II

1.9K 189 94
                                    


 Travis podniósł się z poduszek uświadamiając sobie że coś jest nie tak, coś mu nie pasowało. Przetarł delikatnie swoje oczy i skierował swoje w dalszym ciągu  zamglone spojrzenie na zegar wiszący na ścianie naprzeciwko łóżka. Jego źrenice gwałtownie się rozszerzyły, a sam Travis rzucił się panicznie w  stronę biurka by spakować odpowiednie książki do plecaka, a potem do łazienki by chociaż przemyć twarz oraz umyć zęby. Nie miał czasu zjeść śniadania, ani nawet  zmienić ciuchów w których wczoraj zasnął na inne. Gdyby ojciec dowiedział się, że spóźnił się do szkoły, prawdopodobnie Travis  mógłby nie przychodzić już do domu tego dnia, ani następnego. Wolał nie ryzykować. Całe zmęczenie jakie wczoraj odczuwał zmieniło się w zdenerwowanie. Travis biegł w kierunku przystanku najszybciej jak mógł, chociaż gdy już jego dom zniknął z zasięgu jego wzroku, odrobinę zwolnił. Wpadł do pojazdu praktycznie w ostatniej chwili, nie zwracając uwagi na zaciekawione spojrzenia rzucane w jego stronę. Zajął miejsce przy oknie. Ludzi się gapili. Travis wiedział że tak będzie, nie dość, że ma całkiem duże limo pod okiem, to na dodatek zwrócił na siebie uwagę wszystkich pasażerów. Zajebiście. Głupi Travis, nie potrafisz nawet normalnie wejść do walonego autobusu.

Nic nie potrafisz zrobić dobrze.

Odwrócił głowę w stronę  okna i modlił się by ludzie nie zaczęli o  nim szeptać. Nienawidził tego. Oczywiście jak zawsze jego modlitwy nie zostały wysłuchane. Bo i po co. Jakieś  babcie, które nawet nie powinny tu być, w końcu to był autobus szkolny, zaczęły gadać coś całkiem głośno o niewychowanej młodzieży i szatanie. Gdyby wiedziały. Tępe dzidy. Travis nigdy nie pieprzył się jeśli chodziło słownictwo, chyba że chodzi o jego rodziców. Nie odważyłby się na przekleństwa w ich towarzystwie. Westchnął cicho i podniósł swój tyłek z siedzenia gdy autobus zatrzymał się przed szkołą. Wepchnął się przed resztę dzieciaków  i wyszedł z pojazdu. To nie tak, że nie lubił szkoły, ale trochę przytłaczało go to wszystko, dużo ludzi, nauki, stresu. 

Wszedł do budynku w którym spędził już kawał czasu swojego życia i udał się w stronę swojej szafki. Gdzieś w tłumie zauważył niebieską czuprynę. Nie zwrócił na to uwagi, od momentu, w którym rozmawiał z Salem w toalecie*, nie odezwał się do niego ani razu. Był głupi, bawił się w jakieś dziecinne listy. Przez cały czas starał się unikać chłopaka z maską. Travis zdawał sobie sprawę, że nie potrafi się do końca kontrolować, gdyby Sal nagle zaczął się z niego wyśmiewać, nie wytrzymałby. Atak  agresji ze strony Travisa byłby wręcz w takiej sytuacji oczywisty. Mimo tego co wtedy mówił Sal, Travis i tak podejrzewał, że jego scenariusz co do ich następnego spotkania będzie prawidłowy.  W końcu Travis jest idiotą, który mówi za dużo nieodpowiednich słów.

Nie miał zamiaru mówić o tym wszystkim, po prostu poniosło go. Nie chciał kontaktować się w jakikolwiek sposób z Salem, nie chciał by ten mieszał się w jego niewielkie problemy, chociaż i tak pewnie uważał już, że blondyn jest żałosny. W głębi duszy nawet miał nadzieje że jednak go wyśmieje, bądź uzna całą tamtą sytuacje za jakiś kiepski żart. Uznał, że kłamał, bo chciał atencji, lub po prostu o tym zapomniał. Tak byłoby najlepiej.  Otworzył się przed nim, a teraz cholernie tego żałował. Otworzył swoją szafkę i  włożył do niej niepotrzebne, na następne dwie godziny lekcyjne książki, strasznie nie lubił nosić ciężarów. Nawet nie głowił się by zamykać szafkę na klucz, skoro i tak nie miał tam nic wartościowego, nie widział w tym celu. Czasami zauważał u innych zdjęcia przyklejone na drzwiczkach, sam kiedyś chciał coś przykleić, ale w końcu doszedł do wniosku, że tak naprawdę nie ma pojęcia co zdjęcie mogłoby przedstawiać. Już chciał iść  w stronę swojej klasy gdy zauważył Larrego, a przynajmniej tak mu się wydawało, że ma na imię ten arogancki pieprzony metalowiec.  Gadał z Salem, centralnie pięć kroków od Travisa. Chciał ich minąć, więc mimowolnie usłyszał część ich rozmowy.

- Nie no Larry! Serio to zrobiłeś? Ty głupi kochany idioto! Jakim cudem?

- Tajemnica~

Travis mógłby przysiąc że Johnson wraz z wypowiedzeniem tych słów spojrzał w jego stronę nienawistnym spojrzeniem i zadziornym uśmiechem. 

Nie musi uświadamiać mu, że jest beznadziejny.

Zignorował dziwne gesty i wreszcie dotarł pod swoją klasę, miał jeszcze kilka minut do dzwonka więc oparł się wygodnie o ścianę i i podparł ręką policzek. Zabolało, zupełnie zapomniał o tym przeklętym limie. Zawarczał cicho, co wydało mu się po chwili całkiem zabawne. Nie wiedząc czym zająć  myśli niespodziewanie wrócił do sytuacji sprzed chwili, ,,Kochany idioto? '' Czemu niby Sal miały nazywać tak tą pieprzoną metalowa pizdę?  Krzywy uśmiech wpłynął mu na twarz, chociaż poczuł lekkie ukłucie w okolicach serca. Oby miał zawał , czy coś w tym stylu. 

Jak można być zazdrosnym o kogoś, kogo nawet się nie zna?











//////

Przepraszam za wszelkie błędy ale jestem zbyt leniwa by to poprawić, a widziałam ich mnóstwo podczas czytania, pieprzone przecinki.


Understand Your Pain | Sally Face x TravisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz