Rozdział szósty - Frustracja

3.5K 126 16
                                    

Naj­gor­sze z uczuć, zgodzą się niektórzy,to uczu­cie frus­trac­ji

i niemożności,które krew i spokój duszy burzy.




Obudziła się mocno obolała, ale mimo to rześka i wypoczęta. Jej ciało było rozluźnione odwewnętrznego spełnienia, a radość śpiewała w jej żyłach, płynąc razem z krwią. Była szczęśliwa,choć wiedziała, że nie powinna.
Przespała się z nim.
Przespała się z Draconem Malfoyem- Ministrem Magii, byłym wrogiem i najbardziej zadufanym w sobie mężczyzną, w jednym. Powinna być załamana, zła. Powinna...
Łatwiej jednak powiedzieć niż zrobić.Nic nie mogła poradzić na to, że jej serce bije w szaleńczym rytmie, a ciało spina się słodko na samo wspomnienie poprzedniej nocy.
Uchyliła powieki i momentalnie zacisnęła je z powrotem chroniąc się przed jasnymi promieniami słońca, sączącymi się z niewielkiej szpary między kotarami. Wyciągnęła dłonie za siebie, przeciągając się niczym kot i z konsternacją zauważyła, że po drugiej stronie nikogo nie ma. Doskonale pamiętała, że gdy usypiała wciąż tu był, gdzie więc zniknął?
Zmarszczyła brwi i z zastanowieniem przesunęła dłonią po miękkiej satynie. Chłodna. Musiał więc opuścić łóżko już jakiś czas temu.Dziwne uczucie ścisnęło ją w dołku, jednak zepchnęła je w najdalszy kąt umysłu. Nie było sensu przejmować się jego nieobecnością. Nic jej nie obiecywał, tak samo jak ona jemu. To był tylko seks. Tak, właśnie. Tylko cudowny, zapierający dech w piersiach, paraliżująco doskonały seks.
Jednak skoro było to "tylko" to dlaczego na widok pustej połowy łóżka całe jej szczęście wyparowało jak za dotknięciem magicznej różdżki? Nienawidziła się za te odczucia. Cholernie nienawidziła.
Zacisnęła dłonie w pięści i uniosła się powoli do góry. Z zaciekawieniem rozejrzała się po pokoju, prześlizgując spojrzeniem po ciemnych ścianach i zatrzymując na moment na zdjęciu przedstawiającym Dracona z Astorią. Czyżby nadal coś czuł do swojej zmarłej żony? Sama ta myśl sprawiła, że zrobiło jej się słabo.
Co się z nią dzieje, na Merlina?
Pokręciła głową na własną głupotę i podniosła się z miejsca, ciągnąc za sobą kołdrę- jedyne okrycie jakie miała pod ręką.
Na myśl o swojej satynowej koszulce, która została rzucona w kąt przez wczorajsze wydarzenia poczuła, że robi jej się gorąco. Postanowiła ją tam zostawić. Jej druga, bardziej sentymentalna strona chciała, by ją odnalazł i przypomniał sobie tę noc. A jeszcze niedawno zarzekała się, że nigdy by na niego nie spojrzała... jednak to prawda, że kobieta jest zmienna jak pogoda.
Postanowiła ubrać się i go odnaleźć, by zamienić choć jedno słowo przed wyjściem. Czuła niewysłowioną potrzebę by się z nim pożegnać. Ta sentymentalność była co najmniej dziwna. Chyba zaczyna się starzeć.
Szybkim krokiem przemierzyła korytarz, irracjonalnie bojąc się, że ktoś ją zobaczy. Głupia, przecież wszystko co miała do ukrycia obnażyła wczoraj w pełnej krasie. No cóż, coś z tego życia musi mieć, prawda?
Rozejrzała się po przydzielonym dla niej pokoju, w pośpiechu łapiąc za wczorajsze ubrania. W zawrotnym tempie musnęła tuszem rzęsy i niczym błyskawica wypadła z powrotem na korytarz. Nie zastanawiała się nad tym gdzie idzie, nogi same, jak zaprogramowane, zaprowadziły ją pod drzwi gabinetu. Zapukała dwa razy i nieco nerwowym gestem poprawiła swoje włosy. Przez głowę przemknęło jej po kiego Merlina tak się stara, jednak jej rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych drzwi.
Spodziewała się zobaczyć dobrze wyprofilowaną, szeroką klatkę piersiową, tę samą którą tak dokładnie poznała dzień wcześniej... jednak z pewnością nie była przygotowana na TO.
- Blaise... - wychrypiała, odchrząkując głośno. Jej dłoń powędrowała do gardła w wspomagającym geście. - Co tu robisz?
Mężczyzna zmierzył ją z góry na dół, a jego przydługie włosy opadły na oczy. Od ostatniego razu gdy go widziała nie wydobrzał ani odrobinę. Mało tego, wyglądało na to, że ten patowy stan tylko się pogarsza...
Może i by mu współczuła, jednak w jego ciemnym, niemal czarnym spojrzeniu ujrzała coś, co zapaliło czerwoną lampkę na tyłach jej umysłu. Coś tu nie grało, tylko co?
- Gdzie jest Draco? - dopytała, momentalnie tego żałując. Na dźwięk imienia swojego przyjaciela, wypowiadanego z jej ust, uniósł brwi do góry. Po chwili w jego oczach błysnęło zrozumienie, a wychudzone ręce splotły się na równie szczupłej piersi. Pochylił się w jej stronę tak, że poczuła duszący zapach papierosów i sfermentowanej Whiskey, nie mający nic wspólnego ze starym Blaisem Zabinim.
Właśnie w tym momencie dotarło do niej, że mimo jego heroicznych zagrań, już nie był tą samą osobą. Już nie był tym Blaisem, któremu uśmiech nigdy nie schodził z twarzy, i który żartował, że „wygłupy" to jego drugie imię. Nie był nawet tym samym Diabłem, który osiem lat temu powiadomił ją o śmierci swojej ukochanej Wiewiórki. Już wcześniej widziała, że jest źle, jednak dopiero teraz zrozumiała, że zmęczenie i głębokie worki pod oczami nie są jedynym problemem...
- Widzę, że wyszliście z etapu nienawiści, przechodząc w bardziej ... emocjonujący.
Poruszył sugestywnie brwiami sprawiając, że zaczęła podważać poprzednie stwierdzenie, jednak brak blasku w jego oczach rozwiał te wątpliwości. Poczuła, że na jej twarz wypływa gorący rumieniec, a ręce bezwiednie ułożyły się na piersi. Pochyliła się w jego stronę, przyjmując dokładnie tę samą pozycję. Spojrzała mu w oczy, starając się przebrnąć przez ten mur, który usilnie budował wokół własnej osoby.
- Co tu robisz? - powtórzyła bardziej dobitnie, nie spuszczając z niego wzroku. Sądziła, że ta niema walka na spojrzenia potrwa o wiele dłużej, jednak przeliczyła się. Zaledwie po kilku sekundach opuścił głowę.
Wyszedł na korytarz i obrócił się by zamknąć drzwi.
- Szukałem Draco.
- I co?
- I nic - powiedział nieco ironicznym tonem, na co się zjeżyła.- Nie ma go.
Poczuła jak jej serce przyspiesza rytm. Czyżby jednak ją zostawił? Tak po prostu uciekł z łóżka jak jakiś żałujący swoich czynów kochanek? Ledwo powstrzymała się przed prychnięciem. Naprawdę zaczęła się nim przejmować?
- A gdzie jest ?- zapytała nim zdążyła ugryźć się w język. Mężczyzna zatrzymał się w półkroku patrząc na nią z politowaniem. Kiedy, na Godryka, on się ruszył?!
- Granger - zaczął powoli, cofając się aby stanąć naprzeciw niej.- Naprawdę sądzisz, że kwitnąłbym tu, gdybym wiedział?
Jego spojrzenie świdrowało ją, sprowadzając na skórę gęsią skórkę. Z trudem powstrzymała odruch by się cofnąć. Przecież to Blaise!
Nie słysząc od niej odpowiedzi, obrócił się na pięcie i ruszył w stronę schodów. Nie myśląc wiele, pobiegła za nim.
- Czego chciałeś? - zawołała, opierając się o poręcz.
- Przekazać mu wiadomość.
- Jaką? - nienawidziła się za tę desperację, która zabrzmiała w jej głosie. Jednak był już przy wyjściu... a ona musiała się dowiedzieć!
Kiedy już myślała, że nie odpowie, zatrzymał się w drzwiach i spojrzał w jej stronę.
- Taką, która być może zmieniłaby bieg wydarzeń.

Czas ZemstyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz