będzie, jakim więc cudem i z jakiej racji był w stanie oddać życie za kogoś takiego, jak Harry? Przecież Harry był tylko zniszczonym przez życie chłopcem, którego nikt nie chciał, co dopiero ktoś taki, jak Louis Tomlinson. Dlaczego więc to zrobił? To pytanie nie dawało mu spokoju, sprawiając, że przez pierwsze pół godziny nie mógł usiedzieć na miejscu, chodząc po całym korytarzu, płacząc i błagając lekarzy o udzielenie mu jakichkolwiek informacji. W pewnym momencie, gdy Harry usłyszał gdzieś przeciągły sygnał aparatury, dostał ataku paniki i dwóch lekarzy musiało go uspokajać, tłumacząc mu, że to nie była aparatura Louisa.

Mimo to, mogła być jego w każdym momencie - chłopak przechodził właśnie operację, od której zależało wszystko. Nie tylko to, czy on sam przeżyje, ale też, czy przeżyje Harry, który obiecał sobie, że jeśli Louis umrze, nie będzie w stanie sam dalej żyć.

Zabawne, co miłość - czymkolwiek jest - potrafi zrobić z ludźmi.

Jakiś czas temu do szpitala dotarła Taylor, Alex, Josh, Chloe i mama Harry'ego, do której zadzwoniła różowo-włosa. Znaleźli Harry'ego na OIOM-ie, skulonego na podłodze przy ścianie, z podpuchniętymi od płaczu oczami. Anne natychmiast pomogła mu wstać i usiąść na krześle, a Taylor i reszta dali im trochę czasu, podczas którego dziewczyna miała zadzwonić do Zayna, żeby powiadomić go o tym, co się stało.

– On zadzwoni do Chrisa – narzekał Alex – Nie chcę się z nim widzieć.

– To będziesz musiał wyjść – Taylor spojrzała na niego z ukosa. Sama była już tym wszystkim zdenerwowana, a to, że Alex nie chciał widzieć Chrisa, obchodziło ją w tamtym momencie najmniej – Chris jest przyjacielem Louisa, czy ci się to podoba czy nie ma prawo o tym wiedzieć.

Show Me Love | Larry StylinsonWhere stories live. Discover now